- Kupić wam coś do jedzenia ? Mam ochotę na zapiekankę. Idę do tamtej budki - wskazałem rodzinie niewielkich rozmiarów sklepik mieszczący się koło wyjścia ewakuacyjnego w rogu hali odlotów. Wokół kręciło się sporo ludzi, większość z nich tak jak my również czekała na samolot.
Miałem wrażenie, że nikt mnie nie słucha. Mama siedziała obok taty i wygładzała materiał spodni pociągając nosem, tato udawał, że czyta gazetę, a Łucja... no właśnie. Łucja. Ona wyglądała, jakby ktoś wyssał z niej wszystkie soki. Była blada, wymizerowana i przygnębiona do granic możliwości. Czułem się nie na miejscu z tym swoim zwyczajnym pytaniem.
Halo ? Ktoś mnie słyszy ? Halo ? - chciałem do nich powiedzieć, ale tego nie zrobiłem, bo zabrzmiałoby to zwyczajnie głupio.
Cała nasza czwórka czekała na samolot, który miał się pojawić niebawem. Zgromadziliśmy się przy fontannie, która była wykonana z marmuru. Tak, znajdowała się ona w budynku hali odlotów. Obok stała ławka z drewna, gdzie moi rodzice i Łucja siedzieli. Ta podróż miała należeć do najmniej przyjemnych jakie odbyłem w życiu.
- Przynieś dla mnie butelkę wody - odezwał się tato, po czym spojrzał na mamę i moją kuzynkę, jakby pytał ich bezgłośnie, czy one też czegoś potrzebują.
- Nie, dzięki - powiedziała smutnym głosem Łucja. Owinęła na palec jasne pasmo włosów.
Mama najwyraźniej też nic nie chciała, więc udałem się w stronę budki. '' Zapiekanka u Jana '' - głosił napis nad okienkiem przy którym przyjmowano klientów. Ustawiłem się na końcu kolejki i pomyślałem, że nazwa jest absolutnie beznadziejna. Sprzedawca, zaprawiony w swoim fachu szybko i sprawnie realizował prośby klientów. Był to starszy człowiek z widoczną siwizną na głowie i wieloma zmarszczkami. Mimo swoich lat zachowywał się całkiem żwawo i perorował wśród młodszych pracowników ciasnego pomieszczenia uwijających się za jego plecami. Jego głowa wystawała zza niedużego okienka gdzie wydawał zapiekanki.
Niedługo potem wróciłem z ciepłą jeszcze i pachnącą zapiekanką w jednej ręce, a w drugiej z wodą. Rozejrzałem się dookoła siebie. Dużo ludzi kierowało się w stronę wyjścia dla odlatujących. Widziałem na ich twarzach uśmiechy i domyśliłem się, że jestem z moją rodziną w nieciekawej mniejszości tych, którzy nie wylatywali z Polski z miłych powodów.
Port lotniczy Poznań - Ławica był jedynym, który zdążyłem odwiedzić. Raczej nie podróżowałem z rodzicami za granicę, jeździliśmy zawsze do Zakopanego gdzie mieszkali moi dziadkowie od strony mamy. Była to zawsze taka rodzinna tradycja.
Żałowałem teraz, że nie pożegnałem się z Eweliną. W myślach wyobrażałem sobie jak mówię jej to, co czuję w sercu od dłuższego czasu. Było mi głupio z tego powodu, że tak ją zlekceważyłem. Jednak to co się wydarzyło spadło na naszą rodzinę jak grom z jasnego nieba. Musieliśmy unieść ten ciężar wspólnie i jakoś dalej żyć. Obiecałem sobie, że wyjaśnię Ewelinie to wszystko jak tylko wrócę. No właśnie. Tylko kiedy wrócę ?
Usiadłem na ławce, podając tacie wodę. Ugryzłem kawałek zapiekanki. Była znakomita i dobrze wypieczona, ze znakomitymi dodatkami w postaci sera, szynki, pieczarek i przypraw, które dodawały jej wyrazistego smaku.
Spojrzałem na moją kuzynkę. Chciałem ją jakoś pocieszyć, powiedzieć jej, żeby się nie smuciła. Byłem zły na samego siebie. Podczas gdy ja nie potrafiłem wycisnąć choćby jednej łzy z oka, choćby siedzieć w miejscu wpatrzony w jeden punkt i nic nie mówić, zachowywałem się jak idiota. Chyba miałem za grubą skórę. A może po prostu byłem nie czuły na wszystko ? W każdym razie nie miałem pojęcia. Moi bliscy siedzieli bez słowa. Mama trzymała Łucję za rękę.
Moja osiemnastoletnia kuzynka przyjechała do Polski, by poinformować nas bezpośrednio o tym, co się wydarzyło. Zarwała dzień i przyleciała zmęczona mówiąc nam o tragicznym wypadku swoich rodziców. W Irlandii nie miała nikogo bliskiego poza nimi, bo wcześniej przylecieli do tego kraju w poszukiwaniu pracy. Do obcego kraju. Zawsze utrzymywaliśmy dobre stosunki z nimi. Mama Łucji była siostrą mojego taty. Ciocia Felicja była wspaniałą kobietą. Tato bardzo przeżywał to, co się wydarzyło. Bo przecież nic już mu nie miało przywrócić siostry.
XXX
Dlaczego wyjechał ? Po co ? Kiedy wyjechał ? Dlaczego nic nie powiedział ? O co tu chodziło ? O co, do cholery tu chodziło ?? - te pytania przewijały mi się po głowie nieustannie. Czułam się okropnie. Liliana twierdziła, że nie wie, czemu tak postąpił. Mijały dni, a ja zachodziłam w głowę co też mogło być przyczyną jego wyjazdu do Irlandii. W szkole były same luzy, wystawiono oceny, a niedługo potem przyszły wyniki Egzaminu gimnazjalnego. Choć poszło mi całkiem dobrze i ogólnie miałam dobre oceny, nie miałam humoru. Od momentu, kiedy wybrałam się z przyjaciółką do centrum handlowego między mną a rodzicami się pogorszyło. Zaczęłam palić ze zdenerwowania i wmawiałam sobie, że tamta dziewczyna, którą widziałam z Pawłem tamtego okropnego dnia coś z nim łączyło. Snułam własne insynuacje na temat wyjazdu. Popadłam w totalną psychozę. Rodzice odkryli, że podbieram papierosy ze skrytki taty w szafie. Ciągle dochodziło między nami do spięć. Była połowa czerwca i zbliżał się koniec roku szkolnego. Wysłałam podania do trzech liceów w Poznaniu, z czego dwa mnie przyjęły. Mając do wyboru liceum ogólnokształcące i plastyczne, zdecydowałam, że pójdę do liceum plastycznego o specjalizacji w zakresie fotografii. Paweł nie wracał. Kiedy juz trochę ochłonęłam, zaczęłam do niego dzwonić, ale bezskutecznie. Za każdym razem włączała się poczta głosowa. W końcu dałam sobie spokój. Zastanawiałam się, czy przyjedzie, bo przecież musi przesłać wyniki z egzaminu do wybranych szkół. Wtedy nachodziły mnie ponure myśli, że może on wcale nie pójdzie do szkoły w Polsce.
- Znowu palisz ? - powiedziała do mnie mama, widząc mnie w ogrodzie. Już wcale się z tym nie kryłam.
- Jak widać - wywróciłam oczami specjalnie zaciągając się papierosem. Na tym skończyła się nasza rozmowa. W oczach mamy dostrzegałam wściekłość.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Kolejny rozdział gotowy ^^ Co o nim sądzicie ? Macie jakieś teorie na temat tego co dalej się wydarzy ? Paweł wróci do Polski ?
Gwiazdki i komentarze mile widziane.
Alisisjuun79
YOU ARE READING
Jestem Twój
Teen FictionNie zawsze NASZE PRZYPUSZCZENIA i WYOBRAŻENIA mogą być czymś, czym MAMY się KIEROWAĆ. Ewelina Strzelecka nigdy nie mogłaby powiedzieć na swoich przyjaciół złego słowa. Łukasz, Paweł i Liliana od zawsze byli przy niej. Jednak czasem gdy ktoś się zako...