Jadłam sobie rządek mojej ulubionej mlecznej czekolady z solą, a tu nagle patrze 16.15. Ubrałam się szybko, zamek w bucie akurat teraz pierdną. Leciałam na zabój przez pół miasto-wsi bo nie wiem jak nazywać skandynawskie miasta. Składają się z centra ze sklepami i rozległych przedmieści.
- Mathe pewnie czeka już dobre kilkadziesiąt minut, a ja się opipczam w domu.
Okazało się, że to ja czekałam kilka minut na nią, a nie ona na mnie. Kilkoro małych dzieci bawiło się wokół mnie. Chcieli bawić się razem ze mną, ale ja odmawiałam.Nagle zauważyłam, że Mathe zmierza w stronę oazy zabawy. Sofie: o hej
Mathe: sorry spuźniłam się? Długo tak stoisz
Sofie: nie, rozumiem, ale mogłaś dać jakiś znak-powiedziałam ze złością bo było mi bardzo zimno, a śpieszyłam się do domu.