6

472 52 12
                                    

Ango wyszedł dzisiaj wcześniej z pracy. Zmęczony szedł ulicą przecierając oczy. Miał tylko w głowie jeden obraz. Uśmiechnietą niewinnie siostrę i mówiącą do niego "Też cię kocham.". Zacisnął mocniej dłonie na torbie z papierami i wszedł do swojego auta.

             - Taname wracaj do mnie... - szepnął i odpalił silnik samochodu ruszając z miejsca. Chciał jak najszybciej znaleźć się w domu. Gdy był już w wiekszej połowie drogi do domu zauważył kogoś. Wytężył zmęczony wzrok i był w stanie powiedzieć, że to jakaś kobieta. Podjechał bliżej, ale aby nie zachować się podejrzanie utrzymywał taką samą prędkość. Obejrzał się za nią, ale zaraz poczuł, że straci panowanie nad pojazdem i gdy stwierdził, że to nie jego siostra wrócił do kierunku jazdy.

Wreszcie dojechał do mieszkania. Zdziwił go fakt, że drzwi do jego domu były otwarte. Serce zaczęło mu bić szybciej, ale zachował zimną krew. Wszedł ostrożnie do środka i rozglądał się za rabusiem. Wchodził coraz głębiej i głębiej a włamywacza nie było. Nagle poczuł przy głowie pistolet i zatrzymał się w pół kroku.

             - Zapomniało się, że do obcego domu się nie wchodzi? - warknął kobiecy głos za nim.

             - To pytanie powinienem ja zada... Zaraz, ten głos! - olśniło go i z zawrotnął prędkością odwrócił się do napastnika i wykręcił mu rękę z bronią, którą wyrzucił na bok. Teraz mógł się przyjżeć. Już wiedział, ale nie rozumiał.

             - Tsk... Co ja rzeźba ze złota, że się tak gapisz? - warknęła do niego z nienawiścią w oczach. Wypuścił jej dłoń i zlustrował ją od stóp do głowy.

             - Taname, gdzieś była?! Czemu tak się zachowujesz?! - krzyknął wreszcie, ale dziewczyna nakazała mu gestem ręki zamilczeć i usiąść na kanapie. Zrobił co kazała a ona spoczeła na przeciwko niego.

             - Pozwól, że ja ci wszystko wyjaśnie, a potem ty zadasz pytania jasne? - spytała niepewnie. Kiwnął głową pozwalając jej mówić.

Powiedziała mu wszystko to, co wiedziała o sobie i swojej przeszłości i to, co wie od Fyodora. Ango okazał się pierwszą osobą krórej Taname opowiedziała te kłamstwa Fyodora. Nawet gdy to opowiadała nie była pewna czy mówi i postępuje dobrze. Nie zna tego mężczyzny a opowiada mu o sobie to, co wie z ust kogoś innego.

Patrzył na nią z niedowierzaniem i smutkiem. Nie mógł uwierzyć w to, że dziewczyna nie pamięta nic z tego, co jest prawdą. Nie pamięta mafii, Touki a zwłaszcza swojego brata. Wydawała mu się teraz taka bezbronna i targana przez wszystkich jak szmaciana lalka. Zbliżył się do niej i ostrożnie objął jej dłonie swoimi.

             - To, co powiedział ci ten człowiek to kłamstwa. Chciał cię wykorzystać tak samo jak twoją moc do swoich celów. Dobrze zrobiłaś uciekając od niego. - powiedział spokojnie patrząc jej w oczy. Zacisnęła mocniej usta w cienką linie.

             - Przyszłam tutaj, bo przypomniał mi się mój poranek z kotem. Jak ugryzł mnie w kostkę a ja delikatnie rzuciłam go na łóżko i szybko uciekłam z pokoju. Dziwnie znałam drogę do tego domu - wyjaśniła spokojnie. Urzędnik usłyszał w jej głosie zmęczenie. Uśmiechnął się blado do niej. - Dziękuję panie Ango.

             - Żaden "panie". Jestem twoim starszym bratem a nie panem. Musisz być zmęczona. Idź się przespać do pokoju. - odpowiedział głaszcząc opuszkiem palca zewnątrzną część jej dłoni. Zaskoczona uniosła wysoko brwi, ale odwzajemniła uśmiech. Kiwnęła głową i wstała z miejsca.

             - W takim razie dziękuje, bracie. - powiedziała i odeszła do swojego pokoju. Ango tak bardzo cieszył się, że jego siostra jest przy nim. Jednak był zły na siebie i na Fyodora za to, co jej zrobił. Narazie postanowił nikomu nie mówić, że Taname wróciła. Dziewczyna potrzebuje spokoju. I to dużo spokoju. Musi się oswoić z zaistniałą sytuacją. Rozrużnić wroga od przyjaciela.

Tymczasem tak jak Mafia jak i Agencja miała wielki problem. Szefowie owych organizacji zostali otruci trucizną stworzoną przez Taname. Zostały im dwa dni życia. Organizacje coraz bardziej pogłębiały nienawiść do siebie myśląc, że cierpiął z powodu siebie nawzajem. Kto objął miejsca szefów? Jak to się dalej potoczy? Nikt nie jest w stanie tego stwierdzić.

             - Jak to jej nie ma? - spytał stojący tyłem do Nathaniela Fyodor. Serce jego poddanego biło szybko. Był przerażony, ale nie wyda Taname. Nie może.

             - Przeszukałem cały budynek, ale jej nie znalazłem. - odpowiedział chcąc brzmieć normalnie. Ten odwrócił się i przyłożył nóż do jego gardła.

             - Nie musisz tego ukrywać. Zapomniałeś o czymś? - spytał haker z uśmiechem i pokazał mu nadajnik GPS. Momentalnie rozszerzył oczy przypominając sobie wszystko.

            "- To ty mu powiedziałeś, że nie ma mnie w pokoju... - stwierdziła ponuro. Poczuła na swoich włosach czyjąś dłoń. Nathaniel podszedł do niej i dotknął jej głowy jakby chciał przeprosić."

Włożył jej wtedy do kieszeni nadajnik. Z rozkazu Fyodora, jak mógł o tym zapomnieć? Wpadł we własne sidła.

             - Żenujące. Spojrzała na ciebie a ty od razu jej uległeś. Oraz pomogłeś uciec. Co mam teraz z tobą zrobić? - zastanawiał się obdarzony haker patrząc na swojego podwładnego zimnym wzrokiem. Takie nieposłuszeństwo musi być potępiane. Zaśmiał się cicho gdy do głowy przyszedł mu iście szatański pomysł.

             - Ja tylko... - zaczął bezsilnie Nat, ale nie dane było mu dokończyć.

             - Mam dla ciebie odpowiednią karę. Taname nie będzie nam raczej potrzebna. Dam sobie radę bez niej, wystarczy, że zrobiła truciznę. Zlikwiduj ją. Ona także znajduję się na mojej liście obdarzonych. - zachichotał czarnowłosy na widok miny siwego mężczyzny.

             - Nie zrobię tego! Nie jestem w stanie! - mówił, ale napierające ostrze skutecznie go uciszyło.

             - To jest forma takiej twojej małej pokuty za grzech. Powinno się słuchać swojego pana, prawda? - uśmiech z jego twarzy nie schodził ani na sekundę. Nathaniel syknął coś pod nosem. Wiedział, że jeśli się sprzeciwi Fyodor go zabiję. Skołowanie rosło z każdą seukndą a on dalej nie wiedział co jest słuszne a co nie. Dziewczyna albo śmierć.

             - ... Zgoda... Wykonam to zadanie... - odwrócił wzrok w bok a nóż wylądował w bezpiecznym miejscu poza gardłem obdarzonego.

             - Świetnie. Masz. Idź tam i zabij ją. - podał mu małe urządzenie namierzające Taname. Zacisnął palce i zęby a gdy Fyodor opuścił pokój usiadł na łóżku odkładając to. Zasłonił twarz dłońmi i oparł łokcie o kolana.

             - Co ja najlepszego zrobiłem? - szepnął sam do siebie. Był taki zły na siebie. Nie da rady tego zrobić. Ona była jego jedyną znaną osobą odkąd dołączył do niego i teraz ma ją zabić?

Who Are You?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz