12. Dobranoc Kochanie

57 5 0
                                    

Ostrożnie wychodzę z wanny i stawiam prawą nogę na jasnych płytkach imitujących białe drewno. Dołączam do niej drugą stopę, po czym pomagam wydostać się mojemu chłopakowi. Na szczęście podłoga jest ogrzewana. Możemy po niej stąpać bezpośrednio nagimi stopami. Rufus sięga w kierunku ręczników, zostawionych wcześniej przez niego na malutkim stoliku. Mimo ogrzewanej podłogi zaczynam się trząść. Gdy obraca się z powrotem w moim kierunku trzymając jeden z ręczników obdarowuje mnie uśmiechem.

- Trzęsiesz się jak Ticco głuptasku - rzuca i podchodzi do mnie.

- Może dlatego, że mi zimno? - odpowiadam z założonymi rękoma.

- Pozwól, że spróbuję coś na to zaradzić - mówi przyciszonym głosem. Następnie czuje jego dłoń poprzez miękki materiał wędrującą po moim torsie. Unosi moją lewą rękę, potem prawą i delikatnie osusza moje ciało. Zdecydowanym ruchem obraca mnie do siebie plecami. Po skończeniu obwiązuje mi ręcznik dookoła pasa.

- Dziękuje skarbie - pochylam się w jego kierunku i składam na jego policzku krótki pocałunek.

- Teraz ja się wytrę a Ty możesz już sobie wysuszyć włoski. Suszarka jest w tej szafce po prawej - w czasie gdy brunet sięga po drugi ręcznik, ja podchodzę do ogromnego lustra. Przeglądam się w nim, po czym otwieram małą szafkę. Pierwsza rzecz jaka rzuca się w oczy to właśnie sporych rozmiarów suszarka. Obok niej leży prostownica do włosów oraz inne urządzenie, którego nie umiem nazwać. Zapewne należy do Margaret. Wyjmuję suszarkę, podpinam ją do gniazdka elektrycznego i przesuwam włącznik w górę do napisu 'ciepłe powietrze'. Najpierw jak to mam w zwyczaju kieruję ją na swoje ciało, zaczynając od klatki piersiowej.

- Kotek? Co ty robisz? - słyszę głos chłopaka - Suszysz włosy na klacie? - wybucha śmiechem.

- Bardzo śmieszne. Dobrze wiesz, że jeszcze nie mam. I nie żałuję. Nie muszę się przynajmniej depilować.

- Ja też - chłopak podchodzi do mnie i opiera swoją brodę na moim ramieniu - A moje włoski też wysuszysz?

- Nie wiem czy zasłużyłeś - chłopak bez odpowiedzi przyjmuje minę zbitego pieska i wysuwa dolną wargę. Udaję, że nie zwracam na to uwagi. Gdy kończę suszyć swoje włosy, kieruję strumień powietrza na czubek jego głowy. Ma tak krótką grzywę, że suszenie jej zajmuje góra dwie minuty.

- Dziękuje misiu - cmoka mnie w policzek - Teraz ładnie podaj ten niebieski flakonik - zerkam przed siebie i zauważam małą buteleczkę wody toaletowej.

- To ta, której zawsze używasz?

- Si - uwalnia mnie ze swoich objęć i staje przede mną wyprostowany niczym żołnierz - Czyń honory Sir.

- Wedle życzenia wojaku - odkręcam delikatnie buteleczkę i wylewam na czubki palców pachnidło. Następnie wysmarowuję nim tors ciemnookiego. Zaciągam się przy tym mocno. Uwielbiam ten zapach. Przypomina mi o moim chłopaku. Woń wody toaletowej rozchodzi się po całej łazience.

- Teraz możesz pójść nagrzać łóżko a ja zrobię nam popcorn - ponownie przybliża się do mojej skroni i obdarowuje całusem.

- Oki. Pomyślę w tym czasie nad filmem.

Opuszczamy łazienkę. Rufus odbija w prawo i zbiega po kilku stopniach prowadzących do kuchni, za to ja napieram na klamkę pierwszych drzwi po lewej. Moim oczom ukazuje się przytulny pokój nastolatka. Pochodzę do łóżka i opadam na nie. Dawno nie zrobiłem tylu kilometrów co dzisiaj. Czuję się jak po stukilometrowej pielgrzymce. Wpatruję się w biały sufit, przypominając sobie dzisiejszy dzień. Po chwili słyszę jak drzwi lekko uchylają się. Podnoszę się na łokcie, ale nikogo nie dostrzegam. Ignoruje ten fakt i kładę się wygodnie na boku przytulając się do poduszki. Niespodziewanie coś na mnie wskakuje.

- A! Ticco! Co ty tutaj robisz? - chihuahua odpowiada mi oblizując mój policzek - Też Cię kocham malutki - podnoszę go i kołyszę w ramionach jak malutkie dziecko. Zaczynamy bawić się na łóżku. Mały piesek gania dookoła mnie i przygryza moje palce. Tymczasem do pokoju wchodzi mama Rufusa.

- Po całym domu Cię szukam urwisie! - i ja i Ticco momentalnie wlepiamy oczy w kobietę. Po chwili piesek rusza do przodu ku właścicielce, zatrzymuje się na skraju łóżka. Zauważam, że w jednej ręce Margaret coś trzyma.

- A co to? - wskazuje ruchem brody materiał spoczywający w jej dłoni.

- Kupiłam dzisiaj Ticco ubranko. Będzie miał już na zimę. Chcę żeby je przymierzył ale ciągle mi gdzieś ucieka skubany - wyciąga przed siebie kubraczek z małym puchowym kapturem - Co sądzisz? - otwieram usta z zachwytu.

- Jest przesłodki!

- Prawda? Mi też się bardzo spodobał. Dalej mały, wskakuj - pochyla się do przodu a piesek wskakuje na jej ramię - Lecimy zaraz spać, więc dobranoc Micky. Nie siedźcie zbyt długo.

- Dobrze. Dobranoc - odpowiadam wychodzącej kobiecie. Wstaje tuż za nią i zaglądam przez drzwi w stronę kuchni. W tym samym momencie słyszę dźwięk mikrofali sygnalizujący, że popcorn jest już gotowy. Widzę Rufusa wyjmującego i przesypującego przekąskę do szklanej miski. Po cichu schodzę po pięciu stopniach i przekraczam próg kuchni. Zachodzę chłopaka od tyłu i rzucam się na jego plecy - Atak!

- Haha. Co? Co ja Twój koń jestem? - kuchnia rozbrzmiewa naszym śmiechem. Rufus okręca się wokół siebie próbując mnie zrzucić. Po chwili upadamy na podłogę. Chłopak siada na moich biodrach, łapie jedną ręką za dłonie i przyciska do podłogi ponad moją głową - I co teraz? - próbuje wyrwać się z uścisku lecz jestem za słaby.

- Przykujesz mnie do łóżka? - grymas uśmiechu pojawia się na mojej twarzy.

- Gwałt - szybko pochyla się i całuje moją szyję. Śmieję się tak głośno, że zaczyna brakować mi tchu. Moja twarz przyjmuje purpurową barwę.

- Pomocy! - krzyczę przez śmiech. Po chwili uścisk łagodnieje a chłopak przybliża swoje usta do moich.

- Kocham Cię Micky - nasze usta łączą się w namiętnym pocałunku. Czuję jak nasze języki spotykają i zatracają we wspólnym tańcu. Gdy odrywamy się od siebie odpowiadam szeptem:

- Ja Ciebie też - Rufus chwyta mnie jedną ręką pod nogami, drugą przytrzymuje moje plecy i powoli prostuje się - Co robisz głupku?! - wykrzykuję.

- Zabieram mojego księcia do komnaty. Tylko musisz wziąć popcorn bo nie mam trzech rąk - spogląda na mnie dwuznacznie i podchodzi do blatu. Chwytam miskę i umieszczam ją między nami.

- Tylko idź ostrożnie - zanosi mnie do swojego pokoju i delikatnie kładzie na łóżku.

- Wybrałeś film?

- Nie. Bawiłem się z Ticco i chwilę rozmawiałem sobie z Panią mamą - przewracam się na łóżku robiąc miejsce mojemu szczęściu - Możesz Ty wybrać.

- Poczekaj - podchodzi do komputera i odpala przeglądarkę. Ja zaczynam podjadać popcorn. Po kilku minutach wstaje od komputera, gasi światło i dołącza do mnie.

- Co to za film? - pytam podając mu miskę.

- Jumanji - poznaje ten tytuł. Widziałem już go. Nie należy do moich ulubionych ale widząc iskrę szczęścia w oczach Rufusa nie chcąc go zasmucać. Przytulam się do niego i kładę głowę na jego torsie. Układamy się wygodnie i w ciszy oglądamy film podjadając popcorn. Po kilkunastu minutach film zaczyna mi się nudzić. Ale nie chcąc przerywać, przymykam oczy. Czuję jak brunet głaszcze mnie delikatnie ręką po plecach. Jego ciepło rozgrzewa mnie i sprawia, że pragnę zostać w jego objęciach na zawsze. Mógłbym nawet oglądać Jumanji kolejne dziesięć razy. Po czasie zaczyna ogarniać mnie znużenie. Młodzieniec zauważa, że mam zamknięte oczy.

- Ojejku, komuś się przysnęło - szepcze. Ja udaję, że śpię. Chłopak delikatnie przenosi moją głowę na łóżko i wstaje. Otwieram lekko oko by go obserwować. Podchodzi do komputera i zatrzymuje film. Wyłącza go i rusza z powrotem do łózka. Tymczasem ja, szybko przymykam oko. Gdy dociera do łóżka kładzie się delikatnie, tak aby mnie nie obudzić. Przytula mnie i całuje lekko w czoło.

- Dobranoc kochanie - po tych słowach opiera głowę o poduszkę i zamyka oczy. "Dobranoc" odpowiadam w myślach. Trafiłem na prawdziwy skarb, poznając go. Skupiam się na cudownym zapachu jego ciała i pozwalam by Morfeusz zabrał mnie do swojej dalekiej krainy.

Błędy MłodościOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz