Rozdział 2

25 0 0
                                    

Po powrocie ze szkoły zamierzałam odpocząć w swoim pokoju. Kiedy już ściągnęłam w korytarzu moje adidasy, podążyłam do niego trzymając w ręce plecak. Wewnątrz panował bałagan pozostawiony przeze mnie z rana - biurko było całkowicie zarzucone podręcznikami i zeszytami oraz innymi drobnymi rzeczami. Po podłodze walały się moje skarpetki.
''Posprzątam,ale nie teraz '' - złożyłam sobie samej obietnicę.

Byłam zbyt zmęczona by myśleć o doprowadzaniu do ładu tego pomieszczenia. Rzuciłam plecak w kąt i padłam na łóżko. Przymknęłam oczy. Myślałam o tym, jakie są granice wytrzymałości człowieka - jeśli chodzi o szkołę to pochłaniała ona większość mojej energii. Wytrzymanie siedmiu lekcji to było dla mnie zbyt wiele. Potem myślałam o przyjaciołach,a także o tym, czy wyczyściłam kuwetę naszego domowego kota.

Usłyszałam hałasy w salonie - mogłam się założyć, że rodzice oglądali swój ulubiony serial za którym ja nie przepadałam. Mikołaj zapewne siedział w swoim pokoju na piętrze i się bawił. Rozpuściłam włosy, a twarz ukryłam w poduszce. Nagle zmorzył mnie sen i dałam za wygraną.

Kilka godzin później, gdy już zdążyłam się wyspać, zaczęłam przygotowywać rodzinną kolację. Uznałam,że mam ochotę na spaghetti, a reszta mieszkańców tego domu nie miała nic przeciwko, więc zaczęłam działać. Zabrałam się za gotowanie długiego makaronu, a mama w tym czasie robiła sos. Dobrze by było zetrzeć ser - pomyślałam.

Powiedziałam o tym mamie.

- Masz rację - odparła.

W naszej kuchni unosiły się naprawdę niesamowite zapachy. Często pomagałam w przyrządzaniu jedzenia - mama nigdy nie miała nic przeciwko temu. Wręcz przeciwnie - cieszyła się, że nie musi wszystkiego robić sama.

Nasza kuchnia była dosyć ustawna. Pomieszczenie choć nie było zbyt duże, mieściło piekarnik, lodówkę, podłużny blat i stół przy którym zwykle jadaliśmy. Nie brakowało oczywiście szafek wiszących i stojących jak to przy standardowym aneksie kuchennym bywa. Mama była wielką fanką kuchni indyjskiej i włoskiej - głównie z tego powodu, że w czasie młodości nieco podróżowała i była między innymi w tych krajach. Książki z przepisami z tych państw trzymała na osobnej półeczce.

- Właściwie to co tam w szkole ? - zagadnęła mama.

- Nic ciekawego. Mogę ci powiedzieć tyle, że była dzisiaj kartkówka z fizyki.

- Uczyłaś się ?

- Trochę.

- Wyjdzie przynajmniej trójka ?

- Nie wiem. Ale możliwe, że tak.

- To i tak by było nie najgorzej - mama wiedziała, że fizyka nie była moją mocną stroną,więc nigdy nie naciskała na mnie z tym,bym zdobywała lepsze oceny. Podobnie zresztą było w przypadku Królowej Nauk.

- Nie gadajmy o szkole - zrobiłam wyjątkowo zaciętą minę.

- Dobrze - mama przystała na moją prośbę. - I to tyle w temacie ?

- No - odparłam. Właściwie była to prawda, ponieważ ostatnimi czasy w szkole naprawdę nic specjalnego się nie działo. Jeśli by było inaczej opowiedziałabym o tym. Muszę jednak przyznać, że nie o wszystkich szkolnych sprawach mówiłam mamie - na pewno nie o ekscesach Łukasza.

- Coś nie jesteś zbytnio rozmowna - mama ostatni raz zamieszała sos i wyłączyła palnik.

- Po prostu nie mam tematów, mamo. W szkole zresztą nic ciekawego się nie dzieje - wyjaśniłam.

Niedługo potem przygotowywane przez nas jedzenie było gotowe i zastawiłyśmy stół.

XXX

Siedzieliśmy w czwórkę przy stole, zajadając się spaghetti. Tato niedawno wrócił z pracy. Był dziennikarzem i sporo czasu spędzał nad swoimi tematami do regionalnej telewizji. Czasem także podróżował jako reporter do innych państw, ale raczej nie zdarzało się to za często.

- Smakuje ? - zapytała mama spoglądając na członków rodziny.

- Jest super dobre - powiedział Mikołaj.Wziął do ust kolejny kęs.

- Mikołaj, nie zachwycaj się tak, to tylko spaghetti - prychnęłam.

- Spadaj - odparł ,wystawiając do mnie język.

- Czy ty aby nie przeginasz mały ? - odezwał się tato, patrząc na niego z naganą w oczach.

Mikołaj się naburmuszył.

- Ona mnie denerwuje.

- Oj dajcie już spokój - mama postanowiła zażegnać spór.

Mikołaj burknął coś niezrozumiałego zapewne pod moim adresem. Kolacja przebiegała już dalej bez dalszych zakłóceń.

- Myślałaś już do jakiej szkoły pójdziesz ? - spytał tato, nakładając sobie dokładkę.

Jak do tej pory nie miałam pomysłów. Byłam zdania, że jestem kompletnym beztalenciem i do niczego się nie nadaję. Czas płynął nieubłaganie, a ja w głowie miałam jedyny sensowny pomysł na dalsze kształcenie - liceum plastyczne o profilu fotograficznym. Co jak co, ale lubiłam fotografować.

Przekazałam rodzicom swój pomysł.

- Dobre rozwiązanie, robisz piękne zdjęcia - poparła mój pomysł mama.

- Idę się bawić - oznajmił mój braciszek i poleciał do swojego pokoju.

- Też się z tym zgadzam. Tu nawet niedaleko nas na Wrzosowej jest takie dobre liceum. A wiesz gdzie idzie Liliana ? - zapytał tato.

- Ostatnio mówiła, że do technikum.

- Aha.

- Ja już dziękuję.-Wstałam od stołu i poszłam do pokoju odstawiając do zlewu talerz po drodze. Przez resztę wieczora siedziałam nad lekcjami. Głowiłam się nad matmą, a potem przystąpiłam do odrabiania zadań z języka angielskiego. Kiedy już zrobiłam większość prac domowych, włączyłam laptopa i przeglądałam Facebook, a kiedy i on mi się znudził, wyłączyłam go i po myciu poszłam spać.




Jestem TwójWhere stories live. Discover now