Dzień 12

399 40 1
                                    

To był dopiero początek, a ona (albo raczej jej obolałe mięśnie) już żałowała, że dała namówić się na te całe szkolenia. Nie mniej jednak wielką satysfakcją było dla niej to, że udało jej się uderzyć Sebastiana. Podczas gdy on niejednokrotnie zdążył spuścić jej niezłe lanie... Ale liczą się efekty.

 Zarówno on, jak i ona byli zaskoczeni, kiedy oberwał od niej w brzuch tak mocno, że stracił dech. Początkowo była strasznie przestraszona, już miała zacząć go pytać, czy nic mu nie jest i go przepraszać, ale on wyprostował się i z uśmiechem powiedział "dobra robota". Od tamtej pory przestała się tak martwić.

 Najcięższe były noce. Tej nocy przykładowo po raz kolejny miała koszmar, przez co przewracała się na łóżku przez kilka godzin nie mogąc zasnąć, przez co rano wyglądała jak trup. Czego oczywiście nie omieszkał skomentować Sebastian.

– Wyglądasz jak zombie - powiedział kiedy tylko przekroczyła prób kuchni. Burknęła coś, sama nie wiedząc co. – Tak, tobie również dzień dobry. Cieszę się, że zapytałaś jak wyglądają dzisiejsze plany na trening – I tak drażnił się z nią przez całe śniadanie.

[...]

 Przy obiedzie to on z kolei zachowywał się dziwnie. To znaczy dziwniej niż zwykle.

– Stało się coś? - zapytała w końcu, nie mogąc znieść głuchej ciszy, która dzwoniła jej w uszach.

– Hm? Nie. To znaczy tak. To znaczy... Ech. – Przeczesał włosy palcami. – Muszę wyjechać na jakiś czas. Jutro z samego rana.

– Na jak długo? – Zapytała zaskoczona.

– Dzień, góra dwa.

– I co niby ja mam robić przez te dwa dni? – Nie podobało jej się to. Co więcej, miała jakieś złe przeczucie.

– Nie wiem. Możesz rysować, czytać, nawet trenować, jest też fortepian, na pewno znajdziesz coś dla siebie. – Wzruszył ramionami, jednak widziała, że jemu też nie uśmiecha się perspektywa pozostawienia jej samej.

– A nie możesz mnie zabrać ze sobą? – Jego spojrzenie spochmurniało.

– To nie jest dobry pomysł...

– Dlaczego?

– To zbyt niebezpieczne. To po pierwsze. A po drugie nie mogę się rozpraszać, a na pewno bym to robił wiedząc, że muszę zająć się jeszcze tobą.

– Umiem się sobą zająć. – Skrzyżowała ramiona na piersiach i popatrzyła na niego wyzywająco.

– Przykro mi, ale nie. Zostajesz tutaj. I nie ma ale - dodał widząc, że chce protestować.

Westchnęła. Nie podobała jej się taka perspektywa spędzenia kilku najbliższych dni. Ale jak mus to mus... Może znajdzie sposób by skontaktować się z Jace'm...

– No dobra, niech ci będzie. – Westchnęła w końcu.

Dary anioła - 30 dniOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz