Nadszedł czas przeprowadzki. Wszyscy przez długi czas podążaliśmy za Slendermanem. Po 10 godzinie spaceru padaliśmy na twarz. Nie mieliśmy siły. Dobrze, że i tak jesteśmy wytrzymali bardziej niż inni ludzie. Jednak operator nalegał by iść dalej. Po niespełna dwóch godzinach dotarliśmy do jakiejś rudery
-No pięknie-pomyślałem.
-Slenermanie przecież to katastrofa-powiedziała Jane. Każdy patrzył na siebie dwuznacznie. Budynek miał dwa piętra. Skądś kojarzyłem to miejsce. Tylko skąd? Szary tynk odpadał ze ścian a okna pozabijano deskami. Stary ternit z dachu był cały podziurawiony, a kawałki co i raz obsuwały się z wysokości dudniąc przy spotkaniu z ziemią. Z pod już opadniętego tynku widać było stare czerwone cegły. Nagle wszystkich jakby olśniło a wspomnienia wróciły. Wszystko ze zdwojoną siłą we mnie trafiło. Każdy najmniejszy szczegół. Niemożliwe żeby to przez rok się tak bardzo zmieniło. Nieosiągalne. Cofnęliśmy się każdy kilka kroków z ogromnym strachem.
-"Widzę, że wiecie co to za budynek"-spoglądał na nas. Na twarzach niektórych malowało się przerażenie. Dziwnie widzieć coś takie na obliczu bezwzględnych morderców. Jednak to co niektórzy tu przeżyli... Nikt nie chciałby tego. Mary nie była świadoma wielu eksperymentów i tortur jakie były wykonywane na moich przyjaciołach. Różne wstrzykiwane oraz podawane substancje i pobieranie próbek do badań. Odporność na ból. Gdybym nie wykorzystał jej być może do tej pory nie odkryłaby mocy a my tkwilibyśmy tam w środku. Wyrywaliśmy się z osłupienia. Tym razem ja zabrałem głos.
-Wiem, że był na uboczu nie daleko lasu ale to niemożliwe żeby to wszystko tak szybko się zmieniło-powiedziałem na jednym wdechu.
-"Może mi nie uwierzycie ale musicie wiedzieć. Po tym jak Mary was uwolniła a ty ją zabiłeś przez co utknęła w lustrze i straciła większość mocy postanowiłem wszystko zatuszować. Ludzie zapomnieli o istnieniu psychiatryka. Lasem poprosło wszystko a ludzie przestali zapuszczać się w te strony. Dla nich wasza historia nie istnieje."-miał rację. Nie mogliśmy uwierzyć w jego słowa. Świat o nas zapomniał o historii z psychiatrykiem i o tym, że istniejemy na prawdę. Ludzie to istoty które łatwo zmanipulować. Znów staniemy się zwykłymi opowieściami. Nie potrafiliśmy wypowiedzieć ani jednego słowa.
-Nie możemy tu zamieszkać-ostro powiedziała Clockwork-Spójrz na ich twarze! Nie rusza cię to, że jedyna rodzina jaką posiadam wewnętrznie trzęsie się ze strachu? Już zapomniałeś co tu zaszło?-wylało się z niej wszystko a łzy pociekły. Bezwzględna morderczyni która zabija, torturuje. Sama przeszła tutaj wiele eksperymentów. Próbowali nawet zrobić coś z jej zegarkiem w oku.
-"Nie mamy wyjścia. To jedyne bezpieczne miejsce jak na razie. Wejdźmy do środka zanosi się na silny deszcz"- każdy niepewnie stawiał kroki ku budynkowi. Wziąłem Sally na ręce a ona mocno wtuliła się w moją klatkę piersiową. Gdyby nie Mary jej też by tu nie było... Przywróciła ją do życia. Drzwi zaskrzypiały głośno gdy operator je otwierał. Wyglądało to całkowicie inaczej. Myśleliśmy, że jak zwykle Slender urządził na miejsce zamieszkania jednak bardzo się myliliśmy. Teoretycznie wszystko wyglądało tak samo. Stare taśmy policyjne plątały się pod nogami. Wszędzie pełno kurzu i pajęczyn. Ściany niegdyś w białym kolorze teraz były pożółkłe i miały na sobie zacieki. Wskazywało to tylko na to, że jednak rzeczywistoście ten dach okropnie cieknie. Po drodze mijaliśmy różnego rodzaju łóżka oraz inne dawne sprzęty które wyniszczyły się i wyblakły. Ten korytarz... Dokładnie to miesjce.
-Niemożliwe!-krzyknąłem. To jest kurwa nie możliwe. W miejscu gdzie ją zabiłem wciąż się znajdowała plama świeżej krwi. Była taka jakby ktoś dopero tu kogoś zabił. Reszta patrzyła w podobym osłupieniu.
-Nie wróci co?-zapytał kpiąco LJ-Ta krew jest tak samo świeża jak jej dusza która zbiera siły- wciągnąłem powietrze z głośnym świstem. Chciałem coś powiedzieć ale słowa utknęły mi w gardle. Jednak poszliśmy dalej. Mimo wszystko moje myśli wciąż kierowały się do tego niezwykłego zjawiska z krwią. Weszliśmy na drugie piętro. Wszystko zniszczone jak dawniej.
-"Odpocznijcie dzisiaj jutro musimy tu posprzątać"-miał rację nikt z nas nie miał siły na to. Rozłożyliśmy nasze rzeczy. Jednak każdy trząsł się w środku ze strachu. Minęło kilka godzin. Z wyczerpania wszyscy zasnęli mimo wszystko oprócz mnie. Ja myślałem. Moje myśli krążyły po całej mojej głowie. Byłem wykończony. Głowa opadła mi na bok i sam zasnąłem nie wiem nawet kiedy. Kompletna pustka mnie ogarnęła. Śniłem o chwilach które przeżyłem z nią. To jak o mnie dbała. Jak zajmowała się każdym z nas. Te sny tak bardzo raniły i ukajały jednocześnie moją spaczoną duszę. Obudził mnie delikatny powiew wiatru i szept -"Przyjdę. Już wiem"- jej głos był taki delikatny a jednocześnie przepełniony żalem. Ocknąłem się szybko. Reszta już też się przebudzała. Zerknąłem na zegarek który ukradłem jakiemuś randomowemu człowiekowi którego zabiłem i zobaczyłem 10 godzinę. Wow nie sądziłem, że tyle będziemy spać. Gdy już wszyscy wstali zabraliśmy się do pracy. Znaleźliśmy jakieś stare składziki z lekko zniszczonymi już sprzętami ale wciąż nadawały się do użytku. Wielkim zdziwniem było to, że w rurach wciąż była bierząca woda. Musieliśmy użyć przeterminowanych już dawno detergentów ale cóż poradzić. Podzieliśmy się pracą. Nienadające się łóżka, jakieś zniszczone szafki itp. wrzuciliśmy do jednego pomieszczenia. W dawnych pokojach łóżka były nietknięte, w prawie idealnym stanie tylko zakurzone. Wybrane pokoje każdy musiał ogarniać sam. Umyliśmy okna w których wciąż były kraty, wytarliśmy kurze, zamietliśmy podłogi a następnie je wytrliśmy mopami albo szmatami na szczotkach. Zaczynało to jakoś wyglądać. Jednak ilość światła jaka panowała na korytarzu nie była zadowalająca. W pokojach przy starych oknach jakoś dało radę to ogarnąć z resztą już był problem
-Toby idź poszukaj generatora może jakimś cudem to działa-zwróciła się do mnie czarnowłosa Jane-Pewnie jest gdzieś w piwnicy-dodała. Nie byłem zadowolony z tego pomysłu żeby schodzić do piwnicy ale się zgodziłem. Wziąłem Jeffa żeby nie iść sam ale głąb jak to głąb nie zdaje się na zbyt dużo. Wzięliśmy latarki i zeszliśmy na dół. Stare tabliczki z napisami typu "Kostnica" nie dodwały mi za dużo odwagi. Nagle przemknął przede mną cień.
-Kurwa-rzuciłem i wyjąłem zza pleców moje topory a Jeff noże. Latarki które upadły na ziemię nie pomogły w widoczności.
-Jeśli coś mnie to zabije to przysięgam, że mój duch przyjdzie do ciebie i ujebie ci jajca-warknął wiecznie uśmiechnięty. Spojrzałem na niego z kpiną ale w tych ciemnościach raczej nie zauważył. Szelesty były coraz bliżej nas a cień przemykał przed nami. Był coraz bliżej.
-Buu-wydarła się Jane a ja mało co nie przyjebałem jej toporkiem. Na szczęście zrobiła unik
-Ty mała czarna...-nie dokończył bo przywaliła mu kopniaka w krocze
-Co tam pierdolisz pod nosem bo nie dołyszałam?-Jeff klęczał przed nią trzymając się na przyrodzenie
-Kiedyś cię zabije-wyjęczał. Stałem z boku i zastanawiałem się co się właśnie wydarzyło.
-Wytrszyłaś nas- zwróciłem się do niej
-Wiem-uśmiechnęła się szarmancko. Za moimi plecami usłyszałem szmer
-Dobra Jane koniec żartów-już lekko się wkurzyłem
-Ale to nie ja-drżał jej głos-PADNIJ!-wydarła się a ja nagle upadłem na ziemię. Nad moją głową przeleciał sztylet. Ja znam tę rękojeść. Stukot obcasów unosił się tuż za mną. Lekki chichot robrzmiał echem po całej piwnicy. Niemożliwe. Nie teraz. Cała trójka ustawiła się w pozycji bojowej. Przed nami stała ona. W całej okazałości. Jej blada cera idelanie komponowała się z czarną sukienką i szpilkami w tym samym kolorze. Jej ciemne jak otchłań włosy które były teraz o wiele dłuższe niż kiedyś bo sięgały jej prawie do połowy pleców przykrywał welon. Przy pasie sukni widniał drugi sztylet. Jedna z cienistych macek ominęła nas zabierając sztylet który był wcześniej rzucony. Nie wierzę
-Witaj Toby-na jej twarzy widniał kpiący uśmiech. Mimo słabego światła łatwo było go dostrzec. Cieniste macki unosiły się za jej plecami
-Mary-szepnąłem. Nie mogłem i nie chciałem uwierzyć w to co się teraz dzieje...~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Kochani wszystko macie wytłumaczone u mnie na profilu. Pozdrawiam was wszystkich co z taką niecierpliwością czekali na ten rozdział. Kocham was!
CZYTASZ
Psychiatryk dla Creepypast cz.1 i 2
FanfictionWsystkie creepypasty z Domu Slendermana zostały złapane. Każdy siedzi w oddzielnej celi. Cały psychiatryk jest tak skonstruowany tak, że nikt z niego nie wyjdzie. Są to tak chorzy psychicznie ludzie, którzy wybrażają sobie niestworzone rzeczy. Ale c...