Rozdział 14

666 44 6
                                    

Spięłam się. Trochę się obawiam...

- Yyy... T-tak? - odważyłam się odezwać.

- Nie bój się, to nic złego. - powiedziawszy to, mech się zaśmiał.

Gdy usłyszałam to zdanie, trochę się uspokoiłam. Bo Jazz'owi chyba można ufać, prawda?... Niepokój, mimo wszystko, wciąż ogarniał mnie całkowicie.

- W takim razie o co chodzi? - spytałam, niepewnie patrząc na autobota.

- Eee... - zaciął się, jakby nie wiedział, co powiedzieć. - Albo wiesz co? Już nieważne. Musze lecieć, pa-pa! - odparł szybko bot. Wyminął mnie z zamiarem odejścia, ale ja wiedziałam, że on coś ukrywa.

- Jazz, zaczęłeś temat, to teraz go skończ. - poleciłam.

Mech głośno westchnął.

- Wczoraj cały dzień słuchałem o tym, jaka jesteś cudowna, ale ktoś nie ma ci odwagi o tym powiedzieć. - kiedy usłyszałam to, co powiedział mój rozmówca, moja iskra zaczęła bić o wiele szybciej.

- Eee... I co w związku z tym? - próbowałam ukryć swoje emocje.

- Jak ty to robisz, że przyciągasz tak do siebie mechów? - spytał, nie kryjąc swojej ciekawości oraz zdziwienia.

W tym momencie cały strach i niepewność ze mnie uleciały. Ja się tak martwiłam, a on pyta o takie coś?!

- O Primusie, a ja się tak bałam! - odetchnęłam z ulgą, mimo to, wciąż nie miałam pewności.

Wtem zdałam sobie sprawę z tego, o co pytał. Czy on?...

- Odpowiedz! - krzyknął Jazz.

- Eee... A czemu pytasz?

- To nie ma znaczenia! - odparł bot nieco poddenerwowany.

- Taa... - mruknęłam ledwo słyszalnie. - To ja się już zwijam... - przeciągałam wyrazy. - Pa! - rzuciłam szybko i miałam zamiar odejść.

Nie było mi to jednak dane, gdyż mech zdążył mnie złapać za rękę.

- Nie no, dzięki za odpowiedź. - uśmiechął się sztucznie. - Odpowiesz mi? - spytał, a w zasadzie to nie było pytanie, bo i tak kazałby mi udzielić odpowiedzi. Praktycznie nie miałam wyboru.

- Yyy... - zaczęłam się jąkać. - Nie wiem! Zresztą, kto ci tak mówił? - uniosłam jedną brew do góry i spojrzałam na autobota podejrzliwie.

- Nieważne. Mów dalej.

- Serio, nie mam zielonego pojęcia. - wzruszyłam ramionami.

- Masz. - odpowiedział za mnie robot. - Dobra, widzę, że nic nie powiesz. Na razie! - pożegnał się ze mną Jazz i poszedł sobie.

Naprawdę nie rozumiem Jazza. Raz jest nieśmiały, a zaraz zaczyna przyciskać mnie do muru. Nawet jeśli dzieje się to, o czym myślę, to życzę mu powodzenia. Ta sytuacja ma swój urok. Moje rozmyślanie przerwało zderzenie. Zorientowałam się, że od kilku minut idę i wpadłam na coś, a raczej na kogoś! Szybko odsunęłam się od robota, na którego wpadłam i niepewnie spojrzałam na niego. O nie... Zderzyłam się z czarno-białym mechem, który jest zastępcą Optimusa i mnie przeraża. Wpadłam na P o r w o l a!

- Primusie, przepraszam! Ja naprawdę nie chciałam, to było zupełnie przypadkowo! - zaczęłam przepraszać, ledwo dukając słowa.

- Taa... Nic się nie stało. - mruknął bot z wyższością. - Widziałaś gdzieś może Jazza? - spytał po chwili.

- Yyy... J-jazza? - wybełkotalam. - Eee... Yyy, t-tak! P-poszedł na d-dół. - wyprostowałam się i strzepałam niewidzialny kurz z blachy.

Robot już nic nie odpowiedział, tylko wyminął mnie i ruszył w kierunku, w którym przed chwilą podążał Jazz. Od razu, kiedy zniknął z mojego pola widzenia, głośno odetchnęłam, tym samym wyrażając ulgę. W tym momencie nie wiedziałam, co robić. Stojąc bezczynnie nic nie zdziałam, dlatego też postanowiłam pójść do tak bardzo mi znanego miejsca, czyli do hali głównej. Jak pomyślałam, tak zrobiłam. Znajdowałam się zaraz obok schodów, tak więc postawiłam na nich nogi i skierowałam kroki ku dolnej części budynku. Czynność ta trwała naprawdę krótko. Krótko po dotarciu na parter usłyszałam jakieś krzyki. Chyba ktoś się kłóci, tylko kto? Schowałam się za schodami i zaczęłam nasłuchiwać.

- Czy ty nie widzisz, jak ona się zachowuje?! - krzyknęła jakaś femme z wyrzutem w głosie. Kojarzyłam ten głos, tylko nie pamiętam, kto był jego włacicielem.

- Ona przynajmniej nie jest zazdrosna o wszystko i o wszystkich! - odpowiedział mech, którego tak dawno głosu nie słyszałam, czyli... Bumblebee.

- Szkoda, że dla Arii nie byłeś taki miły, gdy zjawiła się w naszych szeregach! - po usłyszeniu tego zdania dotarło do mnie, że ta fembotka to Arcee.

- Nie mieszaj jej w to! - warknął mech zbulwersowany. - Ona nie potrzebuje tyle uwagi. Jej nie zabito rodziców. - niespodziewanie w głos bota wkradła się śmiertelna powaga. - Ona może się cieszyć życiem.

- Może i tak... - rzuciła nieco ciszej Arcee. - Ale czemu jej unikasz?! - spytała po długiej ciszy. Muszę przyznać, że to dobre pytanie.

- To już jest moja sprawa. - mruknął Bee lekceważąco.

- Mów. - poleciła femme. Nie widziałam ich, ale mogę się domyślić, że mech próbował ją wyminąć i odejść.

- Nie powinienem ci tego mówić, ale... - autobot głośno westchnął. - Myśli, że jeśli kiedyś była człowiekiem, to cała uwaga należy się jej! - przez Bumblebee zaczęła przemawiać złość. - Poza tym jest naprawdę niemiła dla Blackstar. - dodał.

- Nie dziwię się jej. - stwierdziła Arcee. - A ciebie, Bee, nie poznaję. - zmieniła ton głosu. - Nigdy nie byłeś taki. Znam cię jako pozytywnego, serdecznego i uczciwego autobota. - w jej głosie wyczuwalna była troska i smutek.

- Najwyraźniej nigdy mnie nie znałaś. - rzucił oschle żółto-czarny mech.

Ona. Go. Zmieniła. Dłużej nie czekałam, tylko wyszłam spod schodów i dołączyłam do kłócącej się dwójki.

- Aha. - zwróciłam na siebie ich uwagę. - Nie wiedziałam, że masz o mnie takie zdanie. - powiedziałam bardziej do Bumblebee, niż do Arcee. - Dziękuję. - mruknęłam, a chwilę potem od nich odeszłam, nie reagując na to, że mnie wołają.

____

Przepraszam, że pomiędzy rozdziałami ostatnio są takie przerwy, ale skończyły mi się 'rozdziały na zapas' i muszę pisać na bieżąco. Pozdrawiam x

[niedokończona] Człowiek wśród robotów - TransformersOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz