8

437 53 14
                                    

Powoli otworzyła oczy nie chcąc, aby światło uderzyło w jej źrenice. Zamrugała pare razy i rozjerzała się po pomieszczeniu. Zdecydowanie nie był to jej pokój. Była w skrzydle szpitalnym mafii. Na ramieniu miała banadaż, ale mimo to rana bardzo ją bolała przy każdym najmniejszym ruchu. Przełknęła ślinę i chciała się podnieść, ale nagle uświadomiła sobie, że coś jej w tym przeszkadza i nie była to jej rana.
 
            - Em... Hej? - zaczęła stukać w ramię osobnika uśpionego na jej łóżku mocno trzymającego ją za dłoń. Z czasem zauważyła, że pukanie ów mężczyzny nie przynosi skutku przeszła do bardziej brutalnego sposobu. Uderzyła go z całej siły w ramię przez co ten nie dość, że obudził się, to jeszcze upadł z krzesła na podłogę jak deska.

             - Do jasnej... ! - zaczął podirytowany, ale gdy zobaczył obudzoną Taname zamilkł i pozbierał się z ziemi, aby po wszystkim stanąć na równe nogi i uszczypać ją za dłoń.

            - Wyjaśnisz mi coś ty robiła z tym mnichem wtedy? Czemu mnie zaatakowałaś? - pytał ponurym i poważnym głosem.

             - Ja wyjaśnie, ale przestań szczypać! Zaraz jaki "mnich"?! Wybacz, ale ja nic nie pamiętam, daj mi wyjaśnić zanim umrę z bólu! - jęczała bezsilnie, aż ją puścił i czekał ma jej wtłumaczenia.

             - Nie czas na twoje żarty. Gadaj co z nim robiłaś. Zapomniałaś o naszej rozmowie? - warknął zdenerwowany.

             - W tym rzecz! Fyodor wyprał mi mózg i nic nie pamiętam, próbuję ci to wyjaśnić od pół minuty! - odpowiedziała desperacko. Musiał ją zrozumieć! Musiał jej uwierzyć.

             - Co? Wyprał ci... Ty nie żartujesz? - spytał z twarzą pełną obaw.

             - A czy wyglądam jakbym żartowała? - spytała z kamienną twarzą. Syknął pod nosem wiązkę przekleństw. - Ale czasami gdy coś zobaczę, pojawia mi się jakieś wspomnienie. Ale tylko takie niewyraźne i nic nie mówiące. - dodała po chwili. Zapanowała krótka cisza.

             - A czy pamiętasz mnie? - spytał wreszcie podnosząc swój wzrok na dziewczynę. Uśmiechnęła się smutno.

             - Nawet nie pamiętam twojego imienia... Przepraszam. - powiedziała cicho zła na siebie. Odwrócił wzrok zakłopotany i... Załamany? Miał nadzieję, że jak ona wróci do jego życia będzie dalej tak jak powinno być. Byliby parą tak jak to sobie wyobrażał. Czemu los tak bardzo go nie lubi? Czemu zawsze ma pecha?

           - Nie pamiętasz naszego pocałunku? - spytał znowu nie patrząc jej w oczy. Zaskoczona zrozumiała kim był czarnowłosy mężczyna koło niej. Zrozumiała jak bardzo musiały go zaboleć jej słowa. Poczuła się głupio, więc spuściła głowę w dół.

             - ... Przepraszam. - bąknęła cicho i poczuła jak jej podbródek wędruje do góry a na jej usta napierają czyjeś odpowiedniczki. Zorientowana nie mogła nawet zamknąć oczu. Znieruchomiała jak rzeźba i nagle kolejna fala uderzyła do jej głowy.

             "- Na początku widziałem w tobie mojego wroga. Kogoś słabego i nieodpowiedzialnego, ale gdy wtedy dwa lata temu opuściłaś mafię, coś się stało. Coś, co uświadomiłem sobie niedawno. - mówił jakby w transie zapatrzony w jej oczach. Przełknęła ślinę i zacisnęła dłonie na pościeli.

             - Co... To było? - spytała niepewnie zauważając, że Ryunosuke zbliża się do niej.

             - Uświadomiłem sobie jak bardzo za tobą tęskniłem i jak bardzo potrzebuje cię w moim życiu. - odpowiedział kładąc rękę na jej zaciśniętej pięści i przywierając ustami do jej odpowiedniczek. Znieruchomiała czujące w jej piersi coś zaczęło pracować szybciej. Było to jej serce. Tak bardzo szybko biło czując bliskość oziębłego ciała mężczyzny przy dziewczynie.

Żadnej nienawiści. Żadnych sprzeczek, czy rozlewu krwi. Zrozumieli jak bardzo los chciał im pokazać to, kim są dla siebie na prawdę. Są sobie po prostu bliscy. Taname mogła mu dać wolność i przyszłość. Ryunosuke mógł je dać poczucie bezpieczeństwa i swoją bliskość. Nie wiedzieli co to jest miłość, podczas gdy sami byli w sobie nieświadomie zakochani.

Dopiero po kilku chwilach zorientowała się w sytuacji i nieśmiało odwzajemniła gest. Rozluźniła się i oddała się chwili. Było to dla niej coś niemożliwego. Ta, co mordowała miłość pod osłoną nocy sama popadła w jej sidła. Gdy wreszcie przestali się całować spojrzeli sobie w oczy w milczeniu.

          - Pokochałem cię - wyszeptał do jej ucha i podniósł jej dłoń podwijając rękaw bluzy. Zaskoczona chciała się wyrwać, ale było za późno. Odwróciła wzrok wiedząc, że nie cofnie czasu a on nie będzie patrzył na jej rany. - Pokochałem cię mimo tego. - dodał i obdarował jej rany delikatnymi całusami. Zaskoczona po prostu patrzyła na jego poczynania. Jeszcze nigdy nie widziała, ani tym bardziej nie doświadczyła czegoś takiego.

           - Ja... Nie umiem kochać. - wyszeptała zażenowana zakrywając twarz włosami. Odgarnął kosmyki z jej buzi i spojrzał na jej oczy. Ponownie.

          - Musimy to nadrobić - powiedział i zaczął nagle kaszleć. Położyła dłoń na jego plecach i usiłowała mu jakoś pomóc."

Gdy pocałunek został przerwamy wyszeptała ciche "Ryunosuke". Mogła dostrzec na twarzy chłopaka cień delikatnego uśmiechu.

             - Ryunosuke. Akutagawa Ryunosuke. Mój wróg, ktory stał się moją miłością. - powiedziała odwzajemniając uśmiech.

           - Wiesz co jest gorsze od samotności? Uczucie bycia zapomnianym. Nie wiedziałem co się z tobą dzieje, zniknęłaś mi dosłownie z rąk. - mówił siadając na łóżku koło niej.

             - Taname się obudziła? - do pokoju wszedł nikt inny jak rudzielec w kapeluszu. Spojrzała na niego oskarżycielsko i z wyrzutem. Przerwał im tak ważną rozmowę!

             - Jak u szefa? - spytała usiłując wstać o własnych siłach co jakimś cudem jej się udało mimo bólu.

             - Chcę cię widzieć. Teraz. - powiedział i spojrzał na Akutagawe porozumiewawczo. Kolejne problemy. Wyszła z pokoju i ruszyła za Chuuyą do gabinetu Ougaia. Przed drzwiami szefa Ryunosuke musnął dłonią jej dłoń i odszedł od niej na misję razem z egzekutorem.

             - Chciał mnie pan widzieć. - powiedziała spokojnie będąc już w środku. Gdy zobaczyła Moriego i charakterystyczny znak nad jego ciałem wzdrygnęła się. Wiedziała co to. Jej trucizna.

             - Taname-chan? - bąknął słabo i uśmiechnął się na jej widok. Nie mogła zrobić najmnjejszego ruchu. Dzięki jej truciźnie cierpi jej szef. Oddech przyspieszył a dłonie zaczęły jej się trząść. Zacisnęła zęby i zrobiła krok do przodu.

             - Jak się pan czuje? - spytała drżącym głosem. Nie wiedziała jak rozmawiać. Odjęło jej mowę. Zabiła swojego szefa.

             - Od kiedy jesteśmy na "pan"? Czyżbyś nauczyła się manier? - prychnął rozbawiony, ale zaraz chwycił go potworny kaszel. Umierał na jej oczach.

             - Ja... Tak bardzo mi przykro... Straciłam pamięć i... - mówiła chcąc brzmieć normalnie. Nie mogła. Jak mogła stać nad człowiekiem, ktorego znała a zabijała na swoich oczach?

Takie krótkie ogłoszenie jutro, albo nawet dzisiaj opublikuję nową książkę o (uwaga) Chuuyi :3

Znajdziecie ją pod nazwą "My nightmares" ^^

Who Are You?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz