-Trzymaj.- Jack wcisnął mi w rękę papierowy kubek. Shawn właśnie wypijał drugi. Powąchałam czerwony płyn i od razu mnie odrzuciło. Jeszcze nigdy nie piłam alkoholu, albo czegoś co tak właśnie pachniało. I nie miałam zamiaru.
Jack poszedł dalej z czapeczką urodzinową na głowie. Cieszyłam się, że w sali panuje półmrok, oświetlały ją tylko kolorowe światełka, a z głośników leciała głośna muzyka. Był tłok, ludzie tańczyli, śmiali się, rozmawiali grupkami. Pod ścianą stał stół pełen smakowitych rzeczy, na które w ogóle nie miałam ochoty. Siedziałam na sofie wpatrzona w Shawna. Rozmawiał z jakąś miło uśmiechającą się dziewczyną i jej chłopakiem, co poznałam po tym, że ją obejmował.
Po naszym wejściu do sali ustawiła się niemała kolejka do Shawna. Wszyscy chcieli osobiście złożyć mu życzenia. Zamiast stać przy nim wolałam usiąść. Byłam tam zbędna. Za to z tej pozycji miałam bardzo dobry widok na Shawna. Dokładnie oglądałam każdy jego ruch. Jak uśmiechał się gdy ktoś do niego podchodził i co trzy sekundy mu dziękował, jak robił się zawstydzony, gdy ktoś gratulował mu wspaniałego występu, jak wszystkich przytulał, ale nie w taki sposób jak mnie.
Jak zerkał na mnie od czasu do czasu i sprawdzał czy wszystko w porządku.
Wcale nie miałam mu tego za złe. Rozumiałam to, choć nie mogłam ukryć, że chciałabym spędzić z nim więcej czasu- w końcu dla niego tu przyjechałam. Ale nie narzekałam. Siedziałam grzecznie w kącie i czekałam na swoją kolej.
Nie tknęłam napoju, jednak nie odłożyłam go na bok, nie chciałam wyjść na sztywniaka, lub coś podobnego. Trzymałam go w rękach, między kolanami. Shawn wypił już swój drugi kubek, ale nie sięgnął po następny. Zdawałam sobie sprawę, że ta impreza, a zwłaszcza, że to osiemnastka Shawna, skończy się rozlaniem alkoholu. Ale wcale nie czułam się z tym dobrze. Nie pili wszyscy, co trochę mnie pocieszało. Niektórzy wypili tylko zdrowie Shawna. Ja na szczęście nie musiałam tego robić.
Sprawdziłam telefon. Impreza trwała od około czterdziestu minut. Westchnęłam. Od około czterdziestu minut nikt, oprócz Jacka i Shawna się do mnie nie odezwał.
Nie wiem czego oczekiwałam. Nie chciałam, żeby wszyscy chcieli mnie poznać, żeby byli na siłę mili i żeby rozmawiali ze mną, ze względu na Shawna. Ale bycie pomijaną lub niezauważalną było jeszcze gorsze.
Z całej rozpaczy wcisnęłam w siebie wielkie i przesadnie słodkie ciasteczko.
Wpadł na mnie balon. Walały się po całej sali, było ich tyle, że aż dziwiłam się, że ludzie tańcząc nie potykają się o nie. Walnęłam w niego z całej siły i przez przypadek uderzyłam kogoś stojącego przede mną.
- Hej, spokojnie, dziewczyno.- chłopak odwrócił się do mnie z uśmiechem na twarzy.- Co ten balon ci zrobił?
- Prze-przepraszam.- wyjąkałam. Rozmowa z nowymi ludźmi zawsze sprawiała mi problemy.- Nie chciałam.
- Nie ma sprawy.- powiedział.- Mogę się przysiąść?- pokazał dłonią na wolne obok mnie miejsce.
Popatrzyłam na Shawna, który teraz rozmawiał z kolejnymi osobami.
- J-jasne.- odpowiedziałam. Chłopak usiadł. Miał jasne włosy i mocno zarysowaną szczękę (ale nie tak mocno jak Shawn!), był niski i miał identyczną bliznę na policzku, jak mój chłopak.
- Dziewczyna Mendesa, huh?- poruszył brwiami.- Miło poznać, jestem Zac.
- Amy.- podałam mu rękę.
- Fajna impreza, co?- zagadnął.
- Nie najgorsza.- mruknęłam.
- Cieszę się, że nie jestem tutaj jedynym niepijącym.- powiedział wskazując na mój kubek.
CZYTASZ
Handwritten /Shawn Mendes FF/
FanfictionAmy Watson to przeciętna 16-latka. Dobrze czuje się w swoim małym i bezpiecznym życiu, które prowadzi. Ma krąg swoich ulubionych przyjaciół, niczym się nie wyróżnia i wcale nie chce tego zmieniać. I nic nie wskazuje na to, że wydarzy się cokolwiek...