Znajdowała się na jednej z brudnych uliczek slumsu. Powietrze było ciężkie i przesiąknięte odorem zgnitego jedzenia i śmieci. W ciemnym kącie uliczki usłyszała ciche łkanie. Odwróciła się i zobaczyła małą, piękną dziewczynkę o czarnych włosach. Ubrania miała poszarpane i brudne a na dłoniach i gołych stupkach liczne rany i zadrapania. Przełknęła śline widząc jaka panuje sytuacja w takim miejscu. Jednak wydawało jej się to znajome.
- Braciszku?! Braciszku?! - wołała mała dziewczynka ocierając nerwowo łzy. Przez Taname przebiegł jakiś chłopiec. Była w tym świecie jak duch. Niewidoczna i nietykalna. Była we wspomnieniu. Rzadko używała tego rodzaju zdolności.
- Jestem. Zobacz, udało mi się nareszcie pozbyć tego piekarza. Masz. - powiedział podchodząc do siostry. Niemal od razu poznała młodego osobnika. Ryunosuke. Był cały umorusany we krwi, ale w dłoni trzymał bochenek chleba i bułkę. Ciemnowłosa rzuciła się na braciszka i zamknęła go w szczelnym uścisku.
- Martwiłam się! - wyżaliła mu się i spojrzała na twarz starszego brata. Oczywiście bez emocji. Wzdychnęła i z uwagą obserwowała jak dalej potoczy się ta scena.
- Nie miałaś czym. - odpowiedział i podał jej pieczywo. Wzięła bułkę a resztę zostawiła bratu. Ten jednak nie przyjął i na siłę dał jej wszystko, co udało mu się ukraść.
- Ty też powinieneś jeść. - młoda Gin zmarszczyła brwi czekając na reakcje brata.
- Nie martw się o mnie, dam sobie radę. - powiedział i ruszyli uliczkami i ulicami do swojej małej kryjówki. Tam rozmawiali i magazynowali jedzenie i picie. Czasami zdarzały się dobre a czasami złe dni. Wiedzieli tylko, że muszą przeżyć.
- ... Okrutne życie. Teraz wszystko rozumiem. - bąknęła Taname i zamknęła oczy. Skupiła się i po chwili pojawiła się z powrotem w domku na drzewie. Spojrzała na zszokowanego Ryunosuke. Usiadła koło niego po turecku.
- Co ty zrobiłaś? - spytał wreszcie nie odrywając od niej wzroku.
- Rzadko używam tej metody. Weszłam do twoich wspomnień nie robiąc przy tym żadnej krzywdy. - wyjaśniła spokojnie opierając brodę o kolana a nogi objęła rękami.
- Ty... - warknął, lecz po chwili opanował się i postanowił sobie odpuścić nerwy. - Co widziałaś?
- ... Nie przejmuj się, też nienawidzę ludzi. - uśmiechnęła się blado wpatrzona w deski domku. Zapanowała cisza. Oparła głowę o jego ramię i wzdychnęła ciężko. Nie miała pojęcia jak dużo on przeszedł w swoim życiu. Teraz wiedziała, dlaczego stał się taki zimny i brutalny. Taki był i jest dla niego świat. Nie znał uczuć, nie znał miłości czy czułości. Znał tylko pustkę i nienawiść.
- Nie jesteśmy tacy inni. - bąknął pozwalając jej na oparcie się. Nie miał nic przeciwko temu, przecież i tak są tutaj sami a on właśnie tego potrzebował od lat. Wiadomo miał siostrę, ale brakowało mu bliskości innej osoby. Bliskości Taname.
- Jesteśmy jak gwiazdy. Świecimy najjaśniej dopiero, gdy umieramy. Wcześniej jesteśmy tylko małym, niewidocznym płomykiem na niebie. - powiedziała zamykajac oczy na moment. Przyjemy szum wiatru i szelest liści... Tak bardzo czuła się wolna. Na moment zapomniała o zmartwieniach, o Fyodorze, o Mafii. Otworzyła oczy dopiero, gdy poczuła jak ktoś wplata swoją dłoń z jej. Spojrzała w dół a następnie na Akutagawe. Uśmiechnęła się i zbliżyła się znacznie do niego, aby złożyć na jego zimnym policzku delikatnego i szybkiego całusa.
- To nagroda za okazywanie uczuć, Ryu. - zachichotała cicho dumna z siebie, że udało jej się zaskoczyć partnera.
- Nie nazywaj mnie tak. - bąknął zerkajac na nią niemile. Zaśmiała się głośniej, gdy nagle mężczyzna gwałtownie i szybko przywarł do jej ust. Nie dość, że ugryzł ją w wargę do krwi to jeszcze przewrócił. Syknęła cicho czując ciepłą ciecz w ustach i na brodzie. I teraz każdy będzie podejrzewał dlaczego ma pogryzioną wargę. Gdy się wreszcie odkleił od niej, zlizał krew i spojrzał na nią z satysfakcją.
- Zadowolony, debilu? - mruknęła ocierając usta rękawem bluzy. Nie chciał z niej zejść więc wysunęła się z pod niego niczym wąż i puknęła go w czoło.
- Ty mały karaluchu! - warknął i przystąpił do ataku. Ta zgrabnie uciekła i zeszła z domku uciekając gdzie piepsz rośnie przed Akutagawą
- Też cię kocham! - krzyknęła i wysłała mu buziaka nie zwalniając.
Może i ich realcje były nieco... Komiczne i w pewnym stopniu nienormalne, ale jednak czuli się dobrze. Odpowiadało im irytowanie się nazwajem, czy brutalne pocałunki i inne niespodziewane niepodzianki. To się nazywa dla nich miłość. Mimo tego byli zdolni do poświęcenia dla drugiego. Tak to już jest z miłością od nienawiści powstałej.
- Taname... Zgubiłaś nas. - bąknął zażenowany Akutagawa chowając ręcę w kieszeni. Rozglądała się desperacko szukając domku czy cokolwiek, co rozpoznałaby. Nic. Wszędzie drzewa i krzaki.
- Głupku, trzeba było za mną nie biec! - warknęła desperacko i ruszyła w jakimś kierunku. Pociągnęła nosem wiedząc, że już się ciemni a oni wędrują po mrocznym lesie rodem z filmu "las samobójców"... A może nawet byli teraz w tym lesie?
- Czekaj, zastanówmy się co zrobić i skąd przyszliśmy. - powiedział Ryunosuke chcąc okiełznać emocje okularnicy.
- A co jeśli zabłądziliśmy na dobre? Nie ma tutaj nawet zasięgu, szlak. Umrzemy tutaj i nawet nikt nas nie znajdzie... - jąknęła próbując być silna psychicznie.
- Opanuj się nie pomagasz mi. - warknął próbując się skupić i uratować się z tej sytuacji.
- Okrutnik, poszczuje tobą stadem psów. - mruknęła obrażona. Rozglądała się dookoła siebie i przywołała do siebie Kuiro. Musimy przyznać Taname nie przepadała za takimi sytuacjami. Przy swoim chowańcu czuła się w miare bezpiecznie.
- Szliśmy chyba tam. - wskazał wzrokiem w jakimś kierunku. Zerknęła na niego i ruszyli w tamtą stronę. Dziewczyna trzymała się blisko swoich towarzyszy. Może i była silna i pyskata, ale nienawidziła takich scenerii. Słońce zachodziło coraz to bardziej i bardziej aż na niebie zawitał srebrny księżyc. Dookoła słychać było złowieszcze pochukiwanie sów i przerażające krzyki lisów i innych zmierząt. Nie była w stanie normalnie myśleć.
- Co jeśli...
- Nawet nie próbuj kończyć. - upomniał ją zrezygnowany. Usłyszeli szelest koło siebie. Odwrócili się, ale przez ciemności nie byli w stanie niczego zobaczyć. Taname włączyła latarkę w telefonie i oświetliła otoczenie. Znowu coś zaszeleściło. Zbliżyła się do partnera napierając na jego ramię. W jednej chwili co wyskoczyło prosto na nich z głośnym okrzykiem.
- Rashomon!
- Kuiro! - na napastnika napadł wielki potwór i Rashomon w jednym czasie. W tym samym momencie Taname naskoczyła na Ryunosuke prawie go przewracając na plecy. Potwory wbiły się w ziemię a wróg odskoczył w bok. Jakie było ich zdziwienie i złość gdy usłyszeli szaleńczy śmiech i...
- Ha ha ha! Szkoda, że się teraz nie widzicie! - Chuuya turlał się po ziemi ze śmiechu. Szkoda tylko, że Taname i Akitagawa nie mieli huoru do żartów. Biedny kapelusznik.
CZYTASZ
Who Are You?
FanfictionSamotność to nie najgorsze uczucie. Najgorsze uczucie, to być zapomnianym przez kogoś, kogo nigdy nie zapomnisz. CZĘŚĆ DRUGA DO "MY ENEMY AKUTAGAWA".