Gdy wróciłam do domu, było już nieco po czwartej. Zastałam tam tylko Mikołaja i Kasię – jego opiekunkę. Zmokłam trochę, kiedy wychodziłam z samochodu Franka, brata Ernesta, który podstawił mnie pod same drzwi mojego domu. Gdybym nie pojechała z nimi, mój los byłby marny – pewnie przemokłabym do suchej nitki, gdybym miała wracać na piechotę od Lilianny. Mimo ich pomocy, byłam bardzo szczęśliwa, gdy w końcu wysiadłam z tamtego samochodu, bo czułam, że dłużej nie wytrzymam natarczywych spojrzeń Ernesta. Gdy ich żegnałam, Ernest spoglądał na mnie tęsknym wzrokiem. Doskonale to dostrzegłam.
W korytarzu zdjęłam buty, potem poszłam do swojego pokoju po suche ubrania , w które przebrałam się czym prędzej. Przeszłam tylko kawałek drogi w deszczu – od samochodu do drzwi domu – ale ulewa była na tyle silna, że moje ubrania zrobiły się wilgotnie. Czułam, że może mi być w nich niewygodnie. Założyłam krótkie dresowe spodenki, a do tego szarą bluzkę, która była na mnie nieco za duża. Głównie dlatego wolałam w niej chodzić jedynie po domu. Z ubraniami jest tak, że nawet jak znajomi mówią nam, że ładnie w danej rzeczy wyglądamy, obstajemy przy swoim, że wcale tak nie jest, bo prawda jest taka, przynajmniej moim zdaniem, że o wartości określonego ubrania decyduje to, czy dobrze się w nim czujemy. Ja niezbyt dobrze czułam się w tej bluzce wychodząc do ludzi, dlatego lepsze dla mnie było noszenie jej tylko w domu.
Zanim udałam się na piętro do pokoju brata, poszłam jeszcze do kuchni. Otworzyłam lodówkę, lustrując jej zawartość. W końcu zdecydowałam, że zjem jogurt brzoskwiniowy. Słyszałam głosy Kasi i Mikołaja na górze.
- Idę do was ! – zawołałam. Za oknem deszcz przybrał na sile, od czasu do czasu dało się usłyszeć odgłosy piorunów.
Trzasnęłam lodówką i wyszłam z kuchni, trzymając w prawej dłoni jogurt.
Pokonałam schody w krótkim czasie i przysiadłam się do nich. Rozłożyli się z jakąś planszówką na podłodze, w którą od jakiegoś czasu grali.
Pokój nie był za duży, właściwie nie był jeszcze nawet dokładnie wykończony. Cały był wykonany w płycie wiórowej – podłoga i sufit. Okna były już wmontowane, a na podłodze leżał póki co średniego rozmiaru dywan z motywem Boba Budowniczego, zasłaniający częściowo płytę. Łóżko Mikołaja stało w rogu, a obok niego orzechowe biurko. W pokoju znajdowała się jeszcze dość pokaźna szafa, którą wykorzystywał nie tyle co mój brat, a mama, która trzymała w niej zimowe ubrania. Było to jedyne pomieszczenie na piętrze, które było jako tako wykończone. Poza nim było jeszcze sporo niezagospodarowanej przestrzeni, która jak do tej pory nie miała żadnego zastosowania.
- Fajnie, że już jesteś. Martwiłam się, jak sobie poradzisz w takich warunkach pogodowych – powiedziała Kasia, przesuwając swój pionek do przodu.
- Chcesz grać ? – Mikołaj wyciągnął w moją stronę niebieski pionek. – Oj graj.
- Nie chce mi się trochę – odparłam, po chwili zwracając się do Kasi :
- Podwieźli mnie koledzy – wyjaśniłam. – Gdyby nie oni, pewnie nieźle bym zmokła, wracając pieszo do domu.
- No graj ! – mój brat był nieustępliwy, podobnie jak większość dzieci w jego wieku.
Przyjęłam od niego pionek, ustawiając go na polu z napisem Start .
- Pewnie i tak przegram – powiedziałam, nie wybierając szczególnie osoby do której kieruję te słowa.
- Może nas jeszcze przegonisz – puściła do mnie oczko Kasia.
Potem była kolej rzutu kostką Mikołaja.
- Szóstka ! – wykrzyknął zadowolony.
Zaśmiałyśmy się obie.
- No, mojego braciszka raczej nie.
YOU ARE READING
Jestem Twój
Teen FictionNie zawsze NASZE PRZYPUSZCZENIA i WYOBRAŻENIA mogą być czymś, czym MAMY się KIEROWAĆ. Ewelina Strzelecka nigdy nie mogłaby powiedzieć na swoich przyjaciół złego słowa. Łukasz, Paweł i Liliana od zawsze byli przy niej. Jednak czasem gdy ktoś się zako...