Samobójstwo

801 35 0
                                    

Gdy weszliśmy do dużego korytarza prowadzącego do Wilczego Dołu zobaczyłam martwe ciało. To był jakiś Sztywniak z karabinem w ręku. Więcej martwych ciał. Moji rodzice.
Rzuciłam się na ich zwłoki i zaczęłam płakać. Nic nie mówiłam. Krzyczałam. Eric objął mnie.
-NIE WIDZISZ CO ZROBIŁEŚ?! ZOSTAW MNIE. ZOSTAW.- odepchnęłam go i przytuliłam się do rodziców.- TO WSZYSTKO WYŁĄCZNIE WASZA WINA.
-Pogadamy gdy się uspokoisz. Gdy zrozumiesz.
Znowu zaczęłam krzyczeć. W jednej chwili całe moje życie posypało się.
Pobiegłam w stronę Erica idącego dalej korytarzem i zatrzymałam go.
-NIENAWIDZĘ CIĘ DUPKU!- uderzyłam go w twarz.- To za mnie.
Później kopnęłam go z całej siły w miejsce postrzelenia.
-A to za rodziców.
Zaczął zwijać się z bólu i krzyczeć.
-Dobrze rozumiem o co tu chodzi. Chodzi tylko o władze i rywalizacje. Od początku. I za to zginęli moi rodzice?! Za wasze zachcianki?! Za zachcianki Jeanine?! Ja nie chcę za to umierać. Nie będę za to umierać. Ty będziesz za to umierał. Ale beze mnie.
Zostawiłam go tam walczącego z bólem i poszłam nad przepaść. Pamiętam, że jak byłam mała wyciągnęli stamtąd mojego wujka. Mama tłumaczyła, że po śmierci jego żony wujek uznał, że nie osiągnie już nieczego wielkiego w życiu i nie chcę go kontynuować. Max na jego pogrzebie powiedział, że to akt odwagi. Bardzo chciałabym oddać teraz taki akt odwagi. Ale nie miałam tyle odwagi. Wizja spadania w dół nie była wcale piękna.
Nagle zobaczyłam Tris i jakiegoś chłopaka z Erudycji.
-Potrzebuję twojej pomocy.- powiedziała Tris.
Otarłam łzy z policzków.
-Hm?
-Zaprowadzisz mnie do Jeanine?
-Ta.. Tak. Jasne.
-Dziękuję.
Po drodze próbowała ze mną porozmawiać. Chociaż wiem, że ani ja ani ona nie chciałyśmy nic mówić. Ten Sztywniak z karabinem był jej ojcem.
-Nasi rodzice zginęli za nas, Sophie. Nie dla jakiejś głupiej idei. Zapamiętaj to.
-Gdybym miała na to wpływ nie pozwoliłabym na to wszystko.
-Wierzę ci.
Dotarłyśmy do miejsca dowodzenia z wyciągniętymi pistoletami.
-Gdzie jest Cztery?!- krzyknęłyśmy razem.
Poczułam jak ktoś odciąga mnie do tyłu.
-Nie rób sobie problemów.
-Po co to robisz?
-Nie chcę żebyś miała problemy, zrozum. Zostań tu i nie słuchaj tego wszystkiego. Kocham cię. Wybacz mi. Błagam.
Zostawił mnie samą w kącie. Podeszłam do skraju ściany i nasłuchiwałam.
-Mówiłeś, że można jej zaufać. Zawiodła. I ty też.
-Nie spodziewałem się tego, że będzie miała jakieś opory.
-A powinieneś. Tak jak cię uczyłam. Trzeba przewidzieć każdą możliwą sytuację.
-Tak, pamiętam.
-Zajmij się nią. Może jeszcze będą z niej ludzie.
-Tak jest.
Wrócił do mnie. Rzuciłam mu się na szyję.
-Ja ciebie też.

On jest takiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz