Wyjdź

1.3K 65 3
                                    

Trening skończył się przed obiadem. Byłam tak głodna, że pobiegłam do stołówki nie czekając na przyjaciół.

Przy posiłku rozmawialiśmy o tym, kto sobie najlepiej radzi.

-Słyszeliście to co gadał? Eric chyba serio się w tobie zakochał, hahah.
-Coś mówiłeś dzieciaku?- nagle znikąd pojawił się nasz instruktor.- Pozwól na chwilę.
Patrzyliśmy jak Eric odciąga Uriaha na bok. Byliśmy przerażeni. Instruktor uderzył mojego przyjaciela w twarz krzycząc coś. Postanowiłam nie siedzieć bezczynnie bo zrobiło się niezłe widowisko. Kiedy Cztery zobaczył, że chce coś z tym zrobić zatrzymał mnie.
-Lepiej się w to nie mieszaj. Ja to załatwię.- podszedł do Erica i przytrzymał jego ręce.
-Tak chcesz zbudować swój autorytet? Patrz. Wszyscy się na ciebie gapią i śmieją się.- Instruktor wyrwał mu się i wyszedł szybko ze stołówki.
Chciałam iść za nim. To było kompletnie bezsensowne i głupie, ale czułam, że tak trzeba.
-Oszalałaś?- po raz kolejny zatrzymał mnie Cztery.
-Wiesz gdzie on idzie?
-Nie pozwolę...
-Ale ja nie proszę o pozwolenie.
-Sophie... On ma rację.- powiedział Josh.
-Tak? Po prostu się boicie. "Nieustraszeni" hah, dobre sobie. To jest wasz...nasz dowódca. Pozwolicie mu na coś takiego?
Wyrwałam się im z rąk nie czekając na odpowiedź i poszłam na salę treningową.
-Wyjdź.
-Bo co mi zrobisz? Uderz mnie tak jak Uriaha proszę bardzo. Rób co chcesz, przecież nikt ci nie przeszkodzi.
-Czego chcesz?! Masz czas wolny. Możesz robić co ci się żywnie podoba!
-Chcę potrenować. A mogę tylko tutaj.
Podeszłam do worka i zaczęłam w niego uderzać.
-Wyjdź!
Nie przerywałam ćwiczenia.
-Jestem Nieustraszona, niepokonana i będę najlepsza!
-Przekonamy się.- przerzucił mnie przez swoje ramię na ziemię.- Dalej niepokonana?
-Nieustraszony- podniosłam się z ziemi.- się nie poddaje.- stanęłam w pozycji do walki. Spróbowałam go uderzyć, ale on złapał moją rękę i powalił na ziemię.
-Tracimy tylko czas chudzinko.- znów przerzucił mnie przez swoje ramię i zaczął nieść do wyjścia.
-Puść mnie Eric, proszę.
-Poddajesz się?
-Nigdy!
-W takim razie walcz!
Kopnęłam go w brzuch ostatkami sił i wyrwałam się z objęcia.
-Wspaniale. Teraz zdobądź przewagę.
Eric chciał mnie uderzyć, ale zrobiłam szybki unik, zaszłam go od tyłu i wskoczyłam mu na plecy. Niestety był za wysoki i silny bym zdołała go przewrócić. Mimo jego prób nie dałam się przerzucić przez ramię kolejny raz. Kurczowo trzymałam się jego szyji. Nie mogłam tak wytrzymać zbyt długo, więc instruktorowi udało się mnie powalić, ale tylko przewracając się razem ze mną. Złapałam się jego brzucha, a on zaczął się śmiać.
-Hahah! Przestań! Mam łaskotki!
Łaskotałam go dalej. Nigdy nie widziałam go tak bezradnego i jakby dziecięcego. Tarzał się po podłodze w napadzie śmiechu nie mogąc sobie z nim poradzić. Bardzo mnie to rozbawiło i zamiast jednej, na ziemi leżały już dwie osoby nie radzące sobie ze śmiechem.
-Teraz już wiem skąd cię znam. Jesteś córką Thomasa prawda?
-Tak.
W tym momencie do sali wszedł Cztery.
-Już myślałem, że nie żyjesz, Sophie.
-Umiem zadbać o siebie. Chyba muszę już iść.
-Odprowadzę cię.- powiedzieli w tym samym momencie.
-Nie trzeba. Muszę zobaczyć co z Uriahem.
-Ma rozbity nos. Na razie nie można. Tam wchodzić.
Wyszłam z sali i poszłam znaleźć Josha. Po odejściu Wilczego Dołu poddałam się i poszłam do sypialni. Tam czekali na mnie moi przyjaciele.
-Martwiliśmy się o ciebie.- powiedział Josh.
-Chyba tylko ty.- zobaczyłam jak odchodzi od nas reszta nowicjuszy.- Co z Uriahem?
-Ma rozbity nos i jest dość.. Oszołomiony. A nimi się nie przejmuj. Zazdroszczą ci pierwszego miejsca w rankingu.
-To tylko pierwszy dzień... Jutro na pewno nie będę pierwsza.
-A ja drugi, hahah. Zajmę twoje miejsce.
-Chciałbyś.

On jest takiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz