Rozdział 1

703 36 13
                                    

Stał w sponiewieranym budynku. Nazwa mówiła sama za siebie - "Dziurawy Kocioł". Żadnych kociołków w zasięgu wzroku nie dostrzegał, ale ubytków w ścianach i podłodze nie brakowało. Drzwi przez które tu wszedł też nie były w najlepszym stanie. Przez całe pomieszczenie porozstawiane zostały drewniane stoły, zrysowane i krzywe. Obok każdego znajdowało się po kilka krzeseł, częściowo zajętych przez ludzi.

Był sam. Tak samo samotny jak przez całe dotychczasowe życie i nic nie wskazywało, że ma się to w najbliższym czasie zmienić. Już dawno stracił jakąkolwiek nadzieję na normalny dom i rodzinę. Od dłuższego czasu zrozumiał, że nawet tego wszystkiego nie chce. Mieszkanie w sierocińcu nie należało do najlepszych, ale wolał to od posiadania rodziców, którzy przesadnie opiekowali by się nim i traktowali jak małe dziecko. Tom od dawna już się za nie nie uważał. Dzieciaki, z którymi żył sprawiły, że wydoroślał i stał się nad wyraz samodzielny w porównaniu z rówieśnikami. Czasem jeszcze marzył o osobie, która zaakceptowała by go w pełni taki jaki jest. Ze wszystkimi dziwactwami przytrafiającymi mu się i charakterem, nie pasującym do obrazu niewinnego jedenastolatka. Nigdy nie zaznał choć odrobiny czułości ze strony opiekunek sierocińca, a tylko nienawiść, ewentualnie okazyjną obojętność. Od małego wmawiano mu, że taki "dziwak", czy nawet "dziecko szatana" nie ma prawa do odrobiny szczęścia. Starali się jak tylko mogli utwierdzić go w tym przekonaniu. Tak więc, to niezbyt kolorowe życie nauczyło go tego, że gdy chce coś zrobić dobrze, musi to zrobić całkowicie sam. Inne osoby są mu w tym całkowicie zbędne. Dlatego na pytanie starca z wielką brodą: "Czy potrzebujesz chłopcze pomocy w robieniu zakupów?", odpowiedział stanowczo, że nie. Nie potrzebował niczyjej pomocy. No prawie, bo aktualnie teraz musiał zwrócić się z prośbą o pomoc w przejściu na ulicę czarodziejów. Nie był z tego faktu zbytnio zadowolony, ale zobaczenie tego co tam na niego czeka jest warte małego poświęcenia. Zgodnie z instrukcją Dumbledore'a zmusił się do dziecięcego uśmiechu pełnego słodyczy i podszedł do barmana mówiąc:

— Dzień dobry. Pan musi być Tom? Mógłby Pan otworzyć dla mnie przejście na ulicę Pokątną? Ja sam, niestety nie jestem w stanie. - Stał cierpliwie, aż mężczyzna mu odpowie, ale zamiast tego zobaczył jak na jego twarz wpływa kpiący uśmiech. Tom nie domyślał się, co jest jego przyczyną. Grzecznie zapytał, zachowywał się dość kulturalnie jak na niego. Nie miał pojęcia co zrobił źle, a chłopiec nie lubił nie wiedzieć czegoś związanego z jego osobą.

— Pierwszoroczny i to w dodatku sam, co? Pewnie jeszcze mugolak, bo dzieciaka z porządnego domu nie zostawili by bez opieki. - Poczuł jak wypełnia go złość. Jak on mógł być w stosunku do niego tak bezczelny? Ledwo powstrzymał się od rzucenia jakąś obraźliwą uwagą w jego stronę. Nic by mu to nie dało, a może nawet jeszcze bardziej pogrążył by w oczach barmana. Nie starał się jakoś specjalnie o posiadanie dobrej opinii u niego, ale takowa na pewno by nie zaszkodziła. Starał się zachować spokój i myślał co odpowiedzieć mężczyźnie.

— Profesor Dumbledore przekazał mi, że będzie Pan w stanie udzielić pomocy każdemu kto o nią poprosi. Sądząc po Pańskim zachowaniu, mogę stwierdzić, że myli się w stosunku do niektórych osób. Mam mu przekazać, że dla jego zaufanego człowieka otworzenie przejścia jedenastolatkowi jest ponad jego siły? - Kpina w głosie chłopca była doskonale wyczuwalna. Nikt jednak nie byłby w stanie zarzucić mu bycia niegrzecznym. Prezentował sobą obraz pokrzywdzonego dziecka. Lata spędzone w sierocińcu nauczyły go jak sprawnie nabierać ludzi na maskę niewinnego chłopca. Nie była może w pełni idealna, ale sprawdzała się.

— Przysyła cię do mnie Albus? - mężczyzna zaskoczony tą wiadomością próbował naprawić jakoś sytuację - Chłopcze! Było tak od razu mówić. Nie ma potrzeby informowania go o tym drobnym incydencie. Na pewno ma dużo ważniejszych rzeczy do zrobienia. Oczywiście, otworzę dla ciebie przejście. Proszę, chodź za mną. - Starał się uśmiechnąć jak najprzyjaźniej, ale zaskoczenie i lekkie zdenerwowanie w głosie psuło wszystko. Tom pomyślał, że musi on niezwykle szanować Dumbledore'a, skoro na wspomnienie o nim całkowicie zmienił swoje zachowanie. Co on takiego zrobił, że każdy płaszczy mu się do stóp? Chłopiec postanowił sobie cel na czas pobytu w Hogwarcie. Dowie się o nim najwięcej jak to tylko będzie możliwe. Może nawet nie tylko o nim. Tom był spragniony wiedzy, a był pewny, że nowa szkoła zapewni mu dostatecznie dużo materiału do nauki. Im więcej, tym lepiej. Od zawsze chciał być najlepszy. Do tej pory uznawał się za najmądrzejsze dziecko z sierocińca. Gdy inni w jego wieku uczyli się liczyć do dziesięciu, on czytał podniszczone książki z małej biblioteczki w pokoju do zabaw. Były one dla niego bardzo ważne. Mógł przynajmniej na chwilę oderwać się od ponurej rzeczywistości. Miał wątpliwości czy w nowym otoczeniu również uda mu się uzyskać status najlepszego. Musiał sporo nadrobić. Inne dzieciaki pewnie od urodzenia wiedziały o swoich umiejętnościach i czarodziejskim świecie. Będzie miał konkurencję w doświadczonych i czysto krwistych uczniach. Wierzył, że da sobie radę. Nauka zawsze nie sprawiała mu kłopotu, więc wątpił, aby teraz się to zmieniło.

Ex InnocentiaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz