Dzień 15

571 53 22
                                    

Obudziła się w paskudnym nastroju, z bólem brzucha i wielką ochotą zakopania się pod kocem, i spędzenia tam reszty swojego nędznego życia. Wiedziała co to oznacza. Aniele, dlaczego? Pomyślała i zwlekła się z łóżka.

Na wpół śpiąca poczłapała do łazienki i przyjrzała się sobie w lustrze. Wyglądała jak trup. Doprowadziła się do porządku i przebrała się. Zeszła na dół, gdzie Sebastian już przygotowywał śniadanie. Była taka głodna, że nawet nie miała zamiaru marudzić o tym, jakie to ono jest wstrętne.

– Dobrze się czujesz? – zapytał odwracając się w jej stronę z talerzem pełnym potarganych naleśników. Nawet nie umiał ich dobrze przewrócić... – Nic nie mówisz. Stało się coś?

– Nie. Po prostu boli mnie brzuch. Masz może jakieś zioła? Pokrzywę na przykład? – Popatrzył na nią dziwnie. Westchnęła. – Nieważne, zapomnij. Po prostu daj spokój – dodała gdy otworzył usta, by coś powiedzieć.

Rano przeszukała całą łazienkę, ale czego oczekiwała? Przecież to facet.

– No dobra, smacznego.

– Mhm.

Kiedy zjedli Sebastian posprzątał po stole i wsadził naczynia do zmywarki. Jak to możliwe, że jej wcześniej nie zauważyła? Z resztą...

– Gotowa na trening? – Zapytał przerywając jej bezsensowne przemyślenia.

– W zasadzie to chciałabym... muszę gdzieś iść.

– Gdzie? – zapytał podejrzliwie.

– Do sklepu, na zakupy.

Parsknął.

– Naprawdę? Po co? Przecież masz tu wszystko. – Szczerze? Zaczynał irytować ją jak cholera.

– Nie. A jeśli tak bardzo mi nie ufasz, to po prostu chodź ze mną, nie ucieknę ci. – Przewróciła oczami. – Muszę tylko coś kupić.

– Nie.

– Dlaczego nie?

– Bo nie. Potrzebujesz czegoś? Skończyły ci się farby? Płótna? Mogę posłać jednego z moich łowców, żeby ci kupił.

– Nie wydaje mi się, żeby twoi łowcy wiedzieli jaki rozmiar tamponu jest mi potrzebny – warknęła wściekła.

Jego mina.Na anioła, ta mina... ledwo powstrzymywała się przed pokazaniem jak bardzo ją bawi i wybuchnięciem śmiechem. Zamarł w miejscu i przez chwilę patrzył na nią zaskoczony.

– Co? – zapytał w końcu. Bawiło ją jego zażenowanie.

– Wiesz, braciszku... w życiu każdej kobiety mniej więcej co miesiąc pojawia się krwa...

– Dobra, rozumiem, nie musisz kończyć. Pójdziemy na te zakupy. – Przerwał jej dziwnym głosem. Uśmiechnęła się do niego złośliwie. Aż jej się humor poprawił. – Przebierz się w coś normalnego. Zaraz przyjdę – i mówiąc to wyszedł z kuchni.

Tym razem nie mogła powstrzymać się przed parsknięciem.

– Gotowa? – Zapytał zjawiając się w kuchni po kilku minutach. Popatrzyła na niego. Miał na sobie bojowy strój i zabrał miecz, ale nie skomentowała tego.

– Jasne. A tak w ogóle, to gdzie jesteśmy?

– Gdzieś w Niemczech. – Machnął ręką.

***

– Idę do siebie. – Mruknął kiedy weszli do domu.

Odbyło się bez żadnych niespodzianek, jednak ona przez cały czas robiła wszystko, żeby go zirytować i sprawić, żeby poczuł się jeszcze bardziej zażenowany. Niestety, udało jej się tylko to pierwsze, ale przynajmniej się uśmiała. Kto by pomyślał...

*********************************************

Na wstępie zaznaczę, że tego rozdziału miało w ogóle nie być.

Cicho bądź, bo miał. Czyż Jonathan nie jest słodki kiedy jest zażenowany? XD

No dobra, niech ci będzie...

Jej!

W każdym razie: przepraszamy, że tak długo to trwało, jednak trochę się pokłóciłyśmy, ja miałam sporo na głowie i tak wyszło. Mamy nowy rozdział i dziękujemy wam za tysiąc wyświetleń. Wow, jesteśmy pod wrażeniem <3

Mamy nadzieję, że Wam się podobało ;)

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Jun 22, 2017 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Dary anioła - 30 dniOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz