11

450 55 21
                                    

Znajdowała się na jednej z brudnych uliczek slumsu. Powietrze było ciężkie i przesiąknięte odorem zgnitego jedzenia i śmieci. W ciemnym kącie uliczki usłyszała ciche łkanie. Odwróciła się i zobaczyła małą, piękną dziewczynkę o czarnych włosach. Ubrania miała poszarpane i brudne a na dłoniach i gołych stupkach liczne rany i zadrapania. Przełknęła śline widząc jaka panuje sytuacja w takim miejscu. Jednak wydawało jej się to znajome.

            - Braciszku?! Braciszku?! - wołała mała dziewczynka ocierając nerwowo łzy. Przez Taname przebiegł jakiś chłopiec. Była w tym świecie jak duch. Niewidoczna i nietykalna. Była we wspomnieniu. Rzadko używała tego rodzaju zdolności.

             - Jestem. Zobacz, udało mi się nareszcie pozbyć tego piekarza. Masz. - powiedział podchodząc do siostry. Niemal od razu poznała młodego osobnika. Ryunosuke. Był cały umorusany we krwi, ale w dłoni trzymał bochenek chleba i bułkę. Ciemnowłosa rzuciła się na braciszka i zamknęła go w szczelnym uścisku.

             - Martwiłam się! - wyżaliła mu się i spojrzała na twarz starszego brata. Oczywiście bez emocji. Wzdychnęła i z uwagą obserwowała jak dalej potoczy się ta scena.

             - Nie miałaś czym. - odpowiedział i podał jej pieczywo. Wzięła bułkę a resztę zostawiła bratu. Ten jednak nie przyjął i na siłę dał jej wszystko, co udało mu się ukraść.

             - Ty też powinieneś jeść. - młoda Gin zmarszczyła brwi czekając na reakcje brata.

              - Nie martw się o mnie, dam sobie radę. - powiedział i ruszyli uliczkami i ulicami do swojej małej kryjówki. Tam rozmawiali i magazynowali jedzenie i picie. Czasami zdarzały się dobre a czasami złe dni. Wiedzieli tylko, że muszą przeżyć.

              - ... Okrutne życie. Teraz wszystko rozumiem. - bąknęła Taname i zamknęła oczy. Skupiła się i po chwili pojawiła się z powrotem w domku na drzewie. Spojrzała na zszokowanego Ryunosuke. Usiadła koło niego po turecku.

             - Co ty zrobiłaś? - spytał wreszcie nie odrywając od niej wzroku.

             - Rzadko używam tej metody. Weszłam do twoich wspomnień nie robiąc przy tym żadnej krzywdy. - wyjaśniła spokojnie opierając brodę o kolana a nogi objęła rękami.

             - Ty... - warknął, lecz po chwili opanował się i postanowił sobie odpuścić nerwy. - Co widziałaś?

             - ... Nie przejmuj się, też nienawidzę ludzi. - uśmiechnęła się blado wpatrzona w deski domku. Zapanowała cisza. Oparła głowę o jego ramię i wzdychnęła ciężko. Nie miała pojęcia jak dużo on przeszedł w swoim życiu. Teraz wiedziała, dlaczego stał się taki zimny i brutalny. Taki był i jest dla niego świat. Nie znał uczuć, nie znał miłości czy czułości. Znał tylko pustkę i nienawiść.

             - Nie jesteśmy tacy inni. - bąknął pozwalając jej na oparcie się. Nie miał nic przeciwko temu, przecież i tak są tutaj sami a on właśnie tego potrzebował od lat. Wiadomo miał siostrę, ale brakowało mu bliskości innej osoby. Bliskości Taname.

             - Jesteśmy jak gwiazdy. Świecimy najjaśniej dopiero, gdy umieramy. Wcześniej jesteśmy tylko małym, niewidocznym płomykiem na niebie. - powiedziała zamykajac oczy na moment. Przyjemy szum wiatru i szelest liści... Tak bardzo czuła się wolna. Na moment zapomniała o zmartwieniach, o Fyodorze, o Mafii. Otworzyła oczy dopiero, gdy poczuła jak ktoś wplata swoją dłoń z jej. Spojrzała w dół a następnie na Akutagawe. Uśmiechnęła się i zbliżyła się znacznie do niego, aby złożyć na jego zimnym policzku delikatnego i szybkiego całusa.

             - To nagroda za okazywanie uczuć, Ryu. - zachichotała cicho dumna z siebie, że udało jej się zaskoczyć partnera.

             - Nie nazywaj mnie tak. - bąknął zerkajac na nią niemile. Zaśmiała się głośniej, gdy nagle mężczyzna gwałtownie i szybko przywarł do jej ust. Nie dość, że ugryzł ją w wargę do krwi to jeszcze przewrócił. Syknęła cicho czując ciepłą ciecz w ustach i na brodzie. I teraz każdy będzie podejrzewał dlaczego ma pogryzioną wargę. Gdy się wreszcie odkleił od niej, zlizał krew i spojrzał na nią z satysfakcją.

             - Zadowolony, debilu? - mruknęła ocierając usta rękawem bluzy. Nie chciał z niej zejść więc wysunęła się z pod niego niczym wąż i puknęła go w czoło.

             - Ty mały karaluchu! - warknął i przystąpił do ataku. Ta zgrabnie uciekła i zeszła z domku uciekając gdzie piepsz rośnie przed Akutagawą

             - Też cię kocham! - krzyknęła i wysłała mu buziaka nie zwalniając.

Może i ich realcje były nieco... Komiczne i w pewnym stopniu nienormalne, ale jednak czuli się dobrze. Odpowiadało im irytowanie się nazwajem, czy brutalne pocałunki i inne niespodziewane niepodzianki. To się nazywa dla nich miłość. Mimo tego byli zdolni do poświęcenia dla drugiego. Tak to już jest z miłością od nienawiści powstałej.

             - Taname... Zgubiłaś nas. - bąknął zażenowany Akutagawa chowając ręcę w kieszeni. Rozglądała się desperacko szukając domku czy cokolwiek, co rozpoznałaby. Nic. Wszędzie drzewa i krzaki.

             - Głupku, trzeba było za mną nie biec! - warknęła desperacko i ruszyła w jakimś kierunku. Pociągnęła nosem wiedząc, że już się ciemni a oni wędrują po mrocznym lesie rodem z filmu "las samobójców"... A może nawet byli teraz w tym lesie?

             - Czekaj, zastanówmy się co zrobić i skąd przyszliśmy. - powiedział Ryunosuke chcąc okiełznać emocje okularnicy.

             - A co jeśli zabłądziliśmy na dobre? Nie ma tutaj nawet zasięgu, szlak. Umrzemy tutaj i nawet nikt nas nie znajdzie... - jąknęła próbując być silna psychicznie.

             - Opanuj się nie pomagasz mi. - warknął próbując się skupić i uratować się z tej sytuacji.

             - Okrutnik, poszczuje tobą stadem psów. - mruknęła obrażona. Rozglądała się dookoła siebie i przywołała do siebie Kuiro. Musimy przyznać Taname nie przepadała za takimi sytuacjami. Przy swoim chowańcu czuła się w miare bezpiecznie.

             - Szliśmy chyba tam. - wskazał wzrokiem w jakimś kierunku. Zerknęła na niego i ruszyli w tamtą stronę. Dziewczyna trzymała się blisko swoich towarzyszy. Może i była silna i pyskata, ale nienawidziła takich scenerii. Słońce zachodziło coraz to bardziej i bardziej aż na niebie zawitał srebrny księżyc. Dookoła słychać było złowieszcze pochukiwanie sów i przerażające krzyki lisów i innych zmierząt. Nie była w stanie normalnie myśleć.

             - Co jeśli...

             - Nawet nie próbuj kończyć. - upomniał ją zrezygnowany. Usłyszeli szelest koło siebie. Odwrócili się, ale przez ciemności nie byli w stanie niczego zobaczyć. Taname włączyła latarkę w telefonie i oświetliła otoczenie. Znowu coś zaszeleściło. Zbliżyła się do partnera napierając na jego ramię. W jednej chwili co wyskoczyło prosto na nich z głośnym okrzykiem.

             - Rashomon!

             - Kuiro! - na napastnika napadł wielki potwór i Rashomon w jednym czasie. W tym samym momencie Taname naskoczyła na Ryunosuke prawie go przewracając na plecy. Potwory wbiły się w ziemię a wróg odskoczył w bok. Jakie było ich zdziwienie i złość gdy usłyszeli szaleńczy śmiech i...

             - Ha ha ha! Szkoda, że się teraz nie widzicie! - Chuuya turlał się po ziemi ze śmiechu. Szkoda tylko, że Taname i Akitagawa nie mieli huoru do żartów. Biedny kapelusznik.

Who Are You?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz