Rozdział 10

153 11 2
                                    

Horacy Slughorn zamarł widząc zaistniałą sytuację. Nie spodziewał się, że małe jednodniowe spóźnienie przyczyni się do jego uczestnictwa w jakichś utarczkach. Dom słynący z jedności, podzielony teraz między pierwszorocznego, a króla i pozostałych domowników. Merlinie! Do czego to doszło za czasów obejmowania przez niego stanowiska opiekuna!?

Zmieszany czarodziej stanął głębiej w pokoju przebiegając wzrokiem to od jednej strony konfliktu do drugiej. Nic kompletnie nie rozumiejąc poza tym,  że ewidentnie ktoś się tutaj kłócił otworzył usta, lecz zabrakło mu słów w wyniku czego ponownie je zamknął. 

Deneb nie chcąc stracić autorytetu i nie wyjść przed nauczycielem na nieodpowiedzialnego i przynoszącego hańbę Salazarowi wybiegł na przód już nie starając się, aby wyglądało to nad wyraz dostojnie i błagalnie przemówił:

— Profesorze Slughorn! To nie tak jak się panu wydaje! Mogę to wytłumaczyć, naprawdę! My po prostu - zatrzymał się, szukając właściwej odpowiedzi - rozmawialiśmy. To nowa gra, wymyśliłem ją. Doszedłem do wniosku, że potrzebne jest lepsze zjednoczenie domu, więc musimy się lepiej poznać. Ja i reszta uczniów zadajemy pytania pierwszorocznym. Stoję na środku razem z wylosowanym, a reszta słucha naszej rozmowy. Rozumie pan? Poznajemy się! To mogło wyglądać trochę dziwacznie, ale naprawdę nic złego się tu nie dzieje. - Kończąc był już zupełnie zadowolony, zapewne usatysfakcjonowany wymyślonym na szybko kłamstwem. Chwilę zajęło Horacemu przyjęcie do wiadomości wytłumaczenia Deneba, ale widocznie wierząc we wszystko uśmiechnął się szeroko, rozłożył ręce i zwrócił się do członków domu:

— Skoro tak  to niczym nie muszę się przejmować! Jedynie pozostało mi wytłumaczyć się z mojej wczorajszej nieobecności. - Zachichotał lekko i podszedł kilka kroków do przodu, gdzie stała trochę porozrzucana grupka pierwszorocznych razem z Tomem, który chwilę temu spostrzegłszy nadarzającą się okazję do cichego wycofania się, skorzystał z niej, aby więcej nie mieszać. - Co roku po uroczystej kolacji witam nowych Ślizgonów. Otóż, wczoraj nadarzyła mi się świetna okazja, aby spróbować jedynej w swoim rodzaju nalewki Herberta! Och tak... niezastąpiona, a ten zapach! Mniejsza, więc wczorajszego wieczoru z powodu mojego chwilowego niedysponowania nie mogłem osobiście i należycie was powitać. Mam nadzieję, że prefekci się tym doskonale zajęli. - Skinął głową Dorei, która wyraźnie dumna z cichej pochwały oblała się lekkim rumieńcem. - Jednak teraz ja jako, mam nadzieję, że wiecie, opiekun Slytherinu witam was w naszych progach i życzę udanej nauki! - Omiótł wzrokiem cały pokój wspólny spodziewając się dostrzec wesołe twarze radosnych uczniów. Zdziwił się trochę, gdy zamiast nich zobaczył niepewne, jakby nerwowe i wymuszone lekko podniesione kąciki ust co poniektórych nastolatków. Nie chcąc tego roztrząsać, aby nie stracić dobrego humoru zwrócił się w kierunku jasnowłosego, który chciał dodać coś od siebie. 

— Dziękujemy za miłe słowa profesorze. Wszyscy będziemy starać się o jak najlepsze oceny. Zapewniam pana! - Przewodniczący jako najważniejszy członek domu odpowiedział w imieniu wszystkich, tych którzy rzeczywiście mieli zamiar spełnić ten warunek, jak również uczniów z wręcz przeciwnymi zamiarami.  Wiedział, że rozmawiając z opiekunem warto przekoloryzować niektóre sytuacje. 

— Jestem tego w pełni świadom chłopcze. Nasz dom zawsze wysoko mierzy. Tylko mnie nie zawiedź, bo będę naprawdę rozczarowany! Żegnam wszystkich, do zobaczenia na zajęciach. Myślę, że wiecie czego na nich oczekuję, liczę na was! - żartobliwym tonem zakończył krótkie spotkanie Horacy.

— Do widzenia profesorze! - rzucił na pożegnanie Deneb, starając się jeszcze bardziej przypodobać nauczycielowi. 

Nie tracąc pogody ducha nauczyciel skłonił się lekko i wyszedł z pokoju pełnego zdezorientowanych uczniów. Nastolatek zadowolony ze swojego kłamstwa stanął przed nimi i zmierzył ich pogardzającym wzrokiem, tak jakby jeszcze chwilę temu nie zniżył się do błagalnego tonu przed opiekunem. Kilka krótkich chwil później odszedł w stronę dormitoriów machnąwszy ręką na znak zakończenia spotkania. Przez te emocje musiał zapomnieć o wcześniejszej, nie zakończonej utarczce lub uznał ją za niewartą takiego zachodu. 

Ex InnocentiaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz