Pojedynki

1.1K 62 2
                                    

Nadszedł dzień pierwszych pojedynków. Uriahowi nie pozwolili uczestniczyć w treningu. Słyszałam, że i tak miał farta bo mogło się to skończyć o wiele gorzej. Gdy się o tym dowiedziałam, było mi trochę wstyd, że nie powiedziałam Ericowi niczego z tego co chciałam.

-Do pierwszego pojedynku staną Sophie i Josh.

Spodziewałam się tego. Byliśmy na samym początku rankingu. Bałam się pojedynku z nim, bo mimo, że chciałam wygrać, nie chciałam go skrzywdzić. On prawdopodobnie czuł to samo.

-Walczycie tak długo, aż przeciwnik nie będzie zdolny do walki. Nie zawiedźcie mnie. Musicie pokazać, że jesteście lepsi od transferów.

Stanęliśmy na ringu. Powoli podeszłam do przeciwnika i przymierzyłam się do ciosu.

-Dawaj młoda. Dam sobie radę.- powiedział Josh.

Przełamałam się i zrobiłam całą serię: w twarz, bark i klatkę piersiową. Josh był bardzo wysoki, więc przeszłam między jego nogami, gdy był oszołomiony ciosem i kopnęłam go z tyłu tak, że się przewrócił. Dawał mi wygrać. Patrząc jak leży na ziemi zawachałam się.

-Czekasz na zaproszenie? Wykończ go!

Kopnęłam Josha w brzuch. Byłam roztrzęsiona. Gdy schodziłam z ringu objął mnie Cztery.

-Spokojnie. Nic mu się nie stało Sophie.

-Ale to mój przyjaciel, a ja go....

-Musiałaś. Nie będzie ci miał tego za złe. Słuchaj. W Nieustraszonych to codzienność. Musisz się przyzwyczaić do takich rozkazów.

Kiedy trochę się uspokoiłam poszłam poćwiczyć jeszcze trochę żeby nie stracić treningu. Josh podszedł do mnie. Trzymał lód przy oku.

-Słyszałem, że dostałaś ataku paniki

po pojedynku.
-Już jest okej. A z tobą okej?
-Sophie, obydwoje wiemy, że to nie pierwszy raz kiedy mnie pobiłaś, hahah.
Resztę dnia spędziliśmy jak zwykle szwędając się po Wilczym Dole, wygłupiając się i rozmawiając z przyjaciółmi.

On jest takiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz