*04*

3.3K 291 18
                                    


Zayn

Wysiadłem z samochodu. Matt nie miał odwagi. Otumanienie spowodowane przez alkohol zniknęło. Zaczęło do mnie docierać, co się wydarzyło. Deszcz wciąż padał odbijając się o powierzchnie asfaltu. Na ziemi ktoś leżał. Drobna postać była nieruchoma. Podbiegłem do niej. To był chłopak, niższy ode mnie blondyn. Od razu go poznałem. To był Niall. Strach wrócił do mnie ze zdwojoną siłą. Drżącymi rękoma wydobyłem komórkę ze swojej kieszeni. Wybrałem numer do pogotowia. Mój głos także drżał a pod koniec całkiem się już załamywał.

- Niall - zawołałem chcąc, aby na mnie spojrzał.

Piękne, niebieskie tęczówki zwróciły się w moją stronę. Obraz powoli mi się rozmywał przez zbierające się w oczach łzy. Spojrzałem się za siebie, gdy usłyszałem odgłos auta. Matt wycofał samochód i zniknął z miejsca wypadku. Uciekł. Najzwyczajniej w świecie uciekł! Niall po chwili zamknął oczy, ale nie mogłem mu pozwolić odejść. Za wszelką cenę starałem zatrzymać go przy sobie.


*********&&*&&*********


Niall

Ubranie całkowicie mi przemokło. Coś czułem, że następnego dnia będę chory. Jeszcze trochę, kilka metrów i będę w domu. Wezmę długą, gorącą kąpiel i do rana zakopie się pod kocem oglądając seriale. Gdy przechodziłem przez ulicę, zadzwonił mi telefon. Nie moglem go wyjąć, gdyż suwak mojej bluzy się zaciął. Zakląłem tracąc już cierpliwość. Nagle usłyszałem huk i poczułem okropny ból. Nie za bardzo wiedziałem co się wokół mnie dzieje. Szumiało mi w uszach i głowa bardzo mnie bolała. Nawet podczas kaca nie czułem się aż tak źle. Bolało mnie niemal wszystko. Gdybym tylko mógł, na pewno bym krzyczał. Po chwili, która wydała mi się dłużyc w nieskończoność, zaczęło robić mi się zimno. Krople deszczu padały na moją twarz, rozmazując obraz. Ból z czasem zaczął mijać i już nic nie czułem. Chciałem podnieść się z tej zimnej ziemi, ale nie byłem w stanie się poruszyć. Ktoś do mnie podszedł. Zdziwiłem się widząc Zayna. Tego Zayna. Nie wypiłem aż tak dużo, abym miał halucynacje. Na pewno nie.

- Niall - usłyszałem znajomy głos.

Zmusiłem się do lekkiego uśmiechu. Zayn płakał, albo tylko mi się wydawało. To pewnie deszcz - pomyślałem.

- Zayn... - chciałem zapytać się co tu robi, ale nie miałem siły dokończyć zdania.

- Karetka już jedzie, wytrzymaj proszę - powiedział drżącym głosem. - Będzie dobrze.

Ostatnim razem tak bardzo się o mnie martwił, kiedy to w podstawówce wpadłem do przerębli w jeziorze podczas jazdy na łyżwach. Wyciągnął mnie wtedy z lodowatej wody i pożyczył swoją kurtkę. Zabrał mnie do domu, podczas gdy ja trząsłem się z zimna. Siedział u mnie w pokoju przez kilka godzin, a nawet został na noc. Chciał mieć pewność, że wszystko ze mną w porządku. Opowiadał mi różne ciekawe i śmieszne historie, twierdząc, że wydarzyły się naprawdę, ale ja wiedziałem, że zmyślał. Teraz też wiedziałem, że nie mówi mi prawdy. Byłem wykończony. Nigdy nie byłem aż tak padnięty. Zawsze uważałem, że nie da się mnie tak łatwo zmęczyć, ale to jednak możliwe. Zamknąłem oczy, czując jak powieki coraz bardziej mi ciążą, powoli odpływając. Co chwilę powracałem do rzeczywistości, budzony przez Zayna. Byłem na niego zły za to, że nie pozwala mi odpocząć. Chciałem powiedzieć, żeby tego nie robił, że jak się wyśpię to dopiero porozmawiamy. Gdy ponownie otworzyłem oczy, znajdowałem się w karetce. Obok mnie nie było Zayna, tylko obcy ludzie. Znowu odszedł - pomyślałem - Zostawił mnie po raz kolejny bez słowa.

Starsza kobieta świeciła mi po oczach. Oni też nie pozwalali mi zasnąć. Nie rozumiałem za bardzo po co są ci wszyscy ludzie i co się ze mną dzieje. Wychwytywałem tylko strzępki słów z rozmów. ,,Wypadek'' , ,,Potrącenie'', ,,Liczne złamania''.


*********&&*&&*********


Zayn


Gdy zabierali blondyna nie pozwolili mi z nim jechać. Z rozmowy lekarzy wywnioskowałem, że jego stan jest ciężki. Stałem w tym samym miejscu, kiedy dotarła do nas karetka. Na asfalcie został tylko słaby ślad krwi, stopniowo zmywany przez deszcz. Przed oczami wciąż miałem obraz niebieskich tęczówek Nialla. Nie mogłem bezczynnie stać. Wróciłem do mieszkania. Zmieniłem ubrania i zamówiłem taksówkę. Pojechałem do szpitala. Lekarze, wciąż zajmowali się Horanem a ja nie mogłem nic teraz zrobić. Kręciłem się w tą i z powrotem po korytarzu. Nie mogłem znaleźć sobie miejsca. W końcu wybrałem numer do Stylesa. Odebrał dopiero za trzecim razem.

- Harry? - zacząłem powoli, gdy zgłosił się w słuchawce, kontynuowałem - Możecie przyjechać do szpitala? Chodzi o Nialla. On miał wypadek i ... przyjedźcie jak najszybciej - poprosiłem, czując na nowo wzbierające się łzy.

Rozłączyłem się, chowając komórkę do kieszeni na wszelki wypadek, gdyż miałem ogromną ochotę roztrzaskać ją o ścianę. Wciąż nie docierało do mnie co się wydarzyło. Zastanawiałem się co muszę powiedzieć Harry'emu i Louisowi. Niall na pewno wyjdzie z tego. Zawsze był silny i da radę. Potok myśli przerwał mi odgłos otwieranych drzwi. Na korytarz wyszedł lekarz w białym fartuchu lekarskim. Czułem jak ściska mi się gardło, jakbym się dusił i nie mógł złapać powietrza.

- Co z nim? Przeżyje, prawda? - zapytałem z nadzieją w głosie zupełnie już nie kontrolując łez, spływających po moim policzku.

Na Zawsze ~ Ziall ✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz