Clary otworzyła oczy i jęknęła gdy światło słoneczne padło na jej twarz. Zamrugała.
– No na reszcie się obudziłaś, już zaczynałem się martwić. – Słysząc ten znajomy głos w jednej chwili usiadła na łóżku i syknęła z bólu gdy jej głowa zaczęła pulsować. – Masz, wypij to. – Powiedział Sebastian wręczając jej kubek z parującym... śmierdzącym czymś.
– Co to jest? – Wychrypiała przypominając sobie, co się stało. Zgodziła się z nim iść. A on obiecał, że będzie miły i jej nie skrzywdzi. Nie miała gwarancji i... Cholera, wszyscy zapewne wychodzili z siebie, albo będą, kiedy dowiedzą się, że zniknęła w środku nocy bez żadnych śladów.
– Pomaga na ból głowy. – Wzruszył ramionami. Wzięła łyk i skrzywiła się. Smakowało okropnie. – Zrobiłem ci śniadanie. Zejdź na dół do kuchni kiedy się już przebierzesz.
Skinęła głową, a on wyszedł z pokoju. Po chwili podeszła do szafy i stanęła jak zamurowana. Jej zawartość wyglądała zupełnie tak samo, jak tej z ruchomego domu Valentine'a. Chyba, że... Nie. Nie możliwe. Sama go zniszczyła.
Postanowiła się teraz w to nie zagłębiać i kiedy ubrała się w czarny podkoszulek i czarne jeansy zeszła na dół bez problemu odnajdując kuchnię. Sebastian już na nią czekał.
– Myślałam, że nie umiesz gotować. – Odpowiedziała patrząc na niego powątpiewająco. Wzruszył ramionami.
– Do przygotowania tostów chyba nie potrzeba być filozofem, prawda? – Popatrzył na blat, na którym stało przygotowane śniadanie. – Chociaż z drugiej strony mam wrażenie, że to piekielne przyziemne cholerstwo nieco przypaliło te kromki. – Podążyła za jego wzrokiem i parsknęła śmiechem.
Widząc jego pytającą minę nie mogła się powstrzymać. Na anioła... te tosty były całe brązowe, w niektórych miejscach właściwie czarne. Śmiała się aż do łez widząc je i jego zdezorientowaną minę. Kiedy się opanowała powiedziała:
– Próbowałeś ich chociaż? Bo wyglądają na niejadalne.
– Naprawdę? – Przyglądał się kanapkom morderczym wzrokiem, zupełnie jakby to była ich wina, że je przypalił. W końcu po raz kolejny wzruszył ramionami. – Co powiesz na winogrona? – Zapytał przesuwając w jej stronę kosz z owocami. Znowu się zaśmiała, jednak przestała widząc, że cały czas na nią patrzy.
– O co chodzi? Mam coś na twarzy? – Zapytała przecierając policzki.
– Nie. Po prostu ładnie ci z uśmiechem. Powinnaś to robić częściej.
Poczuła, jak jej policzki się rumienią. Nic nie powiedziała. Zamiast tego wbiła wzrok w owoce przed nią. Zapowiadał się długi dzień.
*******************************************************
Tak oto wygląda dzień pierwszy. Planujemy dodawać krótkie rozdziały, coś w rodzaju "dziennika", zobaczymy, co z tego wyjdzie, a jak na razie macie wprowadzenie. Mamy nadzieję, że Wam się podoba i zapraszamy na kolejne ;)
CZYTASZ
Dary anioła - 30 dni
Fanfiction„- Daj mi miesiąc. Daj mi trzydzieści dni bym mógł udowodnić ci, że nie jestem tym, za kogo mnie masz. Pozwól mi udowodnić, że nie jestem potworem" Alternatywne zakończenie serii "Dary Anioła" Cassandry Clare. ***************************************...