Rozdział 2

129 13 0
                                    


Nadia wciąż myślała o nieznajomym ze snu, po wyjściu z domu wciąż wydawało jej się że widzi jego oczy i twarz w każdym mężczyźnie, czuła się jak obłąkana ale i spragniona, jego dotyk uzależniał, a jej ciało stało się wrażliwsze.

-Wszystko w porządku? Jesteś jakaś nieswoja?-dopytywała koleżanka w pracy

-Tak, w porządku, miałam tylko trochę problemy ze snem to wszystko. Wypiję kawę i zaraz mi przejdzie.-odpowiedziała Nadia chcąc jak najszybciej zbyć koleżankę.

A co jej miałaby powiedzieć? Że najpierw pół wieczora przegadała z duchem matki a potem do jej snu zakradł się mężczyzna, który także skradł jej spokój? Właśnie, spokój? Czym on w ogóle jest?

-Nadia, szef wzywa.

-Jasne, już idę.

Dziewczyna zastanawiała się co się stało i w jakiej sprawie ją wzywano, nigdy nie miała problemów w pracy i była dobrą pracownicą. Poprawiła włosy, obciągnęła spódnicę i pomaszerowała do gabinetu tak zwanego "Wielkiego brata", któremu ten przydomek nadali pracownicy, gdyby sam zainteresowany by o tym wiedział pewnie żadne z nich już by nie miało pracy.

Nadia podeszła do biurka sekretarki modląc się w duchu.

-Ja byłam proszona do gabinetu szefa.

-A tak, zapraszam.-powiedziała niewysoka brunetka wstając zza biurka i prowadząc do drzwi.

Gdy się otworzyły zdębiała, trudno jej było udawać opanowanie, gdy w pokoju byli ludzie, którzy decydowali o jej przyszłości.

-Ooo...,to pani, cieszę się że pani tak szybko przyszła, proszę usiąść.

-Nie dziękuję panu, postoję, mam jeszcze dużo pracy.

-Tak jak mówiłeś tato, wyjątkowa.-odezwał się drugi mężczyzna, który był identycznie podobny do mężczyzny z jej snów, wszystko się zgadzało, jasne niebieskie oczy, twarz, gęste, falujące na końcach dłuższe włosy,głos, na samo wspomnienie snu i tego że była w ramionach nieznajomego tak łudząco podobnego do mężczyzny stojącego naprzeciwko niej.

-Synu, poznaj proszę naszą najlepszą, najbardziej utalentowaną pracownicę jaką tylko niebiosa mogły sprowadzić, to pani Nadia Davis.(Dejwis).

Mężczyzna ruszył z miejsca i podszedł do Nadii, a jej dech zaparło,jego płynny krok, sam zapach pobudzał jej zmysły, nie wiedziała czy stać spokojnie, czy wymówić się zajęciami i salwować się ucieczką, a drzwi były za jej plecami. Zatrzymał się kilka centymetrów przed nią, ujął jej dłoń i ucałował każdą kostkę z osobna nie odrywając od niej wzroku.

-Przynęta zarzucona-pomyślał Adam, zadowolony z tego, że uda się mu ją zaskoczyć kiedy ona się dowie, że może być przy niej nie tylko we śnie, on też miał pewne zdolności w zanadrzu, a dla Nadii był gotów zrobić z nich użytek i zrobić wszystko inne.

-N..Nadia jestem, miło mi, panowie wybaczą ale muszę już iść, czeka mnie jeszcze dużo pracy.

-I do tego nieśmiała-odezwał się nieznajomy.

-Czy pan coś insynuuje?

-Ależ skąd.-odparł rozbawiony jej reakcją ale i tym że znów go zaskoczyła okazując że ma pazurki.

-Oprowadziłbym cię synu po włościach ale jestem już umówiony więc pani Nadia cię oprowadzi.

-Nie szkodzi tato, może innym razem, nie chcę nadwyrężać czasu twojego pracownika.

„(Nie)zwykłe....?...."Where stories live. Discover now