Rozdział 9

67 6 2
                                    


Kolejny koszmar obudził mnie ze snu, usiadłam na łóżku otulając ramionami kolana i cicho szlochając. Czy to już nigdy się nie skończy? Czy nie będę mogła normalnie żyć? Spojrzałam w bok, Adam nadal spał, jest taki kochany, zaborczy i słodki i potrafi mnie doprowadzić do utraty zmysłów, ale zasługuje na kogoś lepszego niż na taką wariatkę niż ja. Powoli i delikatnie podnoszę się z łóżka, podchodzę do szafy, wyciągam walizkę i kładę do niej najpotrzebniejsze rzeczy, postanawiam jeszcze wziąć szybki prysznic i napisać list do śpiącego anioła. Tylko co ja mu napiszę? Dziękuję za wszystko ale już cię nie potrzebuję? Albo wybacz ale nie mam innego wyjścia, zasługujesz na kogoś lepszego, normalniejszego, a ja taka nie jestem? No co?

W końcu taka jest prawda.

Pojawił się w moim życiu i pokazał, jak wiele mogę zrobić i że mogę być nadal sobą, ale to nie wystarczy bo przeszłość i to co jest w moich rękach i glowie mnie prześladuje, zatruwa życie mi i innym wokół, jedyne co otrzymuję od ludzi i życia to litość, której nie chcę i nie potrzebuję.

Po szybkim prysznicu siadam w kuchni z notatnikiem i długopisem nie wiedząc jak ująć w słowa moje uczucia i myśli, by nie urazić Adama, za którym będę bardziej niż bardzo tęsknić.

Adamie!

Nie to zbyt oficjalnie.

Mój Kochany Aniele.

Tak, zdecydowanie lepiej.

Mój Kochany Aniele,

Dziękuję Ci za wszystko co dla mnie zrobiłeś, za to że dałeś mi posmakować jak to jest być normalnym człowiekiem i kobietą zarazem, choć to śmieszne bo tak na prawdę nią jestem, choć nie w pełni bo nadal jestem dziwadłem, znaczy dziewicą, z którą nie chciałeś się kochać, co akurat rozumiem bo kto by chciał mieć taki ciężar na głowie?

Dzięki Tobie nauczyłam się tak postrzegać siebie. Właśnie... siebie...ja muszę być bardziej odpowiedzialna za siebie, za moje życie, nie mogę Cię do niego wciągać, muszę sobie radzić sama, nie chcę być ciągle na czyjejś łasce, nie potrzebuję litości choć mówiłeś, że nie kieruje Tobą litość. Wkroczyłeś do mojego życia i wreszcie coś zaczęło się w nim dziać, totalny chaos,ale w pozytywnym znaczeniu, dałeś mi nadzieję, że mogę przywrócić życie i ofiarować nowe mojej mamie za co jestem ci także wdzięczna jak i za każdą chwilę z Tobą, gdy mnie wysłuchałeś, wytrzymałeś ze mną ale dłużej nie musisz, uwalniam cię od zobowiązania niańczenia mnie,

dlatego właśnie wyjeżdżam na jakiś czas, będzie lepiej jeśli Ty także wrócisz do siebie i zapomnisz o mnie. Nie szukaj mnie, po prostu rób dalej to co robisz, pomagaj i bądź szczęśliwy.

Twoja na zawsze

Nadia

Nadia

Zerwałam kartkę, położyłam na stole przyciskając ją częściowo notesem, otarłam łzy i z walizką wyszłam z mieszkania, a po niecałych 5 minutach złapałam taksówkę na lotnisko, modląc się by znalazł się bilet na jakiś lot wszystko jedno gdzie, a może by tak odwiedzić babcię? Dawno nie byłam w Meksyku, tak zdecydowanie ciepły klimat i babcine towarzystwo dobrze mi zrobią. Spojrzałam jeszcze raz na okno mojego mieszkania, w którym spał mój już nie muszący się o mnie troszczyć mężczyzna. Żegnaj Adamie-wyszeptałam, spuściłam twarz i oparłam głowę o szybę wycierając samotnie spływające łzy z moich policzków.

-To dokąd panienko?-zapytał kierowca

-Na lotnisko proszę.

-Się robi.

„(Nie)zwykłe....?...."Where stories live. Discover now