Rozdział 18

657 43 3
                                    

*Baza autobotów*

Wciąż nie wierzę w to, co miało miejsce dosłownie chwilę temu. Zaufałem jej w zupełności. Prawdopodobnie obdarzyłem ją większym uczuciem niż zaufanie i przyjaźń. Tak, wiem. Nie można się przywiązać do kogoś w tak krótkim odcinku czasowym, lecz ja, o dziwo tak umiem. Atmosfera w całym budynku jest napięta. Nawet Optimus, który zazwyczaj kryje emocje chodzi zdenerwowany i nie odzywa się do nikogo, nawet do Olimpii.

- Bee? - z moich rozmyślań wyrwała mnie Blackstar, która znalazła się obok mnie.

- Nie teraz. - zbyłem femme, odsuwając się. Ta westchnęła.

- Rozumiem, że jest ci przykro. Ja także czuję zawód Arią.

- Nie wymawiaj jej imienia w mojej obecności! - przerwałem czarno-czerwonej fembotce, czując coraz większy przypływ złości.

- Bumblebee... - powiedziała, prawie szepcząc. Nie chcę być niemiły, ale jest naprawdę natrętna. Zupełnie, jakby obawiała się, że zostanie posądzona o coś złego. - Nie martw się, ona już nie wróci. To jest koniec problemów. - mam dość...

- Zrozum, że nie potrafię o niej zapomnieć od tak! - poderwałem się z siedzenia. - Poza tym, to już nie twoja sprawa. Jesteś tutaj zaledwie miesiąc. - powiedziawszy to, dałem znak dla niej, że rozmowa została zakończona.

Odwróciłem się ku drzwiom, z zamiarem odejścia, ale zostałem zatrzymany.

- Bumblebee! - usłyszałem nawoływanie.

Spojrzałem w stronę głosu i zastałem zastępcę Prime'a, czyli Porwola. Podszedłem w stronę mecha i posłałem mu pytające spojrzenie.

- To naprawdę ważne. - powiedział nieco ciszej. - Zwracam się z tym do ciebie, ponieważ Optimus gdzieś zniknął, a ja nie chcę mu przeszkadzać. W dodatku... Chyba nie muszę kończyć, prawda?

- Kontynuuj. - poleciłem.

- Chciałem przejrzeć nagrania z kamer, w ramach dochodzenia związanego z Arią. - powiedział, próbując ukryć nerwy. - Ale... Nagrań nie ma. - dodał. Gdy usłyszałem to zdanie, wytrzeszczyłem optyki i nie mogłem uwierzyć.

- Tak pilnujecie kamer?! - warknąłem rozzłoszczony. - Wybacz, ostatnio mam problem z kontrolowaniem emocji. - dodałem po chwili, nieco spokojniej.

- Ktoś musiał się zakraść. Osoba ta albo wyłączyła kamery, albo usunęła nagrania z bazy danych. - wyjaśnił czarno-biały bot.

- Czyżby drugi szpieg? - spytałem podejrzliwie, prawie szepcząc.

- Myślałem, że syn samego Optimusa Prime'a jest równie inteligentny, jak jego ojciec...

- Nie odnośmy się tak z tym faktem. - mruknąłem. Prowl nie musi mi przypominać, kim jestem. - Co masz na myśli?

- Szpieg, chcąc zatrzeć dowody zbrodni mógł zająć się kamerami. Pomyśl logicznie.

- Wiesz, odciski palców nie są jedynymi dowodami. - odparłem, krzyżując ręce.

- Mam tego świadomość, właśnie dlatego potrzebujemy jeszcze nagrań z kamer. - odpowiedział mi zastępca Optimusa. - A może ty coś wiesz? W końcu to ty miałeś najbliższe relacje ze Slayer. - spytał mech.

- Nic nie wiem. - pokręciłem głową. - Wiesz, że muszę o tym powiadomić przywódcę?

- Oczywiście. - Porwol pokiwał głową, okazując pełen szacunek.

- Co muszę wiedzieć? - usłyszałem za sobą. Odwróciłem się i ujrzałem samego Optimusa.

- Nagrania z kamer przepadły. - powiedziałem w tym samym momencie, co czarno-biały autobot.

- Wiedziałem. To było do przewidzenia, że będzie chciała się pozbyć dowodów! - odparł czerwono-granatowy mech, nie kryjąc swojego zdenerwowania.

- Skąd wiesz, że to ona?! - nie wytrzymałem. - Może i są jej odciski palców, ale... - urwałem, nie wiedząc, co powiedzieć.

- Dowiedziałem się, że niedawno spotkała się z pewnym decepticonem. - wyjaśnił już nieco spokojniej Prime. - Nie wydało ci się podejrzane to, że nawet się nie broniła?

W tym momencie zrobiło mi się niesamowicie głupio. Naskoczyłem na nich. To koniec. Wszystkie fakty świadczą przeciwko niej.

- Ja... - zacząłem, jąkając się. - Macie rację. - powiedziałem z niesamowitym trudem. - Przepraszam, że tak na was naskoczyłem. Po prostu ona była bliską mi osobą, mimo tego, że znaliśmy się krótko. Szybko przywiązałem się do niej. - poczułem, że moje optyki zaczynają uwalniać słoną ciecz. - Przywykłem do tego, że muszę jej bronić. - pierwsza kropla spłynęła po mojej blaszanej twarzy. - Prawdopodobnie ją pokochałem. - dwie następne krople cieczy zostawiły mokry ślad. Wytarłem się. - To będzie trudne, ale muszę o niej zapomnieć i żyć dalej.

Widząc, że Optimus chce coś powiedzieć, przerwałem mu.

- Nie potrzebuję pomocy. Już nieraz radziłem sobie sam, nawet w gorszych sytuacjach. - powiedziawszy to, odwróciłem się i wyszedłem z hali.

Wiem... Zrobię to, co zawsze mi radzi Hide. Wyładuję wszystkie emocje i poczuję się o niebo lepiej. Hala treningowa jest na końcu korytarza. W mgnieniu optyki znalazłem się przy wejściu do pomieszczenia. Przekroczyłem je. Od razu po wejściu moje optyki napotkały na wściekłego, przygnębionego, oburzonego i zawiedzionego Jazza, który uderzał coraz szybciej i mocniej w worek treningowy.

- Nie pytaj. - odezwał się, zupełnie jakby wiedział, o czym myślę.

- Nie zamierzam. Zjawiłem się tutaj, w dokładnie takim samym celu jak ty. - odparłem, podchodząc do drugiego worka.

- Jak się czujesz? - spytał bot po chwili ciszy.

- Nie zadawaj bezsensownych pytań. - burknąłem ledwo słyszalnie.

Zwinąłem dłoń w pięść i uderzyłem w worek. Nie poczułem absolutnie żadnej ulgi. Ponowiłem czynność. Gdy wziąłem kolejny zamach, Jazz złapał za moją rękę. Posłałem mu pytające spojrzenie.

- Chcesz się zmierzyć? - spytał mech, a ja obdarzyłem go dziwnym wzrokiem.

- Nie udawaj Ironhide'a. - próbowałem wyminąć niższego ode mnie robota.

- Pytam całkiem poważnie. - bot zmienił ton głosu.

- Nie, nie chcę mieć później problemów. Wolę worek. - stwierdziłem, wzruszając ramionami.

- Żaden z nas nie będzie miał problemów. W razie wpadki, tylko ćwiczyliśmy. - zapewnił mnie Jazz.

- A w jakim celu mamy walczyć? - spytałem podejrzliwie.

- Walczyć to ty możesz z medykiem decepticonów. My tylko sprawdzimy swoje umiejętności i wyładujemy zbędne emocje. - rzekł szary mech, zapewne zirytowany moją dociekliwością.

- Gdybym wyładował swoje emocje na tobie, to dawno leżałbyś nieżywy. - powiedziałem ściszonym głosem. - Przypomnij sobie twoją pierwszą wizytę na Ziemi. - dodałem. Mój rozmówca spojrzał na mnie niepewnie.

- Nie wypominaj mi tego! - burknął, zakładając ręce na klatce piersiowej. - A zresztą, nie, to nie. - odwrócił się i zrobił kilka kroków w stronę wyjścia. - tchórzu... - mruknął z nadzieją, że tego nie usłyszę.

- Kogo nazywasz tchórzem?! - odciągnąłem Jazza od drzwi. - Wiesz, jednak zmieniłem zdanie. Bardzo chętnie się z tobą zmierzę. - po wypowiedzeniu tego zdania, wyciągnąłem broń, ku radości autobota.

On także wyciągnął swoją broń. Sprowokował mnie... Jazz jest naprawdę dobrym autobotem, ale często mnie irytuje swoją zuchwałością.

- To co zawsze? - spytał, posyłając mi znaczące spojrzenie.

'To co zawsze' to różnorodne kary za przegrane wyzwanie, bądź też walkę. Te zabawy nie są na moim poziomie, ale czasami można się pośmiać. Ostatnio ofiarą żartów Jazza padł Sides. Cały lakier miał w ropie i białej farbie. Najbliższa kopalnia ropy znajduje się 1600 mil od naszej bazy. Zastanawia mnie tylko, jak szary mech to przemycił.

- Bardzo chętnie. - ponownie wzruszyłem ramionami i zmierzyłem ku roześmianemu Jazzowi.

[niedokończona] Człowiek wśród robotów - TransformersOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz