Rozdział 16

2 0 0
                                    

Chmury miały różne kształty.Przypatrywałem się właśnie jednej z nich w oddali. Z bliska przypominały raczej biały kożuch. Niewielkie okienko było idealnie wypolerowane, dzięki czemu wszystko było za nim bardzo wyraźne. Obok mnie, na sąsiednim fotelu siedziała Łucja,a za nami dwa miejsca zajmowali moi rodzice. Wracaliśmy do Polski,opuszczając Irlandię,a co za tym idzie Loch Garman. Lecieliśmy już jakieś pół godziny. W tym czasie obejrzałem jakiś film i porozmawiałem trochę ze znużoną kuzynką. Pogrzeb miał się odbyć następnego dnia,a ja nie miałem na to ani siły ani ochoty. Przez jakiś czas siedzieliśmy z Łucją w milczeniu,aż w końcu znów się odezwała :

- Jeśli ci to nie przeszkadza to się prześpię - spojrzała na mnie,gdy odwróciłem głowę w jej stronę.

- Jasne,nie ma problemu.

- Paweł?

- Tak ?

- Przepraszam za wszystko. Przeze mnie zabałaganiłeś swoje sprawy - westchnęła smutno.

- Nawet tak nie mów,proszę cię. To było ważne. Musieliśmy ci pomóc. Jesteśmy rodziną i to nasz obowiązek.

Łucja kiwnęła głową,a w kąciku jej oka pojawiła się łza,którą otarła szybko rękawem. Po chwili zmieniła temat. Chyba jednak nie chciało jej się spać.

- Kiedy lądujemy ?

- Za około cztery godziny - odparłem. Znów zerknąłem odruchowo w stronę okna.

Przechodząca właśnie obok stewardessa zapytała,czy mamy ochotę na napoje lub wodę. Była w średnim wieku,widać,że miała wprawę w tym, co robiła. Jej głos, gdy proponowała coś,był spokojny i zachęcający.

- Chcesz coś? - zwróciła się do mnie Łucja.

- Może być sos jabłkowy,jeśli jest - odparłem,zbytnio nie,zwracając uwagę na kobietę,która podała mojej kuzynce dwie szklanki z napojami. Łucja także poprosiła o sok jabłkowy. Zaraz potem stewardessa odjechała do tyłu.

- Paweł,nadal nie chce mi się wierzyć w to,co się stało...Boli mnie,gdy o tym mówię.Gdy przyleciałam do was,do Polski,myślałam,że nie wytrzymam z powodu ciężaru katastrofy,jaka na mnie spadła. Teraz jest nieco lepiej,bo mam was. Ale w dalszym ciągu czuję pustkę - znów zaczęła płakać. Wyciągnęła chusteczki ze swojej torebki i wydmuchała nos. Pogładziłem ją po ramieniu.

Nagle między naszymi siedzeniami nad nami,pojawiła się głowa mojej mamy. Dotychczas oglądała z tatą jakiś film,ale najwyraźniej tato zasnął,bo słyszałem ciche chrapanie. Dlatego mama dołączyła do nas.

- U nas w porządku - odparłem, uśmiechając się i jednoczenie odwracając się w stronę mamy na fotelu.Napiłem się trochę soku i postawiłem na wpół opróżnioną szklankę na plastikowej półce przed sobą.

Łucja również odwróciła się w stronę Anny Dobrzyńskiej, czyli mojej mamy. Była bardzo smutna, co na widok własnej ciotki próbowała zatuszować półuśmiechem w ten sposób, żeby nie domyśliła się jej fatalnego nastroju.

- Może w co zagramy ? - zaproponowała mama zupełnie niespodziewanie.

- Przepraszam ciociu, ale nie mam ochoty. Poczytam książkę, dobrze ? - nie miała siły ani ochoty na zabawę, ale usiłowała jednoczenie nie sprawiać wrażenia znużonej. To jednak nie poskutkowało. Mama w lot wyczuła jej nastrój.

- Kochanie, wiem, że ostatnio... Te wydarzenia...To cię przytłoczyło. Chcemy ci pomóc, jako cię wyrwać z tego szoku - przemawiała delikatnie.

Łucja spojrzała na mamę ze spokojem w oczach.

- Ciociu, mi się nie da pomóc. Przepraszam - wyszeptała i odwróciła się w drugą stronę tak, że mama nie widziała jej twarzy. Wyjęła z torebki książkę i zaczęła czytać, a przynajmniej wydawało mi się, że czyta. Może tak naprawdę błądziła myślami wokół tematu wypadku ?

Jestem TwójWhere stories live. Discover now