List #5

601 75 13
                                    

Kochany Andi,

Jeśli myślałam, że wczorajszy wieczór był tragiczny to nie wiem co powiedzieć o dzisiejszym dniu, który był jeszcze gorszy. Miałam tylko nadzieję, że kolejny dzień będzie lepszy od tego. Inaczej chyba zwariuję. 

Nie było śniadania do łóżka, bo nawet nie zmrużyłam oka. Siedziałam na parapecie i obserwowałam Monachium budzące się ze snu. Żałowałam, że nie znam lepiej miasta żeby zniknąć na cały dzień i ignorować Cię tak jak ty zrobiłeś to wczoraj, ale wiedziałam, że nie wytrzymałabym i prędzej czy później odebrała od Ciebie. 

Wypiłam kawę i zjadłam musli z jogurtem przeglądając media społecznościowe. Zagotowało się we mnie gdy zobaczyłam zdjęcia, które dodał Wank. Świetnie bawiłeś się z nim w klubie gdy ja odchodziłam od zmysłów, bo nie wiedziałam gdzie jesteś. Nawet nie wiedziałam, że przyjechał do Monachium, bo przecież nie warto wspominać mi o tym. 

Na spacer też się nie wybraliśmy, bo dopiero wstałeś i od samego początku wszystko Ci przeszkadzało. Telewizor grał zbyt głośno, musiałeś otworzyć okno, bo przeszkadzał Ci zapach perfum, które sam mi kupiłeś. Dlaczego jedzenie jest zimne, przecież nie mam nic innego do roboty, więc mogło być ciepłe. Zabolało mnie to i to bardzo, ale nie odezwałam się wiedząc, że to tylko zaogniłoby sytuację pomiędzy nami.

Gdy ochłonąłeś na tyle by dało się z Tobą rozmawiać, spokojnie zapytałam Cię gdzie wczoraj byłeś, bo martwiłam się, że nie dajesz znaku życia. Spojrzałeś na mnie, a Twój wzrok mógł spokojnie mnie zabić. Wstałeś z kanapy i zacząłeś krzyczeć, że to nie moja sprawa co robisz wieczorami i nie będziesz mi się spowiadać, bo nie jestem Twoją matką. To przelało szalę goryszy. 

Wykrzyczałam Ci, że owszem nie jestem Twoją matką, bo z nią to raczej nie sypiasz, a jeśli tak bardzo masz gdzieś mnie i moje uczucia to mogę spakować się i wrócić do Norwegii, ale nie dostaniesz kolejnej szansy. Chciałeś coś powiedzieć, ale ostatecznie ubrałeś się i wyszedłeś z mieszkania trzaskając drzwiami. 

Wraz z Twoim wyjściem po mich policzkach popłynęły łzy. Widziałam przez okno jak wsiadasz do auta i odjeżdżasz w kierunku tylko Tobie znanym, zostawiając mnie samą z krwawiącym sercem. Wiedziałam, że nie mogę zadzwonić do Andersa by się wygadać, bo powiedziałby, że to było do przewidzenia. Wybrałam numer do Wanka by miał Cię na oku jeśli się dzisiaj spotkacie, ale nie wspomniałam mu, że pokłóciliśmy się. 

Długo wahałam się czy to dobry pomysł żeby zadręczać Gregora naszymi problemami, ale był jedyną osobą, której ufałam na tyle by zwierzyć się z tego co miało miejsce w ciągu ostatnich godzin w tym cholernym Monachium, które nawet zaczynało mi się podobać. Schlieri doradził mi żebym nie naciskała i starała się unikać drażliwych tematów. Powiedział, że zawsze mogę liczyć na Twoją pomoc i gdybym chciała nabrać dystansu to mogę przylecieć na kilka dni do Innsbrucku, bo zawsze jestem u niego mile widziana.

Nie jadłam obiadu, ale wyszłam do pobliskiego sklepu gdzie kupiłam butelkę wina i największe lody waniliowe jakie znalazłam. Zgarnęłam też do koszyka czekoladę i dwa Red Bulle, na widok których mimowolnie uśmiechnęłam się. Może dlatego, że kojarzyły się z Gregorem, który minimalnie poprawił mi mój wisielczy humor. 

Wróciłam do mieszkania, rozsiadłam się wygodnie na kanapie i włączyłam Kac Vegas. Wciągnęłam się i nawet nie zauważyłam kiedy zjadłam całe pudełko lodów, a butelka została opróżniona. Została mi tylko czekolada i dwa energetyki, ale postanowiłam zostawić to na czarną godzinę. Wyłączyłam telewizor i podeszłam do okna by zobaczyć czy przyjechałeś, ale nie zauważyłam Twojego auta. 

Zapowiadał się kolejny samotny wieczór i wcale się nie pomyliłam. Po raz kolejny nie odbierałeś telefonu. Tym razem próbowałam też skontaktować się z Wankiem, ale on też postanowił mnie ignorować. Koło północy dodałeś na Instagram zdjęcie z trybun Allianz Areny gdzie grał dzisiaj Bayern. Podczas gdy Ty świetnie bawiłeś się na meczu, ja prawie rwałam włosy z głowy nie wiedząc gdzie jesteś.

Byłam pewna, że wracasz już do domu, ale postanowiłeś zawitać tu dopiero o szóstej rano zalany w trupa. Byłam pod wrażeniem, że dotarłeś do sypialni, a nie poległeś w korytarzu chociaż było blisko. To dało mi do myślenia czy jeszcze liczysz się ze mną i moimi uczuciami, bo nic na to nie wskazywało, ale chciałam wierzyć, że to stan przejściowy.

Wierna Twojemu sercu,

Megan


~~~~~~~~

No to Andi nam baluje, a Megan musi na to patrzeć. W dodatku pojawia się nasz stary znajomy Gregor, który przecież kocha Megan i Wank, który przyjaźni się z Andim. Czy z tego wyniknie kiedyś coś dobrego?

Powstały już jakieś teorie spiskowe w Waszych głowach, którymi chcecie się podzielić? Oczywiście chętnie zapoznam się też z Waszymi opiniami co do tego listu.

Widzimy się w kolejnym liście :)

Listy vol.2 [Andreas Wellinger]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz