Rozdział 12

133 11 23
                                    

Tom odsunął od siebie książkę, która miała odwracać uwagę od jego osoby i popatrzył w prost w ciemnobrązowe oczy Deneba. Spróbował wymyślić jakiś dobry plan na szybko do wywinięcia się z tej sytuacji, ale niestety nic nie przychodziło mu do głowy. Szczególnie wtedy, gdy król z zabójczą gracją usiadł obok niego. Jego uśmiech z powodzeniem mógłby zmrozić krew w żyłach. Jedenastolatek mało co nie pokazał po sobie zaskoczenia przez nagłe odezwanie się przywódcy:

  — Ostatnio chyba sobie dostatecznie nie porozmawialiśmy, nie sądzisz Tom? - oczywiste dla chłopca było to, że nastolatek nie oczekuje od niego na to pytanie odpowiedzi. Jednak jasnowłosy zrobił przerwę w swojej wypowiedzi i dopiero po chwili kontynuował. - Masz ogromne szczęście bachorze, że nie chciało mi się czekać, aż skończysz lekcje, albo nie zaciągnąłem cię do żadnej pustej klasy, żeby tam się z tobą rozprawić. Uznaj to za akt hojności z mojej strony. - wściekłość na twarzy Deneba w połączeniu z obłąkanymi oczami wyglądały naprawdę przerażająco. - Jestem dzisiaj wyjątkowo łaskawy, więc pozwolę ci się wytłumaczyć. Co masz na swoje usprawiedliwienie? - Tom w myślach prychnął na to stwierdzenie. Jeśli tak jego zdaniem wygląda łaskawy człowiek, to jak w takim razie wygląda niełaskawy? - pomyślał. 

  — Nie sądzę, abym musiał się przed tobą tłumaczyć, szczególnie z jednego, małego spóźnienia. - wiedział, że nie było to najmądrzejsze posunięcie z jego strony, ale postanowił wykorzystać nagły przypływ odwagi. Lubił denerwować ludzi, więc dla jeszcze lepszego efektu uśmiechnął się swoim wyćwiczonym, niezbyt miło wyglądającym uśmiechem. 

  — Ach tak? Więc postaram się, abyś szybko zmienił zdanie. Jeszcze dzisiaj... - mówiąc to wstał od stołu i z perfidnym uśmieszkiem skierował się w stronę wyjścia. 

To wszystko? Tom nie mógł zrozumieć. Myślał, że Deneb będzie chciał wyładować na nim swoją złość, a tutaj nawet nie zareagował w jakiś szczególny sposób na jego odzywkę. To mogło znaczyć tylko jedno, starszy chłopiec przygotował coś gorszego, o wiele gorszego. Ciemnooki nie chciał nawet myśleć o tym co ten sadystyczny nastolatek wymyślił w swojej chorej wyobraźni. 

Zaniepokojony nie mógł odpędzić od siebie złowróżebnych myśli. Raz po raz analizował zachowanie króla i nie mógł dojść do żadnego sensownego wyjaśnienia, ani do odpowiedzi na pytanie "Co on planuje?". Nawet, gdy już znalazł się w ciepłej szklarni, słuchając najdziwniejszych opowieści nauczyciela zielarstwa - Herberta Berry'ego. 

Na zewnątrz deszcz smagał obficie w szklany dach, co w niektórych momentach doskonale zagłuszało paplaninę profesora, która bynajmniej, nie była związana z lekcją. Tom zdołał jedynie wyłapać pojedyncze słowa, po których doszedł do wniosku, że niedoszły reżyser miał bzika na punkcie wystawiania sztuk teatralnych, a w szczególności jakiejś "Fontanny Szczęśliwego Losu", o której chłopiec nie miał żadnego pojęcia.

Jasnowłosy mężczyzna w średnim wieku, gdy już skończył swój przydługi wywód na temat swojego nudnego życiorysu streścił w kilku zdaniach na czym polega zielarstwo. Niestety nie stracił swojego, zdaniem Toma denerwującego entuzjazmu. Z tego mógł wywnioskować, że nauczyciel teatr kochał równie mocno co sadzenie roślinek. 

Chłopiec rozglądając się po pomieszczeniu dostrzegł stojącą w kącie dziewczynkę podskakującą radośnie i co chwilę przytakującą głową na słowa profesora. Prychnął na ten widok. Nie mógł zrozumieć co niektórzy widzą takiego pasjonującego w babraniu się w ziemi. Jeszcze bardziej zniechęciła go do tego przedmiotu przestroga nauczyciela, że niektóre rośliny potrzebują specjalnego traktowania, bo mogą się zdenerwować i w ostateczności nawet ciebie zjeść. Głupotą jest niepotrzebne narażanie się na coś takiego. Choć musiał przyznać, że wymienione przez mężczyznę pozytywne zastosowania roślin mogłyby w ostateczności wynagrodzić poniesione szkody podczas ich sadzenia. 

Ex InnocentiaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz