10

422 51 8
                                    

Stała wyprostowana z poważną miną przed istnym lwem gotowym ją pożreć.

- Nie idę. - buntowała się odważnie i pewnie. Koło niej przeleciało czarne ostrze wbijając się w ścianę koło jej policzka. Dalej stała niwzruszona.

- Idziesz.

- Nie.

- Nie zostawiasz mi wyboru. - wokół czarnowłosego pojawiły się czarne szczęki.

- Nie zrobisz tego. - drgnęła delikatnie gotowa do ucieczki.

- Zakład? - czarne bestie rzuciły się na nią jak na zwierzynę łowną. Warknęła i zrobiła unik skacząc w bok. Już chciała zgrabnie ominąć partnera, gdy coś złapało ją za kostkę i uniosło do góry. Założyła ręcę na piersi i spojrzała na Akutagawe groźnie.

- Ty szczylu. - bąknęła zdając sobie sprawę, że wisząc do góry nogami jej bluza zsuwała się w dół odsłaniając jej brzuch.

- Ty zboczeńcu. Nie dość, że kazałaś mi ściągnąć koszulę to jeszcze...

- Nawet nie kończ...

- Zboczeniec...

- To ja. - zaśmiała się na co Ryunosuke przełożył ją sobie przez ramię i ruszył do podziemi, gdzie mafia miała się przenieść po ostatnim ataku Agencji.

- Dalej mam brzuch wywalony na widoku... - bąknęła zmęczona i nieco zirytowana faktem, że przechodnie patrzyli na nią jak na darowe jedzenie. Albo był to fakt, że Akutagawa niósł ją właśnie w taki sposób?

- Cierp, bestio. - syknął niemile ale gdy zobaczył czerwone od złości polika dziewczyny uśmiechnął się złośliwie pod nosem.

- Muszę iść do brata... - jąknęła błagalnie chcąc się wydostać z rąk oprawcy.

- Jest zbyt niebezpiecznie. - stwierdził dalej idąc korytarzem.

- No proszę, Akutagawa Ryunosuke się o mnie martwi. Ooo jakie to słodkie. - mruknęła udajac rozczuloną jego słowami.

- Nie martwię, tylko stwierdzam fakt.

- Wiesz, że to to samo? - spojrzała na niego z uśmiechem. Znowu go irytowała, ale tym razem nie miał ochoty jej zabić. Miał ochotę ją rozszarpać. Nienawidził jak ktoś go tak testuję.

- Zamknij się już. - warknął zdenerwowany. Nagle zaczęła się nerwowo ruszać.

- Cholera, okulary! Ryu, zawracaj, okulary zgubiłam, głupku! - krzyknęła deperacko prosto do jego ucha.

- Przecież masz je na nosie!

- Kurde myślałam, że nie zauważyłeś i zawrócisz... - bąknęła zabawnie marszcząc nos. Myślała, że jej sztuczka się uda i ucieknie, ale nie. Jej chłopak musiał wszystko zepsuć...

- Wy na prawdę jesteście... Parą? - spytał w pewnym momencie idący koło nich egzekutor - kapelusznik. Obdarzyli go zimnym wzrokiem i prychneli coś pod nosami. Może nie okazywali swoich uczuć po mistrzowsku, ale jednak zależało im na sobie.

- ... Nie pasuje ci coś w tym? - warknęła do niego i odwróciła wzrok w bok speszona.

- Mi? Nie mieszam się w twoje sprawy Tana-chan. - uniósł dłonie w obronnym geście chichocząc pod nosem.

- Wspaniale. Wybaczcie mi panowie teraz. - powiedziała i nagle coś podcieło nogi Akutagawie przez co wypuścił z objęć dziewczynę i upadł na ziemię. Zanim zrozumiał co się stało ona już uciekała w drugą stronę na grzbiecie Kuiro.

- Niech cię szlak! - krzyknął za nią chcąc złapać ją Rashomonem. Niedoczekanie jego. Pomachała mu na pożegananie i uciekła od nich.

- Muszę przyznać, że masz porządny gust w kobietach. - wybąkał miedzy chichotem rudy egzekutor. Morderca rzucił mu niebezpieczne spojrzenie i odszedł dalej przed siebie.

- Powinieneś za nią iść. - rzucił nagle Chuuya dalej się uśmiechając. Ciemnowłosy odwrócił się do niego wkurzony.

- Zrobi jak jej się spodoba. - odpowiedział chcąc brzmieć opanowany. Nie wyszło mu, użył zbyt ostrego tonu.

- Może i cię testuje czasami, ale taka już jest a ty pokochałeś ją taką jaka była i jest. Lepiej idź za nią jeszcze się zgubi w drodze powrotnej. - prychnął niedbale i odszedł od niego idąc dalej korytarzem do podziemi. Obdarzony stał jeszcze chwilę po czym ruszył na Taname. Może i ten rudzielec miał racjer, ale to nie oznacza, że zaraz będzie mu za to dziękować.

~~ Time skip~~

- Taname! - ryknął łapiąc ją za nadgarstek nieco za mocno. Wykręciła się i chciała uciec jak najdalej i najszybciej.

- Dobra, dobra już zaraz wracam! Tylko przestań mnie gonić! - krzyknęła wbiegając do lasu.

- Chyba śnisz. - warknął i kolejna czarna bestia wycelowała w Taname. Zerknęła na Rashomona i zrobiła przed nim unik, aby ten wbił się w ziemię. Po kilku minutach ucieczki zobaczyła znajomy domek na drzewie. Wspięła się pod schodkach i gdy już była na szczycie ujrzała, że Akutagawa pomógł sobie czarną bestią, która po prostu go podsadziła tak, że wpadł na nią.

- Oszukujesz! Tak się nie będziemy bawić. - bąknęła leżąc pod nim.

- Wole oszukiwać niż abyś mi uciekła. - powiedział mrożącym głosem. Nagle zrozumiała w jakiej sytuacji się znajduję i odwróciła głowę w bok.

- Złaź ze mnie.

- Co jeśli odmówię?

- Oskarże cię o gwałt w lesie... - ostrzegła go z niebezpiecznym wzrokiem. Nie podziałało, osobnik dalej nad nią leżał. - No dobra, chyba nie mam wyjścia. - dodała i używając całej swojej siły przewróciła z siebie Ryunosuke, usiadła mu okrakiem na brzuchu i przystąpiła do toturowania... Czyli do łaskotania. Powoli przestawała gdy mężczyzna nawet nie zareagował na to.

- ... Serio?

- Jak możesz tego nie mieć?! Każdy ma łaskotki! - oburzona uderzyła go lekko w pierś i wstała z niego układajc się koło swojej drugiej połówki.

- A ty masz? - spytał mimo, że dobrze znał odpowiedź. Spojrzała na niego z przerażeniem i odsunęła się na drugi koniec domku. Przez chwilę zapanowała cisza a strach Taname minął.

- ... Where do i begin, crying off my face again? The silent sound of loneliness wants to follow me to bed*... - zaczęła cicho nucić jedną z piosenek jakie usłyszała w mieszkaniu, gdy wróciła do Anga. Jej głos zwrócił uwagę Akutagawy. Nie chodziło tutaj o sam anielski głos tylko o słowa.

- ... W dzieciństwie mieszkałem na ulicy. Razem z siostrą walczyliśmy o życie. Wiesz co było w tym najgorsze? Nie trudne warunki, tylko samotność. Gdyby nie Gin stałbym się bezmyślnych kawałkiem kości i skóry. Nie było nikogo, kto zechciałby nam pomóc. To było najgorsze. Samotność i poczucie słabości. - powiedział melancholijnie. Skupiła całą swoją uwagę na jego słowach i na głębi znaczenia.

- Tak. Samotność to najgorsze paskudztwo tego świata. - zgodziła się cicho. Wreszcie odważyła się i ostrożnie podeszła do niego od tyłu. Szturchnęła go palcem w ramię nie zapominając, że jest ranny. Gdy się do niej odwrócił ujęła jego twarz w dłonie i oparła swoje czoło o jego.

- Nic nie mów dopóki ci nie dam znać. Czarno - białe dobro...

Who Are You?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz