Rozdział 27

588 34 10
                                    

*Perspektywa Bumblebee*

Po uchyleniu optyk ujrzałem białe, rażące światło. Pipczenie maszyny, do której mnie podpięto było głośne oraz irytujące. Nagle usłyszałem dźwięk otwieranych drzwi, dlatego też zwróciłem się w ich kierunku, by dowiedzieć się, kogo tutaj sprowadza. Do pomieszczenia wszedł Ratchet, nie zdziwiłem się na jego widok.
- Jak się czujesz? - odezwał się jako pierwszy, podchodząc do stolika z lekarstwami.
- Głowa mi pęka... - to było jedyne, co byłem w stanie powiedzieć. - A ten okropny dźwięk mnie denerwuje. - dodałem tym samym dając do zrozumienia dla zielonego mecha, że proszę o wyłączenie urządzenia.
Ten na szczęście wyczuł aluzję, zatem po chwili odłączył przyrząd, a uciążliwy odgłos ustał. Medyk postawił na szafce stojącej obok mojego łóżka niezbyt dużą tackę, na której leżały dwie kostki żółtego, leczniczego energonomu. O takiej odmianie mało kto słyszał, ale to dobrze, gdyż jest to 'sekretny' przepis autobotów na różne dolegliwości. Zapatrzyłem się przez dłuższy moment na leki zapominając o całym świecie. Mój trans trwałby zapewne jeszcze dłużej, gdyby nie Optimus, który zaraz wkroczył do skromnej sali. Usiadł on zaraz przy mnie i uśmiechnął się słabo - właśnie wtedy na myśl zaczęły nasuwać mi się różne pytania.
- Czy ja żyję? - powiedziałem pierwsze, co mi przyszło na myśl. Wnioskując po śmiechu Prime'a, który starał się ukryć moje pytanie było bezsensowne.
- Jak najbardziej. - wyjaśnił. Chciałem odetchnąć z ulgą, ale kolejna sprawa nie dawała mi spokoju...
Megatron mnie wykończył, każdy jego cios przynosił nowe spazmy bólu, zatem co się stało? Pamiętam jedynie, że byliśmy oddaleni od reszty transformerów, nikt nie mógłby mi pomóc, a ja byłem zbyt słaby, aby przezwyciężyć przywódcę decepticonów.

- W takim razie kto mnie uratował? - i znów cisza została przerwana. Usłyszawszy moje pytanie oboje się spięli. Ich iskry stały się bardziej słyszalne, a Ratchet wraz z przywódcą nie wiedzieli, czy zabrać głos, czy też nie. - Hmm? - przypomniałem o swoim istnieniu.
Prime spojrzał w moje optyki wzrokiem pełnym powagi. Znam to spojrzenie od najmłodszych lat, zatem spodziewam się szokującej odpowiedzi.
- Bumblebee, zawdzięczasz życie Arii Slayer. - rzeczywiście, tego się nie spodziewałem.

- Ale... jak? - ledwo wypowiedziałem te dwa słowa, gdyż władał mną brak sił. - Przecież zdradziła... - szepnąłem.

- Zaufaliśmy niewłaściwemu botu. Dopuściliśmy do tego, by przebiegły decepticon zastąpił autobota z energonomu i przewodów stworzonego. - odrzekł mi czerwono-granatowy mech, a ja uzyskałem odpowiedzi na każde dręczące mnie pytanie. Już nie musiałem wiedzieć nic.

Ulga, podziw oraz wdzięczność zaczęły napełniać moją iskrę. Niestety także spadły na mnie ogromne wyrzuty sumienia i zawód swą osobą. Podziwiam Arię za jej postawę, za wiarę oraz odwagę. Ileż trzeba mieć w sobie sił i chęci, by ocalić kogoś, kto się odwrócił? Jak widać, robota można zniszczyć, lecz nie pokonać. Ta femme jest właśnie doskonałym przykładem. Megatron i statek Nemezis zabili w niej szczęście, którym obdarzała każdego po kolei, lecz silna wola, chęci do walki i ufność wobec Primusa zwyciężyły. Wygrała za nas wszystkich walkę o Czarne Wzgórze, chociaż wcale nie musiała. Tak bardzo źle mi z faktem, iż wszyscy w nią zwątpiliśmy.
- Co z Blackstar? - palnąłem. Tak naprawdę nawet nie powinienem o niej myśleć, nie mniej jednak jestem ciekaw, jak potoczyły się  jej losy. Ciekawość podobno nie zna granic...
- Armia Megatrona ją przejęła. - odparł krótko Ratchet, tradycyjnie nie odstępujący od pracy nawet na moment. - Hide dobijał ją, ale z naszymi było coraz gorzej. Nie można było zatem zwlekać, odparliśmy zatem wszelakie ataki, by móc spokojnie się ulotnić z miejsca walki. - dokończył naukowiec. Dziwne, gdyż autoboty nigdy się nie poddają. Cóż, najwyraźniej tak chciał Primus.

- Bądź zdrów, Bee. Obowiązki przywódcy wzywają. Ratchet, czuwaj nad nim, jeśli tylko będzie to możliwe. - Optimus pożegnał się z nami, by po chwili móc zniknąć w żelaznych podwojach, oddzielających salę od pozostałej części bazy.
Także mój towarzysz zajął się tym, co konieczne zostawiając mnie na łóżku. Krzątał się on między laboratorium, moim pokoikiem a pozostałymi pomieszczeniami, obejmowanymi przez ogólne miejsce pracy medyków. Wodziłem optykami po pomieszczeniu, uważnie badając i oglądając każdy jego kąt. Starałem się doszukać szczegółów, które wcześniej nie przykuły mojej uwagi. Robiłem wszystko, byleby tylko się nie nudzić, oraz nie przerywać zajęć Racheta.

- Ratch, co z Arią? - w końcu nie wytrzymałem wszechobecnej nudy oraz niepewności - musiałem spytać. Medyk powoli odstawił trzymane rzeczy na stolik, by odwrócić się w mą stronę.

- Nie jestem w stanie powiedzieć tobie zbyt wiele. Ma rozległe rany, kilka miejsc wymaga spawania, a ona sama prawdopodobnie zapadnie w śpiączkę. Ciężki jest jej stan. - wyjaśnił mi rzeczowo, a ja nie mogłem zaprzeczyć jego słowom.

- Kiedy będę mógł do niej pójść? - spytawszy, usiłowałem wstać, ale zostałem szybko powstrzymany.

- Gdy wrócą tobie wszystkie siły, a procesor stanie się w pełni sprawny. - zakończył Ratchet.

Cóż, teraz tylko czekać na pełen powrót do zdrowia. Oby tylko skończyło się to najszybciej, ta niepewność. Jako zwiadowca stale muszę coś robić, nie umiem siedzieć bezczynnie. Ach Primusie, dlaczegóż wszystko jest takie ciężkie? Cierpią niewinni, złoczyńcy cieszą się wolnością, silni konają, słabeusze sięgają gwiazd? Jak to możliwe, że władają nami przypadki, a zło i dobro gubią się w tym świecie? Chociaż może nie... Blackstar nie pojawiła się w Iacon bez przyczyny. Miała misję doprowadzić nas do zguby, aczkolwiek poprzez poznanie jej otrzymaliśmy lekcję. W życiu zarówno człowieka, jak i robota należy szukać każdego rozwiązania problemu - zarówno każda zła, jak i dobra opcja wchodzi w grę. Nie wolno odpuszczać. Nie można się poddawać, trzeba walczyć o swoje, inaczej się nie wygra. Może to i dobrze, że nastąpił taki obrót spraw?

Nawet nie poczułem, kiedy ponownie tego dnia opuszczały mnie wszystkie siły. Optyki stawały się coraz cięższe, mniej widziałem, mniej czułem. Uległem temu uczuciu w pełni. Sen dobrze mi zrobi - przestanę przejmować się wszystkim. Już po chwili zamknąłem optyki, a mój samolot wyruszył w podróż do krainy snu oraz beztroski.

_______
Cześć! Wiem, chcecie mnie zabić, nie dziwię wam się... w końcu ostatni rozdział był w grudniu 😅 długo czekałam na wenę, tęskniłam za pisaniem! W końcu, po prawie 6 miesiącach ja i wy doczekaliśmy się nowego rozdziału. Ocenki już wystawione, ja żyje już wakacjami, wiec rozdziały będą pojawiać się jak szalone! Mam tylko nadzieje, ze jeszcze ktoś tutaj jest i to czyta 😂❤️ dziękuje za cierpliwość <3

[niedokończona] Człowiek wśród robotów - TransformersOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz