Nadszedł dzień wyboru. Nie byłam zbytnio zestresowana, ponieważ wiedziałam, że nie zmienię frakcji. Nie wyobrażałam sobie życia poza Nieustraszonymi.
Na ceremonii bez zastanowienia wybrałam moją frakcję i dołączyłam do moich rodziców.
Po całym wydarzeniu szybko przejechaliśmy do bazy, a tam przedstawił się nam instruktor.
-Dla tych nieogarniętych, którzy jeszcze mnie nie znają, mam na imię Eric. Będę waszym instruktorem razem z Karen, ale ona ma dziś ważniejsze sprawy.
Nieustraszony przeszedł przed naszym szeregiem i nagle zatrzymał się przede mną.
-Taka chudzinka w Nieustraszonych? Jesteś pewna, że dasz sobie radę?
-Mogę pokazać co potrafię, szefie.
-Proszę bardzo.- rozłożył ręce.- Obezwładnij mnie.
Kilkoma ruchami powaliłam Erica na ziemię i unieruchomiłam jego ręce. Szarpał się mocno, ale mój chwyt był na tyle dobry, że nie używając dużo siły i energii mogłam sprawić, że instruktor i ktokolwiek inny nie mógł się ruszyć.
Nagle ku mojemu zdziwieniu ofiara zrzuciła mnie z siebie. Wstał, poprawił ubranie i powiedział:
-Co się tak gapicie?! Naszej chudzince należą się brawa.
Wszyscy zaczęli wiwatować i klaskać. Instruktor podał mi rękę i pomógł mi wstać.
-Imię chudzinko.
-Hmm?- byłam strasznie zaskoczona.
-Twoje imię?
-Aaa, no tak. Sophie.
-Dobra robota Sophie. Masz u mnie plusa, a to wielkie wyróżnienie.
Wróciłam do szeregu. Mój dobry znajomy za szkoły Joshua poklepał mnie po plecach.
-To mu pokazałaś młoda!- był prawie rok starszy ode mnie.- Nauczysz mnie tego?
-To chwyt tylko dla wybranych. Żeby się go nauczyć, musisz doświadczyć go na własnej skórze, hahah.
-Uciszyć się!- krzyknął Eric.- Jesteście tutaj, jak już wiecie, po to by pokazać, że jesteście najlepsi i godni nazwania siebie Nieustraszonymi. Ale dosyć tego gadania. Wiecie gdzie będziecie spać?
-Tak!- krzyknęliśmy chórem.
-No to w takim razie to wszystko na dzisiaj. Jutro zaczynacie trening. Odmaszerować!
Postanowiliśmy pójść na spacer.
-Dałaś mu niezły wycisk Sophie.- pochwalił mnie Uriah.- Jak to zrobiłaś?
-To taki specjalny chwyt. Tata mnie go nauczył.
-No to wszystko jasne. Zazdroszcze ci. Mieć ojca, który jest jednym z liderów to jest coś. Pewnie Erica też poznałaś osobiście już wcześniej co?
-Noo. Tak. Ale chyba nie za bardzo się polubiliśmy. On nawet nie zapamiętał mojego imienia, a ja cholernie się go boję.
-Jasne, jasne. Gdybyś się tak bała nie zrobiłabyś tego.
-To inna sytuacja. Chciałam zrobić "dobre wrażenie". A teraz się zamknijcie bo on tu właśnie idzie.
-Pewnie przyszedł zaprosić cię na randkę. Opowiesz nam jak było?- szepnął mi do ucha Josh.
Uderzyłam go z całej siły w bark. Jednak było coś w tym co mówił, bo Eric widocznie szedł w moją stronę.
-Chudzinka do mnie!
-Uuuu.- zaryczeli Uriah i Josh.
-Ja mam imię!- zawołałam.- A wy dwaj lepiej się zamknijcie.
-Chudzinka to imię? Nie wiedziałem.
Podeszłam do niego.
-O co chodzi szefie?
-Jutro bądź na treningu 20 minut wcześniej.
-Ale...czemu?
-To rozkaz. Gdy ktoś ci rozkazuje, a szczególnie ja, nie masz prawa zadawać pytań, jasne?
-Jasne...ważniaku.- dodałam pod nosem.
-Coś ty powiedziała?
-Nic, szefie.
-No ja myślę. Do zobaczenia jutro chudzinko.
Kiedy się odwrócił, pobiegłam dogonić moich przyjaciół.
-I co? Będzie randka? Hahah.
-Zamknij się już. Mam być jutro 20 minut wcześniej i "jak ktoś mi rozkazuje nie mam prawa zadawać pytań".
-Czyli jednak randka, hahah. A tak serio to nie przejmuj się nim. Jest stuknięty.
CZYTASZ
On jest taki
FanfictionSophie nie zmieniając frakcji dołącza do Nieustraszoności. Tam poznaje intrygującego instruktora Erica. Opowieść skończona. Okładka od @GrandyCayman Dziękuję jest niesamowita 💓💓💓