Moją pierwszą reakcją było lekkie zdziwienie. Kto? Shawn Mendes? Ale później do mnie dotarło.
Shawn Mendes. Wschodząca gwiazda, piosenkarz.
I wtedy nadeszła drugą reakcja: śmiech. Po prostu śmiałam się tak, że nawet nie mogłam wydobyć z siebie dźwięku. Kiedy tylko na niego spojrzałam roześmiałam się jeszcze bardziej. Jego mina była trochę zdezorientowana. Popłakałam się, a kiedy podał mi chusteczkę prawie spadłam z siedzenia.
- Fajnie. Naprawdę. Grunt to wierzyć w siebie.- wyśmiałam go.
- Już? Pośmiałaś się? To teraz nic nie mów.- popatrzyłam na niego. Powoli ściągnął kaptur, a zaraz po nim sięgnął po okulary. Wziął głęboki oddech i je ściągnął.- Mam ci jeszcze do tego zaśpiewać?
Opadła mi szczęka. Serio. Nie w przenośni, tylko serio mi opadła. Prawie musiałam zbierać ją z podłogi. Wstrzymałam oddech.
Koło mnie siedział prawdziwy Shawn Mendes. Ten słodki, przystojny i cholernie utalentowany chłopak z Toronto. Znałam jego dwie, może trzy piosenki. Nie wiedziałam o nim nic więcej. To znaczy oprócz tego, co sam mi dziś powiedział.
Miałam go tuż pod nosem. Mogłam go nawet dotknąć. Ledwo się powstrzymywałam.
Przyjrzałam mu się lepiej. Miał idealne rysy twarzy. Mocno zarysowaną szczękę. Wpatrujące się we mnie z uśmiechem, hipnotyzujące, brązowe oczy. Usta jędrne i pełne. Zgrabny nos, nie tak haczykowaty jak mój. Trochę krzaczaste brwi. Słodki dołeczek w brodzie. A na prawym policzku charakterystyczną małą bliznę. Dziwne, że nie zwróciłam na nią uwagi wcześniej.
Zasłoniłam dłonią usta. Uszczypnęłam się w udo z niedowierzaniem.
Nagle wszystko się ułożyło w zgrabną całość. Wszystkie elementy tej tajemniczej układanki.
Ochroniarz Charles. Właśnie dlatego zwracał się do niego: pan.
Shawn wracał do domu po długiej nieobecności, bo był na trasie. To dlatego dawno nie widział ojca.
Dlatego ukrywał się pod kapturem i okularami i zasłonił swój tatuaż.
Dlatego wybrał właśnie to miejsce w samolocie, na końcu, w kącie.
Dlatego nie miał teraz tyle czasu.
Dlatego nie wyjawił nikomu swojego imienia.
Ale właściwie dlaczego wyjawił je mi?
Zadałam to pytanie na głos.
- Sam nie wiem. Zaufałem ci. Poza tym sama widzisz jak teraz zareagowałaś. Owszem, jesteś zaskoczona, zdziwiona , podekscytowana i może ucieszona.- byłam zdziwiona jak trafnie odgadł moje uczucia.- Ale nie rzuciłaś się na mnie ani nie zaczęłaś piszczeć, albo krzyczeć na cały samolot. Wiedziałem, że jesteś inna. Wyjątkowa. Nie poznałaś mnie od razu. A więc nie byłem zagrożony.
-O Matko! Ty jesteś Shawn Mendes!- krzyczałam szeptem. Dopiero teraz to do mnie dotarło.- To naprawdę ty... Siedzę koło Shawna Mendesa. Nie wierzę.
- Cii, po prostu Shawn, okej? Tylko nie wariuj mi tu teraz, bo ktoś usłyszy.- powiedział SHAWN MENDES.
O MATKO! FLIRTOWAŁAM Z SHAWNEM MENDESEM!
Ale tego już nie powiedziałam na głos.
- Nie mogę uwierzyć, że cię poznałam. I że ze mną rozmawiasz. Że ktoś taki jak ja mógł cię zainteresować. Że siedzisz tu i mogę cię dotknąć i że jesteś taki...- urwałam. Chciałam powiedzieć przystojny. Tak, naprawdę był przystojny. Nawet bardziej niż na zdjęciach jeżeli to w ogóle możliwe. Ale nawet pod wpływem adrenaliny nie mogłam tego powiedzieć.
CZYTASZ
Handwritten /Shawn Mendes FF/
FanficAmy Watson to przeciętna 16-latka. Dobrze czuje się w swoim małym i bezpiecznym życiu, które prowadzi. Ma krąg swoich ulubionych przyjaciół, niczym się nie wyróżnia i wcale nie chce tego zmieniać. I nic nie wskazuje na to, że wydarzy się cokolwiek...