Rozdział 3

107 11 0
                                    

Co on sobie do cholery wyobraża, że może się tak nagle pojawić i rządzić moim życiem? Mowy nie ma, nie takim jak on dawałam radę, jednak jest w nim coś co nie daje mi spokoju, jest coś co kryje się za tym wszystkim, może on byłby wart przetrzymania go trochę dłużej by czegoś się o sobie dowiedzieć, dowiedzieć o tym czymś czego obawiają się ci, którzy myślałam że istnieją tylko w pięknych bajkach opowiadanych mi przez mamę, właśnie mamę....

Muszę z nią porozmawiać i znaleźć inne wyjście, żeby wykorzystać tą chodzącą za mną przybłędę i ocalić siebie od tego czegoś co czuję przy nim. Na prawdę jestem zmęczona to był długi i ciężki dzień i bardzo pokręcony, przydałaby mi się kąpiel albo kieliszek wina wypity przy kominku przy relaksującej muzyce, ale krótka drzemka musi wystarczyć. Położyłam się na kanapie, otuliłam kocem, przyłożyłam głowę do poduszki i zaczęłam oddychać głęboko by zwolnić nie tylko oddech ale i bicie serca, próbując nie wspominać tego jak Adam mnie całował, dotykał, och co za nieznośny typ i nieznośne uczucie. Ubiłam poduszkę jeszcze dwa razy i odpłynęłam.

-Mamo, mamusiu jesteś tu? Musimy porozmawiać o twoim wysłańcu. Proszę mamo nie mam już sił na tę gierki, muszę wiedzieć co się dzieje, a tylko na ciebie mogę liczyć.

-Coś się stało kochanie?-usłyszałam głos mamy za sobą i aż podskoczyłam, zawsze we śnie pojawiała się jak niespodzianka wyskakująca z urodzinowego tortu.

-Tak stało się, i nie chcę by się działo, wycofaj swojego „zięciunia" zanim obiję mu buźkę. Bezczelny typ nie wiadomo co sobie wyobraża. Wtrąca się w moje życie, robi scenę przed moim przyjacielem i upokorzył mnie w pracy, a potem przełożył mnie przez ramię i zaniósł do mojego mieszkania a tam....

-Zrobił ci coś?

-Rzucił się na mnie jak wygłodniały wilk ale do niczego więcej nie doszło bo go wyrzuciłam.

-Wyrzuciłaś? Tak po prostu?

-Tak, wkurzył mnie.

-Hahahaha :D szkoda córeczko że mnie przy tym nie było, zdecydowanie wrodziłaś się we mnie.

-Każesz mu mnie zostawić w spokoju?

-Kochanie, żeby to było takie proste, to nie ode mnie zależy, nie jestem jego przełożoną, poza tym on już pokazał co o tym myśli jak widzę.

-Wpadnięcie do mojego życia jak gwałtowny huragan jeśli to masz na myśli? Czy całowanie do utraty tchu i ubzduranie sobie że niby jestem „jego"?

-Widzę, że mocno cię to wzburzyło?

-Wzburzyło? Mamo to za mało powiedziane, on jest...., to się nie uda, sama wiesz jaka jestem.

-Dlatego zamierzasz mu utrudniać? Kwiatuszku mój, wiesz ile szczęścia mi dałaś...

-I ile dawałam ci popalić....-odburknęłam

-Przerywasz.

-Przepraszam mamo.

-Fakt nie było lekko, ale pamiętasz co ci mówiłam?

-Tak, że w życiu nigdy nie jest łatwo i nie należy iść na łatwiznę, czasami łatwiejsza droga nie jest tą lepszą, czasem warto się pomęczyć by mieć satysfakcję choćby z samego siebie.

-Dokładnie tak córciu, tak samo jest z Adamem, on chce ci pomóc, dać ci to na co zasługujesz.

-Mamuś, ja na nic nie zasługuję, i ja nie potrzebuję pomocy czy litości, wystarczająco czuję się upośledzona przez to coś co mam.

„(Nie)zwykłe....?...."Where stories live. Discover now