Dzień 10

397 40 2
                                    

Poranek zaczął się tak samo jak wczoraj. Sebastian znowu wpadł do jej pokoju o nieludzkiej porze i kazał jej się przebrać, nawet nie dając szansy na wypowiedzenie choćby słowa. Nie protestowała, mimo, że po wczorajszym treningu bolały ją wszystkie mięśnie. Tak, nawet te, o których istnieniu nie miała bladego pojęcia.

– Łap. – Ledwo zdążyła ukończyć rozgrzewkę, a Sebastian rzucił w jej stronę jakąś tyczkę. Udało jej się ją złapać.

– Po co te patyki? – Zapytała podchodząc do niego.

– Dzisiaj nauczę cię obsługiwać się tymi patykami jak je nazwałaś. Atak, obrona i te sprawy. I tak na przyszłość: zacznij wreszcie się ruszać, bo wczoraj wypadłaś naprawdę beznadziejnie. – Nie zdążyła powiedzieć nawet słowa. Powinna się już do tego przyzwyczaić. – Broń się – rzucił.

I zanim zorientowała się o co chodzi, wybił jej tyczkę z rąk. A potem uderzył w ramię. Zabolało jak cholera.

– Zwariowałeś? – Zapytała z pretensjami rozmasowując przy tym ramię. Na pewno będzie siniak.

– Myślisz, że twój przeciwnik będzie czekał, aż się przygotujesz, by móc stoczyć z tobą uczciwą walkę? – Zapytał kpiąco. – Nie odpowiadaj. – Zamknęła usta. Podał jej tyczkę. – Musisz nauczyć się reagować na nadchodzące ciosy i odpierać je. A przede wszystkim przewidywać kolejne ruchy wroga.

– I niby jak twoim zdaniem mam to zrobić?

– Zasada pierwsza: nie daj się rozproszyć. – Wykonał tak szybki ruch, że ledwo zdążyła unieść kij, aby zablokować cios. – Zasada druga: miej oczy dookoła głowy. – Coś nagle świsnęło obok niej i uderzyło ją w ramię.

Jakimś cudem udało jej się podeprzeć tyczką i zachwiała się do tyłu. Okazało się, że z sufitu spadł uwiązany na linie worek wypełniony czymś sypkim. Sebastian uderzył po raz kolejny. Zablokowała cios.

– Zasada trzecia: równowaga i skupienie.

– Że co?

Nie odpowiedział na jej pytanie. Wybił jej tyczkę z rąk i podciął nogi, a gdy próbowała złapać równowagę uderzył ją tyczką.

– Czy ty wreszcie przestaniesz się rozpraszać i skupisz na treningu? – Pociągnął ja tak mocno, że poleciała do przodu i podparła się rękami, by nie uderzyć twarzą w podłogę. – Zasada czwarta: NIGDY nie ufaj swojemu przeciwnikowi.

Nie mogła powstrzymać krzyku bólu gdy poczuła uderzenie. Zacisnęła zęby.

– Czy. Ty. Właśnie. Uderzyłeś. Mnie. W. Tyłek. Tym. Badylem? – Wysyczała przez zaciśnięte zęby, odwracając się w jego stronę.

– Może to wreszcie cię ruszy. – Wzruszył ramionami. – Broń się.

Dary anioła - 30 dniOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz