Cztery obudził nas w środku nocy.
-Co się dzieje?
-Gry wojenne. Macie 5 minut żeby się przygotować.
Już ubrani, pobiegliśmy na pociąg. Tam czekał na nas Eric z transferami.
-No to tak. Dzielimy się na dwie drużyny. Wybieraj Eric.
-Edward.
-A ja wezmę....Sztywną.
-Ojoj. Wybierasz słabych żeby mieć usprawiedliwienie, gdy przegrasz?
-Powiedzmy.
-Chudzinka do mnie!
-Mam imię!
Gdy już podzieliliśmy się na grupy Eric pokazał nam broń.
-Mają kulę z substancją imitującą prawdziwy ból przy postrzeleniu.
-Ta. Jasne.- powiedziała jakaś dziewczyna z transferu. Nagle Eric strzelił jej w nogę. Padła na ziemię.
Wyskoczyliśmy z pociągu, a Eric wytłumaczył nam co dokładnie będziemy robić.
-Idziemy na drugą stronę. Ma ktoś jakieś pomysły?
-Możemy schować flagę w tej wieży. Będzie łatwo ją obronić, a im będzie trudno ją znaleźć.- powiedziałam.
-Molly idzie do wieży z flagą. Edward stanie przy wejściu do niej. Peter weź kilku najlepszych i ustawcie się na drodze do wieży. Reszta idzie ze mną i Sophie do przodu. Jasne?
-Tak jest szefie!- krzyknęłam razem z wszystkimi nowicjuszami z Nieustraszonych. Transfery po prostu poszły na pozycje. Mimo, że często żartowaliśmy z naszego lidera, to byliśmy pełni podziwu i szacunku do niego. Zawsze okazywaliśmy mu posłuszeństwo.
Po chwili czekania zaczęło się natarcie drugiej drużyny. Zestrzeliłam dwie osoby. Obok Eric i Cztery rozpoczęli wymianę ognia. Nagle zobaczyłam jak mój przywódca pada na ziemię. Szybko doskoczyłam do niego i zajęłam jego miejsce. Postrzeliłam drugiego instruktora w klatkę piersiową. Cztery padł.
-Szefie, wszystko okay?
-To nie prawdziwe kule. Czemu miałoby mi coś być?
W tym momencie zobaczyliśmy jak z wieży krzyczy Sztywna z naszą flagą w ręcę.
-Niemożliwe....
Szybko pobiegłam do wieży, z której wyszli Molly i Edward.
-Wy dwoje! To wasza wina! Gdybym ja była w tej wieży to...
-Spokojnie Sophie. Dostaniesz dużo punktów za postrzelenie mnie, hahah.- zaśmiał się Cztery.
Szczerze, trochę mi to pomogło i w dobrych humorach wracaliśmy do bazy. Tylko Eric trzymał się z tyłu i nic nie mówił. Był zły, że przegrał.
-Co jest szefie? Była dobra zabawa.
-Ta...
-Eric, nie przejmuj się. To była tylko gra.
-Ehh, zamknij się już, chudzinko.- przerzucił mnie przez swoje ramię jak wtedy na treningu.
-Puść mnie! Eric!- zaczęłam bić go po plecach.
-Co? Mówiłaś coś?
Był jeden sposób na wyjście z tej sytuacji- zaczęłam go łaskotać.
-Hahahahahah, przestań!- poleciał na plecy razem ze mną. Leżeliśmy tak długą chwilę, zanim zoorientowaliśmy się, że wszyscy się na nas gapią. Instruktor szybko wstał, poprawił swoją czarną kurtkę i poszedł przed siebie z poważną miną. Inni próbowali się mnie spytać co się właśnie stało, ale ignorowałam ich i nie odpowiadałam na zaczepki.
Dopiero w sypialni byłam wstanie odezwać się do Josha.
-Nie wiedziałem, że masz z instruktorami taki dobry kontakt..
-To ma być kolejny żart?
-Nie. Eric przy tobie zachowuję się jak....człowiek. Jest mniej brutalny i potrafi się śmiać bez powodu.
-Gdybyś miał łaskotki, też byś się śmiał, hahah.
-Nie o to mi chodziło. Idę spać, dobranoc.
-Dobranoc.
CZYTASZ
On jest taki
FanfictionSophie nie zmieniając frakcji dołącza do Nieustraszoności. Tam poznaje intrygującego instruktora Erica. Opowieść skończona. Okładka od @GrandyCayman Dziękuję jest niesamowita 💓💓💓