09. Heaven

39 6 3
                                    

Rufus rozpościera ramiona trzymając ręcznik i zaprasza mnie do uścisku. Podchodzę do niego a on delikatnie wyciera moje ciało z zimnych kropelek wody. Czuję na skórze gładki ręcznik zwiedzający moje ciało. Wzdrygam się.

- Brr. Nie znoszę tego uczucia gdy wychodzę z wody.

- Wiem o czym mówisz. Jeszcze gorzej jest gdy wychodzi się spod ciepłego prysznica.

- Dziękuje Misiek. Teraz Ty się wytrzyj - chłopak osusza swoje ciało a ja siadam na kocu rozłożonym na małej plaży. Sięgam do jego plecaka i wyciągam paczkę słonych paluszków.

- Ty to być tylko jadł - siada koło mnie i uśmiecha się szeroko.

- Na szczęście tak tego po mnie nie widać.

- Gdybym Cię nie znał założyłbym, że w domu nic nie jesz.

Pogrążeni w rozmowie nie zauważyliśmy, że pewna para również postanowiła zajrzeć na tę samą plażę. Z rozmowy wyrywa nas dopiero fala zimnej wody. Krzyczymy a chwilę po tym dostrzegamy ogromnego owczarka niemieckiego. Biega w kółko przed nami pluskając wodą w każdą stronę. W tej samej chwili podbiega do nas młoda dziewczyna. Gdyby mnie spytała o swój wiek strzeliłbym, że niedawno skończyła może z dwadzieścia lat.

- Przepraszam najmocniej! Naprawdę. Lussy! Ale już do mnie - krzyczy trzymając dłonie przy spanikowanej twarzy.

- Ależ nic się nie stało - Rufus podrywa się z koca, wbiega do do wody i zaczyna ganiać za czworonogiem. Ja podchodzę do dziewczyny i przedstawiam się.

- Michael. Miło poznać - podaję jej dłoń - Bardzo ładny psiak. Jest wielki!

- Shelby. To mój przyszły mąż Kevin. A to nasze oczko w głowie od dwóch lat. Ale ją już zdążyłeś poznać - spogląda na psinę.

W tym czasie Rufus wybiega na plażę u boku Lussy. Pies zatrzymuję się między nami i otrząsa się z wody. Plażę wypełnia głośny śmiech. Klękam przy psinie i drapie ją za uchem. Na znak zadowolenia wystawia swój długi wąski język, z którego skapuje kropla śliny. Zbliża się do mnie i zaczyna lizać po twarzy.

- Polubiła Cię - rzuca Shelby dołączając do mnie.

- Będziemy się powoli zbierać Skarbie - mówi mój chłopak. Całuje psa w nos i wstaję.

- Do zobaczenia śliczna - ostatni raz czochram zwierzaka po łbie.

- Jeszcze raz przepraszamy za kłopot - żegnamy się z nowo poznanymi ludźmi, zbieramy swoje rzeczy i opuszczamy plażę trzymając się za ręce.

***

- Droga minęła jak zawsze przyjemnie. W śmiechu i podśpiewywaniu piosenek.

- Dokąd się udaliście? - zapytał Joseph poprawiając się na swoim fotelu.

- Postanowił przedstawić mi swoich znajomych. Zaczęliśmy od Adama. Skromny, rudowłosy chłopak w jego wieku. Poszliśmy pod jego dom, gdzie przywitał nas kolejny czworonożny przyjaciel. Tym razem nieco mniejszy i bardziej suchy - uśmiecham się szeroko. - Jednak nikt nam nie otworzył. Rufus zadzwonił do niego i okazało się, że przesiaduje u swojej dziewczyny Marcy. Więc zaproponował spacer. Marcy mieszkała w centrum Jersey w jednym ze staromodnych bloków. Dotarcie tam zajęło nam trochę czasu ale za to pozwiedzałem miasto. Zawsze lubiłem atmosferę panującą tam. Napędzała mnie energią do życia i polepszała humor. Zobaczyłem główny rynek otoczony restauracjami, knajpami i małymi sklepikami z odzieżą. Pokazał mi też gdzie pracował po szkole.

- W którejś z owych restauracji?

- Tak. W sumie bardziej nazwałbym ją knajpą. Niewielkie pomieszczenie z kilkunastoma małymi stolikami. Dodatkowo przed nią znajdowały się może z trzy dwuosobowe miejsca. Podziwiałem go za to, że pracował. Jest dużo nastolatków, którzy mieszkając z rodzicami nie interesują się jakąkolwiek pracą. Sam wcześniej pracowałem jako kelner w jednej z pizzerii, w niektóre weekendy. I szczerze podobała mi się ta praca. Kontakt z ludźmi. Ale wracając do tematu. Weszliśmy w jedną z klatek schodowych i Marcy wpuściła nas do swojego mieszkania.

Błędy MłodościOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz