Haruje jak wół. Dom, praca, dom, praca... i tak wkółko. Potrafię spać po 4 godziny bo jakimś debilom w środku nocy zachciało się gadać do lustra. To jest dziwna sprzeczność. Tu jestem psychiatrą dla creepypast a sama nią jestem. To jest trochę dziwne bo leczę osoby które są takie same jak ja. Chociaż przez ostatni czas nie daje im leków. Ben prezentował mi swoje moce. Ten dzieciak mnie rozbraja. Jeff odgryzł ucho od kubka który mu dałam. Nie wiem o co mu chodzi. Chyba nie bardzo mnie lubi.
Znów idę do pracy. Zobaczyłam dym. Wpadłam w przerażenie. Wbiegłam do budynku. Jak tylko zobaczyłam, że nic nie jest zniszczone ułożyło mi trochę. To z pokoju Bena i Sally. Kurde Ben. Wpadłam tam jak burza. Sally leżała nieprzytomna.
-Mój skarbie- podbiegłam do Sally. Traktuje ich jak właśnie dzieci. Ujrzałam Bena unoszącego się nad ziemią z kulami ognia w rękach. Z oczu ciała mu krew i było widać w nich obłęd. Za długi okres czasu bez zabijania. Wstałam powoli.
-Ben spokojnie-mówiłam wolno, wyraźnie i spokojnie.
-Uspokuj się. Spójrz na Sally. Zobacz przecież tego nie chciałaś-zmieniłam postać.
-To ja Mary. Nic ci nie grozi. Słyszysz mnie?-powoli opadał na dół. Stałam i czekałam. Mała leżała z boku. Ben opadł na kolana. Uklękłam obok niego i przytuliłam. Zaczął płakać.
-Już spokojnie. Nic się nie stało.-znów byłam panią doktor.
-A..al..le...j-a..nie..chciałem-szlochał nadal się do mnie tuląc.
-Wiem skarbie. Już dobrze. -uspokajałam go. Odsunęłam się od niego i posadziłam na łóżku. Szybko zasnął. Sally nadal leżała nieprzytomna. Podeszłam do niej. Oddycha. Miała kilka siniaków i oparzeń. Ale nic jej nie będzie. Położyłam ją na łóżku. Musi odpoczywać. Wbiegłam z trzaskiem do pokoju ordynatora.
-Jak mogliście mnie nie poinformować, że Ben wpdał w szał?!-krzyczałam na przełożonego.-Mógł zrobić Sally krzywdę-nie zniżałam tonu głosu.
-A nawet jeśli jej by się coś stało. To zwykli psychole-jego głos był pełen kpiny
-Jak pan może?! To też ludzie!!!-słyszał mnie chyba cały szpital.
-Nie za bardzo się pani do nich przywiązuje?-ja zaraz wpadnę chyba w szał. Jak on może
-Mam tylko ich!-wyszłam z hukiem. Pobiegłam do mojego gabinetu. Zatrzasnęłam drzwi i zsunęłam się po drzwach na podłogę. Rozpłakałam się jak małe dziecko. Nikt nigdy mi tak nie ubliżył. Są dla mnie jedyną rodziną. Nikt z moich bliskich już nie żyje.
****
Oto kolejny rozdział. Yay. Zapraszam na grupę "Lilators🤘🤘"
Bajo! Do nexta!
CZYTASZ
Psychiatryk dla Creepypast cz.1 i 2
FanfictionWsystkie creepypasty z Domu Slendermana zostały złapane. Każdy siedzi w oddzielnej celi. Cały psychiatryk jest tak skonstruowany tak, że nikt z niego nie wyjdzie. Są to tak chorzy psychicznie ludzie, którzy wybrażają sobie niestworzone rzeczy. Ale c...