Intruz

113 13 7
                                    


- Bez beki!

- No jest bez beki.

- Nie zgadzam się na takie warunki, bo mnie ograniczają i w ogóle są nie do przyjęcia.

- Kajdanki, albo siedzisz w szafie, aż nie wytrzymasz.

- Yhh...kotek!- zwróciłem się do Kamili.- jak mnie nie wypuścisz, to twoje ubrania ucierpią, wiesz?

- O kurde...nie przemyślałam tego. Wypuścić go!- odkrzyknęła moja dziewczyna.

- Ale...- zaczął Colton.

- Szybko! Bez gadania! Bo nie zawaham się użyć żelazka, jako motywacji...

- Ty serio jesteś psychiczna- syknął. Chwilę nasłuchiwałem. Ktoś się zbliżał i to bardzo szybko.

- Kamila!- wykrzyknąłem zachrypniętym głosem.

- Kto to powiedział?- zapytał kobiecy głos...mama Kamili.

- Ratunku!- kontynuowałem.

- Spokojnie mamo, założyłam się z Coltonem, że jak najlepiej będzie udawał Jonasza.- wyjaśniła zdenerwowana.

- Halo!- próbowałem dalej.

- Zamknij się, bo Ci nogi z dupy powyrywam i nigdy nie wyjdziesz do kibla!- syknęła Karina.

- Czy słyszałam przed chwilą Twoją zmarłą przyjaciółkę?- dopytywała kobieta.

- Nie, zdawało Ci się na pewno. Wszystkim nam bardzo jej brakuje, ale staramy się z Coltonem przezwyciężyć ten smutek- dałbym głowę, że Kamila się rozpłakała.

- Może wejdę i Cię przytulę jak chcesz...- zaproponowała.

- Nie! Nie...mamusiu, nie ma potrzeby, spokojnie. Damy sobie z Coltonem radę.- i wtedy usłyszałem, jak ktoś szarpie za klamkę.

- Mamo...ja...coś się chyba pali na dole. Czuję spaleniznę- wybrnęła.

- Kaczka! Moja kaczka!- wykrzyknęła kobieta i słyszałem jak zbiega po schodach. Potem zapadła głucha cisza, a po kilku minutach wszyscy (oprócz mnie) odetchnęli z ulgą. Colton otworzył szafę i ujrzałem światło dzienne.

- Światło...widzę światło...- wychrypiałem.

- Idź w jego stronę- odparła Karina.

- Nie no, ludzie, wyciągnęliśmy trupa. Chowamy go z powrotem.- oznajmił Colton.

- Nie!- zaprotestowałem i w kilka sekund rozprostowałem kości na tyle, żeby w miarę sztywno stać na nogach.

- Boli...- wymamrotałem.

- Moje biedactwo...- szepnęła Kamila.- usiądź sobie na kanapie.- Przyznam, że jak na tyle czasu siedzenia w niewielkim pomieszczeniu, czułem się...nieźle. Powiedziałbym nawet, że nic się nie zmieniło. Spojrzałem w stronę okna i zobaczyłem...

Ciąg dalszy nastąpi


MafiaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz