Następnego dnia znowu przechodziliśmy nasze krajobrazy strachu. Gdy już wybudziłam się z symulacji byłam roztrzęsiona i rzuciłam się na Erica, który stał przede mną.
-Hej! Spokój! To się nie działo naprawdę.
-SKOŃCZ PIERDOLIĆ! Wiem o tym! Nie musisz mi przypominać!
-Nie musisz tego tak przeżywać.-powiedział spokojnie.
-Tak? Zobaczymy jak ty będziesz przeżywać.- wzięłam strzykawkę z blatu i wbiłam jemu, a potem sobie w szyje.
Na początku zobaczyłam ciemność. Oprócz czerni dookoła widziałam szeroko otwarte oczy Erica.
-I co zrobiłaś?!
-Chciałam tylko coś sprawdzić. Teraz ty bądź spokojny.
Oddychał głęboko. Pobiegliśmy przed siebie i po chwili znaleźliśmy drzwi. Następną sceną był ring. Stał na nim Cztery. Złapał Erica w pasie i przewrócił na ziemię.
-I co? Już nie jesteś taki dobry. Przegrywasz. Jak zwykle.
Uderzyłam go z całej siły w twarz.
-Zamknij się. Osiągnął więcej niż ty.
Cztery zniknął. Zamiast niego pojawili się Nieustraszeni. Zaczęli pokazywać w naszą stronę i śmiać się. Eric przez chwilę stał osłupiony, ale gdy się otrząsnął zaczął na nich krzyczeć.
-Zamknijcie się! Póki co ja tu rządzę.
Zniknęli.
W kolejnej scenie zobaczyłam Maxa.
-Słuchaj Eric. Cztery zostaję nowym liderem. Przykro mi. Będziesz musiał żyć z bezfrakcyjnymi.
-Przecież działałem zgodnie z naszymi planami. O co chodzi?
-Jestem po prostu lepszy, Eric. Pogódź się z tym.-odezwał się Cztery.
-Nie pozbędziecie się mnie. Nie teraz! Powalił oby dwóch na ziemię.
Nagle zobaczyłam Chicago. Moje miasto. Ale jakby bardziej zniszczone. Zmiażdżone. Wokół biegali bezfrakcyjni, a na jedynym niezniszczonym budynku wisiał transparent z napisem "Niezgodni górą". Eric dostał ataku paniki. Nagle poczułam jak jacyś żołnierze prowadzą nas w stronę kwatery Prawych. Na sąd. Eric wyrwał się im i pobiegł w drugą stronę.
Następna scena. Widziałam...siebie? Stałam naprzeciwko Erica. Tuż obok niego. Ale czy to na pewno byłam ja? Przyjrzałam się bliżej. Ten sam kwiatowy tatuaż, piercing w nosie i wardze, delikatne piegi, krótkie, czarne włosy zakończone czerwonym kolorem. To byłam ja.
-Kocham Cię.- powiedziała ta druga ja do Erica.
-Ja...
-Kochasz mnie? Powiedz, że tak. Proszę.
-Ja...tak, ale..- był sparaliżowany. Nie rozumiałam czemu. Ta druga ja rzuciła się na niego i zaczęła go całować.
-Nie możemy.- odsunął ją. Byliśmy z powrotem w tym pokoju co na początku.
-Nie powinnaś tego widzieć.
-Boisz się mnie? Boisz się mnie..
-Nie ciebie tylko..
-Czego? Że co? Że się zakocham? Że dasz mi nadzieję? Tak? Nie musisz się o to martwić. Nie zakocham się w kimś kto się mnie boji.
-Nie ciebie. Uczuć. Że to ja się w tobie zakocham. Że będziesz dla mnie ważniejsza od tego co dotychczas było najważniejsze. Nie obraź się. Ale widziałem co ludzie robią z miłości. Widziałem jak ktoś za nią umiera. Jak porzuca to co osiągnął.
-Nie pozwoliłabym ci na coś takiego. Wiesz, że też mam swoje ideały. Podobne do twoich. Nie kazałabym ci tego porzucać. Ja chyba.. Cię kocham..
-Ja chyba też..
-Powiedz to. Proszę.
-Kocham Cię Sophie. Kocham.
Przytuliłam go. Poleciała mi jedna łza.
-Dam sobie z tym radę. Wiesz o tym prawda? Będzie wszystko okej. To tylko egzamin.
-Wiem że dasz radę. Nie mówiłem ci o tym, ale masz drugi najlepszy wynik ze wszystkich.
CZYTASZ
On jest taki
FanfictionSophie nie zmieniając frakcji dołącza do Nieustraszoności. Tam poznaje intrygującego instruktora Erica. Opowieść skończona. Okładka od @GrandyCayman Dziękuję jest niesamowita 💓💓💓