Dziewczyny go jeszcze zatrzymały i owinęły ,,mnie" prześcieradłem, mówiąc, że w razie pytań ma odpowiadać, że to zwój ubrań po zmarłej Karinie. Dopiero kiedy wyszedł, uświadomiłem Kamilę, że spod prześcieradła wystawały nogi.
W całej tej sytuacji jedno nie zdziwiło mnie wcale- to, że dziewczyny dalej się przyjaźniły. Siedziały obok siebie na jednym krześle przy biurku i rozmawiały.
Kłóciły się średnio kilka razy w miesiącu o jakieś błahostki. Zwykle tego samego dnia, którego powstało spięcie, kończyły je wyzwiskami i ogromnym śmiechem. Obracały wszystko w żart. Ja nigdy nie miałem takiego przyjaciela.
Kamila wybuchła śmiechem.
- Co się stało?- zapytała Karina.
- Wyobraziłam sobie jak Colton idzie przez środek miasta, podchodzi do niego jakiś dzieciak i pyta, co ma pod pachą, a on na to: ciuchy, a co? Masz wątpliwości? I ten jego przerażony wzrok, gdy zakuma, że mały nie kupił tego kitu...- Kamila dalej nie mogła się opanować.
- Hahaha...zaraz przyjdzie i powie- Karina wstała, nadęła policzki i próbowała odegrać karykaturę Coltona- Nigdy więcej nie pójdę do tej ciemnoty. Wiecie jakie to było ciężkie?! Musiałem nieść tę kupę głupoty i szmat i każdy ciągle: Co tam masz? Czyja noga tam wystaje? Kogo zabiłeś? Pokaż. O fuj...on kogoś brutalnie zamordował. A ja szedłem po tym bagnie świń, ociekających ciekawością z tym gównem pod pachą!
W tym samym momencie Colton wrócił i rzucił mi prześcieradło pod nogi.
- Nigdy więcej nie pójdę do tej ciemnoty...- zaczął.
- Cicho bądź, już to znamy.- krzyknęły jednocześnie dziewczyny.
- Ale...- próbował Colton.
- CICHO siedź! Bo trafisz do szafy jak Jonasz. A właśnie...czy kurczak nie chciał do łazienki?- zapytała Karina.
- Kurczak?! Za jakie grzechy?- pisnąłem.
-Jene...bądź cicho ptaku, bo mi głowa pęka.
- Ptaku?!- syknąłem- niedługo będę tygrysem!
- Dobrze tygrysku. Idź do kibelka, bo zaraz będzie za późno.- kwiliła Kamila.
- Super...a czemu kurczak?- spytałem.
- No bo...tak ustaliliśmy-wymamrotała moja dziewczyna- Wstań!- wstałem, a Kamila ODDAŁA mnie Karinie, a ta zakuła mi ręce w kajdanki. Potem kopnęła mnie w łydkę i cytuję ,,ruszać dupę". Prawie wykopała mnie przez drzwi i wepchnęła do łazienki. Jestem wolny! Ucieknę przez...obróciłem się i zobaczyłem, że Karina stoi w łazience przy zamkniętych drzwiach i...na mnie patrzy!
- Odwrócę się, a ty sikaj. I bez numerów, bo mafia się zemści.- zagroziła.
- A czy oni przypadkiem nie myślą, że nie żyjesz?
- Oni...to jest dłuższa historia. Opowiem Ci o tym kiedy indziej...
- Obiecujesz?
- Tak. Słowo gangstera. Sikaj.
-Dobra.- podczas załatwiania potrzeby, doszedłem do wniosku, że Karina nigdy jeszcze nie była dla mnie taka miła...Ostatnio nawet zaczęła mi imponować. Taka odważna i zaborcza...czy ja się zakochałem?
- Już?- zapytała- Ile można sikać?
- Już, już...tylko zapnę spodnie.
- Dobra. Nie interesuje mnie, co robisz. Oszczędź sobie szczegółów.
- Mhm...- potaknąłem.

CZYTASZ
Mafia
HumorCzy udawana śmierć przyjaciółki jest w stanie zniszczyć związek? Do czego może doprowadzić seria upozorowanych oszustw? Zabawna do bólu historia pewnej mafii :)