Pchnął drewniane drzwi. Postawił stopę dwa kroki za nimi i rozejrzał się. Zadowolony lekki uśmiech wpłynął na jego usta. Zaraz za nim stanęli dwaj inni chłopcy, domagający się przepuszczenia. Tom wszedł głębiej w pokój, stanął przy łóżku podpisanym jego znienawidzonym imieniem i nazwiskiem, gdzie leżał już kufer.
Tu jest świetnie, o wiele lepiej niż w sierocińcu - pomyślał.Teraz zostało mu już tylko przywitać się ze współlokatorami. Tom oczywiście wolałby samotne zakwaterowanie, jednak fakt mieszkania z nimi wynagradzał wygląd pomieszczenia. Tak samo jak pokój wspólny, urządzony był w ciemnych, mrocznych barwach, wykończonych srebrnymi akcentami. Również magiczna otoczka sprawiała wrażenie niezbyt przyjaznej.
Najcudowniejsze jednak były okna. Pod ziemią, w lochach, a jednak jakimś cudem się tam znalazły. Widać było przez nie lekko mętną wodę z zielonkawą poświatą, przepływające znudzone ryby i unoszące się wodorosty. Te ostatnie, poruszane przez delikatne fale wydawały się tańczyć po nierównym dnie jeziora.
To był luksus dla chłopca, posiadanie tak wygodnego łóżka, ścian wyglądających na solidne i bez łuszczącej się farby, podłogi, która nie skrzypiała i łazienki, z której korzystał będzie kiedy chce i ile chce, dzieląc ją jedynie z dwoma innymi osobami.
Odwrócił się w stronę pierwszorocznych, którzy tak jak on podziwiali miejsce, mające być ich pokojem przez najbliższe siedem lat. Po chwili podnieśli na niego wzrok i podeszli. Jeden z nich uśmiechnął się lekko i wyciągnął rękę.
- Corvinus Avery, miło mi. - Tom dopiero teraz zorientował się, że to jego przydział obserwował. Wydawał się być mu raczej spokojny i miły, podatny na manipulacje. Tacy ludzie najczęściej załamują się z błahych powodów. Chłopiec od razu uznał, że nie nawiąże z nim bliższych relacji, ale może się okazać kiedyś przydatny. Potrząsnął jego lekko wystawioną przez niego dłonią. - Ten obok mnie to Cygnus Lestrange, przyjaciel z dzieciństwa. - Wskazał ręką na swoją lewą stronę, gdzie stał ostatni współlokator. W przeciwieństwie do Corvinusa, który posiadał jasną, ale nie całkiem blond czuprynę, delikatnie przylizaną i jasnobrązowe oczy, miał on smoliście czarne, kręcone włosy i granatowe tęczówki. Kiwnął lekko głową na znak szacunku i zilustrował sylwetkę Toma przenikliwym wzrokiem. - Ty jak się nazywasz? Tiara przydzieliła cię do Slytherinu, ale nie wyglądasz mi na kogoś czystej krwi. Jesteś może jakimś dalekim krewnym Blacków?
- Nazywam się Tom Riddle. Nie wiem czy jestem z nimi spokrewniony. Tak naprawdę, to nie znałem nigdy swoich rodziców. - Nie chciał mówić już nic więcej o swoim pochodzeniu, a tym bardziej chwalić się przebywaniem przez jedenaście lat swojego życia w sierocińcu, w dodatku mugolskim. Z tego co już zdążył zauważyć, członkowie domu węża nie pałają wielką miłością do szlam.
Usłyszał to określenie jeszcze w pociągu, gdy obok jego przedziału przechodziło dwoje starszych uczniów. Przez szybę w drzwiach dostrzegł na ich piersiach przypięte zielone plakietki z literą "P". Takie same jak ta Dorei. Nie szczędzili podczas swojej rozmowy obraźliwych słów, właśnie w kierunku ludzi o brudnej krwi. - Mam nadzieję, że zostaniemy w dobrych relacjach. Spędzimy w jednym pokoju najbliższe siedem lat. - Spróbował się lekko uśmiechnąć, jednak nie był pewny czy wyszło tak jak by tego chciał. Szczęśliwy wyraz twarzy jasnowłosego dał mu do zrozumienia, że może nawet przesadził z tym przyjacielskim nastawieniem.- Oczywiście! Będziemy mogli razem rozmawiać o quidditchu, odrabiać lekcje i ćwiczyć zaklęcia. To, że pochodzimy z czysto krwistych rodzin nie oznacza, że musimy być sztywnymi i eleganckimi dzieciakami. Nie jesteśmy też uprzedzeni do uczniów pół krwi tak jak reszta ślizgonów, jednak wolimy żebyś nie okazał się być mugolakiem. - Odezwał się w końcu Cygnus, pozostający do tej pory cicho. Pod koniec wypowiedzi skrzywił się lekko, jakby samo myślenie, że mógłby mieszkać w jednym miejscu z chłopcem pochodzącym z niemagicznej rodziny napawało go obrzydzeniem. Tom zdziwił się trochę, że jednak nie wszyscy w jego domu mają jednakowe poglądy. Dodało mu to nieco otuchy, że jednak nie zostanie po raz kolejny odrzucony.
Ta krótka wymiana zdań między nimi rozluźniła odrobinę napiętą atmosferę panującą w pokoju. Każdy zajął się swoimi sprawami, czyli wypakowywaniem i układaniem rzeczy na swoje miejsce. Gdy Tom zorientował się, że jest już dość późno uprzedził pozostałych chłopców, że chciałby jako pierwszy skorzystać z łazienki. Zgodzili się bez zastrzeżeń, na co chłopiec w duchu się uśmiechnął. Miał sporo rzeczy z dzisiejszego dnia do przemyślenia, a najlepiej robiło się to właśnie leżąc na łóżku, tuż przed spaniem. Zabrał znoszoną piżamę, a raczej to co mu za nią służyło, bieliznę i poszedł w stronę drugich drzwi znajdujących się w pomieszczeniu.
Tak jak myślał, łazienka kolorystycznie wpasowywała się w resztę lochów. Spędził tam kilka minut, chociaż wolałby o wiele dłużej, ale oprócz niego musiało skorzystać z niej jeszcze dwóch uczniów.
Wsunął się pod kołdrę, rozkoszując się dotykiem delikatnego materiału i zasunął zasłony. Nie mógł uwierzyć, że to się dzieje naprawdę. Od jutra ma zacząć się uczyć magii. Magii, która dla większości ludzi nie istnieje! Musi pokazać, że nawet jeśli dopiero niedawno dowiedział się o swoich umiejętnościach to i tak jest zdolny do bycia lepszym od tych, którzy wyzywali go, bili i poniżali. Lepszy nawet od tych zapatrzonych w swój majątek i zadufanych czarodziei, którzy myślą, że pieniądze to wszystko co im potrzeba. Gdy już nauczy się tego, co tylko będzie możliwe to zemści się na tych, którzy zniszczyli mu życie.
Zapłacą nie tylko mieszkańcy sierocińca, ale i pozostali mugole. Nie powinni nawet istnieć, bo po co? Nie mają magii, są bezużyteczni. Zaśmiecają świat, brudzą czarodziejską krew i Hogwart. Zostawi tylko tych, którzy będą mu potrzebni. Reszta jest bezwartościowa.
Czy przerażała go perspektywa zabójstwa? Bo chwili namysłu, doszedł do wniosku, że nie. Pewnie większość dzieci w jego wieku dostałby małego ataku paniki po odkryciu tak mrocznej cechy, jednak Tom przyjął to nad wyraz spokojnie. Od dawna podejrzewał, że nie wszystko jest z nim w porządku i nie odczuwa emocji tak jak pozostali rówieśnicy. Mszcząc się na oprawcach odczuwał przyjemność, którą później nie przyćmiły wyrzuty sumienia. Gdy bardziej zagłębił się w swój życiorys odkrył, że tak naprawdę nigdy ich jeszcze nie czuł.
Będzie musiał się kiedyś więcej na ten temat dowiedzieć. Poszukać książek, poczytać, może nawet kogoś zapytać. Na razie nie ma żadnej osoby, której mógłby się zwierzyć z tak osobistej tajemnicy. Wątpił też, że taki ktoś pojawi się w jego życiu w najbliższym czasie.
Rozmyślał tak o przyszłości i postanowieniach dopóki nie przerwało mu nadejście znużenia, a następnie głębokiego snu. Dormitorium skąpane w delikatnie zielonym świetle pochodzącym z podwodnych okien ogarnęła cisza, mącona jedynie miarowymi oddechami trzech ślizgonów.
Nazajutrz, już nad ranem magiczny zegar obudził mieszkańców domu węża. Z powodu braku okien wychodzących na otwartą przestrzeń i słońca, dzięki któremu można by było orientować się która jest godzina, poprzedni dyrektor wpadł na użyteczny pomysł.
Wdzięczne są mu za to całe roczniki uczniów, którzy budzą się teraz idealnie, aby zdążyć na śniadanie, jak i lekcje. Zaczarował zegar, wiszący dokładnie pośrodku pokoju wspólnego tak, aby wydawał z siebie odgłosy na życzenie domowników. Gdy wybije ustalona godzina w określonym dormitorium rozchodzi się ni stąd, ni zowąd głośny dźwięk raz przypominający grę na trąbce, syczenie, a czasem nawet fortepian, rzadko kiedy identyczny w odstępie krótszym niż pół roku. Budzik sam wie, o której trzeba kogoś obudzić, kiedy zaczyna lekcje i w jaki dzień.
Do tej pory nie jest wiadome, jakiego zaklęcia użyto, aby uzyskać taki efekt. Niejeden już próbował rozwiązać tą zagadkę, jednak nie wygląda na to, aby w najbliższym czasie ktoś znalazłby się przynajmniej odrobinę bliżej prawdy. Pozostaje to więc tajemnicą, jedną z wielu nierozwiązanych w Hogwarcie.
Tom powitał dzień ze szczerym zadowoleniem i ciekawością.
Właśnie zaczyna się jego droga w nieznane.~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Dość krótki rozdział, kolejny prawdopodobnie w następnym tygodniu, który mam cały wolny. Postaram się wtedy napisać trochę na zapas, żeby nie było takich długich odstępów.
Komentujcie, oceniacie i podawajcie propozycje. Z chęcią przeczytam. Wytykajcie błędy, które nie zauważyłam, naprawdę mi to pomoże.
Do następnego!
CZYTASZ
Ex Innocentia
FanfictionTom Marvolo Riddle, Czarny Pan, Lord Voldemort, czy Ten, Którego Imienia Nie Wolno Wymawiać... Znany pod wieloma imionami, ale jego życie wciąż dla wszystkich stanowi zagadkę. Zło przeplatało się z magią, potęgą i wiedzą, a to wszystko otoczone szc...