Wpatrywałam się w monitor komputera. Przyłapałam się na tym, że już od dłuższego czasu siedziałam w zawieszeniu. Ostatnio ciągle mi się to przytrafiało.
Dziś, w dzień procesu Sary Ogui, dwudziestego pierwszego stycznia, dostałam wiadomość od Shawna. Wysłał mi e-maila, a w nim wszystkie postanowienia sądu. Nie ukrywam, że serce mi się zatrzymało, kiedy zobaczyłam jego nazwisko w zakładce „Nowa wiadomość!". Zganiłam się za to w myślach.
Sarah została skazana na miesiąc w zawieszeniu. Shawn podkreślił, że przekazał swojemu prawnikowi, żeby postarał się o jak najłagodniejszą karę. Choć chyba nie do końca to zrozumiał, bo okazuje się, że jestem teraz bogatsza o sto tysięcy dolców. Biedna, osiemnastoletnia dziewczyna ma zapłacić mi sto tysięcy zadośćuczynienia. A ja nawet nie mam nic do powiedzenia w tej kwestii.
W każdym bądź razie wiedziałam, że znaczną część tych pieniędzy przeznaczę na jakiś cel charytatywny, a resztę na moją dalszą drogę nauki, która właściwie była zagadką.
Shawn nie pisał do mnie po raz pierwszy od naszego rozstania. To był czwarty raz.
Niestety na żadną wiadomość jak dotąd nie odpisałam.
Pierwszą z nich dostałam jeszcze w dzień naszej rozłąki. Napisał późnym wieczorem, że jest już na miejscu, że przez całą drogę o mnie myślał i, że już za mną tęskni. Oh, no i jeszcze żebym przemyślała sobie tą sytuację, a kiedy już to zrobię prosił, żebym się do niego odezwała.
Nie przemyślałam tej sytuacji, bo wiedziałam do jakich wniosków dojdę. I właśnie dlatego mu nie odpisałam. A on mnie nie przytłaczał. Nie wydzwaniał, nie pisał, nie narzucał się. To pozwoliło mi na chwilę zapomnieć.
Ale później przyszły święta. A z nimi kolejna wiadomość. Shawn napisał mi słodkie życzenia świąteczne, przy których się rozpłakałam, bo tak rozpaczliwie za nim tęskniłam. Napisałam sms zwrotny, siedziałam nad nim bitą godzinę zastanawiając się jak ubrać w słowa moje życzenia. Ale go nie wysłałam, nie miałam odwagi.
Kilka godzin później mama także dostała od niego smsa z pozdrowieniami. Cholera wie skąd wziął jej numer. I wtedy mama zaczęła wypytywać. Dlaczego to ja nie mogłam przekazać tych życzeń? Dałam mu jej numer? Czy ja z nim rozmawiałam? Nie planuje nas odwiedzić?
Musiałam jej powiedzieć o prawdopodobnie największym błędzie w moim życiu. Jej reakcja? Była zdziwiona. Trochę zawiedziona. Smutna. Zmieszana. Nie rozumiała. Może nawet była trochę zła.
- Ile to już trwa?- spytała głuchym głosem.
- Od moich urodzin.
Zmierzyła mnie wzrokiem. Wiedziałam, że się obwinia za to, że nic nie zauważyła. Że nie była „dobrą" matką. Ale przecież to nie jest jej wina.
Karla dowiedziała się jeszcze w dzień jego wyjazdu. Opowiedziałam jej wszystko co mnie gryzło. Było jej z tym ciężko, ale to przetrawiła.
Jule powiedziałam kilka dni później. Nieźle na mnie nakrzyczała i nawet przez chwilę się do mnie nie odzywała. Ale w końcu jej przeszło.
A Dorian się nie dowiedział. To znaczy chyba. Za wiele z nim nie rozmawiam.
Następna wiadomość przyszła po nowym roku.
„Mam nadzieję, że spędziłaś te święta w miłej atmosferze, i że wypoczęłaś. Chciałbym ci życzyć, żeby ten rok przyniósł ci dużo radości, miłości, przemyśleń i spostrzegawczości, maleńka."
I tyle. Dziwne, nieprawdaż? Wtedy jeszcze nie wiedziałam, że jest to zapowiedź czegoś większego.
Bo pomimo, że Shawn nie wysłał mi więcej smsów to nie dał mi o sobie zapomnieć.
CZYTASZ
Handwritten /Shawn Mendes FF/
FanfictionAmy Watson to przeciętna 16-latka. Dobrze czuje się w swoim małym i bezpiecznym życiu, które prowadzi. Ma krąg swoich ulubionych przyjaciół, niczym się nie wyróżnia i wcale nie chce tego zmieniać. I nic nie wskazuje na to, że wydarzy się cokolwiek...