12

421 47 11
                                    

Całe towarzystwo opanowało się, gdy wrócili myślami do teraźniejszej sytuacji. Wojna z Agencją, Fyodor, umierający Ougai. Wrócili do podziemi w ciszy. Taname zdała sobie sprawę z powagi sytuacji w jakiej się znajduję z resztą.

             - Nie ma innego wyjścia. Musimy to wygrać i zniszczyć Agencję. - warknął egzekutor ocierając obolały kark po spotkaniu z Kuiro.

             "- Żart. Idę do mafii. - bąknęła próbując powstrzymać śmiech. Miny dwójki były nie do opisania.

             - Taname-chan zastanów się. - powiedział na koniec Atsushi chcąc dla niej jak najlepiej.

             - Już postanowiłam. Ale spokojnie, polubiłam Agencję więc będę się starała, aby mafia robiła wam jak najmniej złego. - wyszeptała mu na ucho, tak aby Akutagawa tego nie usłyszał. Nareszcie doszli do centrum. Zrobili swoje i musieli się szybko ewakuować. Taname nie znała Kyouki, ale po tej krótkiej rozmowie mogła stwierdzić, że jest młodą, ale bardzo odważną dziewczynką."

To wspomnienie chodziło jej po głowie i za nic nie chciało ją opóźnić. Przez to coraz bardziej wątpiła w swoją odwagę i w to, czy może walczyć z Agencją. Przecież kiedyś współpracowała z Atsushim na wielorybie gdy walczyli. Zacisnęła mocniej pięści i odwróciła wzrok.

                - Chuuya, ja... - chciała coś powiedzieć, ale zobaczyła tylko jak mężczyzna zamachuje się i uderza ją z łokcia w kark. Nic więcej nie widziała. Tylko czarną pustkę. Dlaczego jej to zrobił? Czyżby dowiedział się, że to ona przyczyniła się w pewnym stopniu do otrucia Moriego? Nie wiadomo. Ona tego nie wie. Prawda była jednak inna. Tego nie zrobił egzekutor. Zrobił to ktoś inny.

Wydawało jej się jakby była pomiędzy dwoma światami. Agencją a Mafią. Stała na pustym i tajemniczym polu. Nie rosło na nim nic. Żadnej rośliny czy żywej istoty. Spopielona ziemia, nieurodzajna, sucha ziemia. Z dwóch stron zmierzali do niej ludzie. Ludzie z Z.A.D i Portowej Mafii nacierali na siebie a ona stała pomiędzy niewzruszona. Spuściła wzrok w dół i nagle zobaczyła na swojej tali czyjeś ręce. Nie drgnęła nawet gdy osobnik za nią zaczął ją do siebie przytulać i szeptać coś do jej ucha sprawiając na jej ciele liczne ciarki.

                  - невеста демо. - szeptał w innym języku, jakiego Taname nie rozumiała. Armie z dwóch stron pola rozpłynęły się na małe płatki wiśni i pognały w przestrzeń razem z wiatrem. W takiej scenerii Taname została otoczona przez delikatnych róż płatków i nagle scena się zmieniła.

Stała przed płonącym domem z którego wydobywał się krzyk dziecka. Ona stała. Niewzruszona dalej stała w tym samym miejscu wpatrując się w płomienie. Nie czuła nic. Strachu, żalu czy złości. Nic. Jakby nie miała serca ani uczuć. Tuż koło mieszkania w ogniu stał dobrze jej znany osobnik.

Fyodor.

Uśmiechał się a w dłoni trzymał płonącą pochodnie. Domyśliła się, że to on podpalił mieszkanie. Płomienie zaczęła formować się w paszcze węża, aby po chwili napierać na Taname. Dalej się nie ruszyła. Dopiero gdy ogień miał ją już dotknąć zamknęła oczy i uśmiechnęła się. Tylko to. Nic więcej. W głowie słyszała dalej te tajemnicze słowa w obcym języku. Nie wiedziała co oznaczają, ale były dla niej czymś w rodzaju drogowskazu. Znaku przeznaczenia i tym, czym na prawdę była.

Była marionetką. Lalką w rękach swojego stwórcy. Była tylko lalką w grze Dostoyevskiego. Pociągał za jej sznurki tak jak chciał a ona o tym nie wiedziała. Denerwowało ją to. Denerwował ją fakt, że dopiero teraz zdała sobie z tego sprawę. On chciał, aby robiła to, co robi. Tylko co ona robi? Jaki cel odgrywa w tej grze? Odpowiedź zna tylko twórca gry.

Powoli zaczęły do niej dochodzić znajome dźwięki. Powoli otworzyła oczy i zrozumiała, że jest w jakimś pomieszczeniu. Niespiesznie wstała i rozejrzała się. Puste pomieszczenie. Cztery ściany i drzwi. Chwyciła okulary leżące na ziemi i założyła je sobie na nos. Na czole miała małą ranę z której krew zdążyła zakrzepnąć. Nie przejmowała się tym teraz. Podeszła do drzwi. Zamknięte.

             - Co to za miejsce? - warknęła szeptem i szukała wzrokiem kamery, albo czegoś podejrzanego. Nic. Co jeśli jest u Fyodora? Na tą myśł przeszły ją ciarki, ale nie dała po sobie poznać żadnego uczucia. Musiała inaczej to załatwić. Odsunęła się nieco od drzwi i przywołała do siebie Kuiro, który zamachnął się i wywarzył wejście do pomieszczenia. Wyszedł pierwszy, aby sprawdzić okolicę a Taname była tuż za nim.

Byli w jakimś wyludniałym miejscu w środku małego lasku. Z miejsca gdzie stała zauważyła drogę. Razem z chowańcem udała się do niej i rozejrzała się. Drogi nie było widać końca. To nie był ten sam las, gdzie miała domek. Spojrzała zrezygnowana na potwora i ruszyli w prawo. Miała okazję podziwiać naturę, ale nie mogła skupić myśli. Przecież była w siedzibie i szła z Akutagawą i Chuuyą. Nagle została uderzona i znalazła się tutaj. Ani śladu Fyodora, Mafii czy Agencji.

             - Hej! Jest tu ktoś oprócz zwierząt?! - krzyczała głośno nasłuchując jakiejkolwiek odpowiedzi. Nic. Odpowiadało jej własne echo. Telefon rozładowany, nawet nie mogła zobaczyć godziny. Ale skoro była to droga, to na pewno gdzieś prowadzi, prawda?

~~ Time skip~~

             - Dlaczego mnie to spotyka?! - warknęła i uderzyła stopą w kamyk. Droga urwała się przy jakiejś opuszczonej świątyni. Syknęła z irytacją i podążyła za Kuiro do środka. Miała gdzieś moralne zasady. Rozejrzała się.

Była to skromna świątynia zrobiona głównie z drewna, podobna do innych górskich świątyń. Na środku ołtarz a dookoła niego dzwoneczki i zestarzałe kartki z życzeniami ludzi. Na ścianach zioła, dzięki którym w środku był przyjemny zapach. Wyszywane ręcznie sylwetki bogów i smoków barwnie ozdabiały wnętrze.

            - Co o tym sądzisz? - spytała Kuiro, który i tak już uwalił się w wygodnej pozycji na ziemi koło jej nogi wzrokiem prosząc o nagrodę za wyczerującą wycieczkę. Prychnęła coś pod nosem i usiadła koło niego zaczynajac go głaskać po łbie i grzbiecie przejeżdżając po wypustkach. Zamruczał cicho i zamknął ślepia. Przyda mu się chwila spokoju. Odpoczną tutaj chwilę i udadzą się w dalszą drogę. Taname musi przemyśleć następny krok. Co jeśli oddala się od celu?

             - To jest ta światynia, prawda? - usłyszała na zewnątrz i poderwała się po cichu na równe nogi.

            - Tak... To ta. - odpowiedział jakiś kobiecy głosik. Przyczaiła się gotowa zaatakować.

             - Więc wejdźmy do środka. - gdy tylko dzrwi do świątyni się uchyliły Taname wymierzyła o osobnika nożem motylkowym gotowa podciąć mu krtań.

             - Kim ty... No nie wierzę!

Who Are You?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz