Hejka, co jakiś czas będą aktualizowane kolejne rozdziały, także jakby coś się nie zgadzało z fabułą to spokojnie. Wszystko będzie poprawione. Dziękuję za sprawdzenie błędów Agni2002
Wyruszyłam niecałe dwie godziny temu, a mój rozbudowany zegarek oprócz czasu pokazywał ponad trzy kilometry, które zostawiłam za sobą. Niestety, nadal nie natknęłam się na nawiedzoną chatę. Zaczęły napawać mnie wątpliwości czy takowa w ogóle istnieje. Może ludzie z miasta to jakieś szuje starające się tą bujdą ściągnąć turystów, którzy lubią poczuć trochę dreszczyku emocji. Fakt, że sama w nim mieszkam od kilku lat nic nie znaczy. Naprawdę. Będąc lekarzem – ja nadal nie ogarniam, jak działa ludzki mózg, a raczej czemu niektórzy to skończeni idioci.
Z drugiej strony krajobraz jest piękny. Zieleń dodaje życiodajnej energii i zachęca do dalszego zwiedzania. Z dala od betonowych miast można odetchnąć świeżym powietrzem, a to już jest dużym plusem tej małej wyprawy. Powiedziałabym, że wszystko wokół mnie posiada własną duszę i żyje tak jak chce. Znaczy wiadomo... natura i te sprawy żyją. Oczywiście, z tym nie będę polemizować. Chodziło mi o to, że... każdy zakamarek lasu skrywa swoją tajemnicę. Drzewa widzą i słyszą wszystko. Pamiętają wojny, biesiady, każdego człowieka- który tędy przechodził, każde zwierzę- które spokojnie biegało sobie wokoło.
Nie zważając...
Chwila moment!
Amando... opisujesz przyrodę jak w Pustyni i Puszczy! Przestań! Przepraszam, to piękna opowieść, ale opisy przyrody zawsze mnie nużyły. Wolałam szybki przebieg akcji, która trwała i trzymała w napięciu przez klika rozdziałów. Zawsze omijałam takie opisy w książkach.
Wracając, powoli zbliżała się noc, a widoczność zaczynała maleć. Co się dziwić, gdy się stoi w środku gęstego lasu, gdzie korony drzew zabierają większość promieni Słońca.
Westchnęłam głośno, siadając na ziemi. Nie było sensu iść dalej. Zdjęłam ze swoich pleców wielki turystyczny plecak, wyciągając z bocznej kieszonki latarkę. Czas rozbić obóz. Rozpalanie ogniska w takim miejscu było ryzykowne, jednak musiałam w czymś podgrzać sobie jedzenie. Rozejrzałam się dookoła, starając się zlokalizować jakieś większe kamienie. Było to trudne w tym buszu, jednak po jakieś chwili udało mi się utworzyć z małego łupu niewielki okrąg. Ze środka wyrwałam trawę i wyłożyłam patykami. Po kolejnych minutach pomarańczowy płomień rozświetlił mi trochę miejsce wokoło. W bezpiecznej odległości wydeptałam miejsce, by rozstawić jednoosobowy namiot. Kiedy miałam już wszystko gotowe, zaczęłam przyrządzać sobie jedzenie.
Spytacie się, czy boję się spać sama w środku lasu, gdzie mogą żyć dzikie i niebezpieczne zwierzęta. Odpowiedź brzmi: jak cholera. Jednak po coś jest ta adrenalina...
Chwila, chwila... czy coś się właśnie ruszyło w krzakach? Nie, tak sobie tylko żartuje. To moja podświadomość płata mi figla, żeby było fajnie.
Nie jest. Tam faktycznie coś się rusza. Sięgnęłam po najgrubszą gałąź leżącą obok mnie i gotowa do ataku, czekałam aż stwór wyjdzie za krzaków. Cicho wstałam, ustawiając się do ewentualnej samoobrony lub ucieczki.
Kiedy mój oprawca wyszedł ze swojej kryjówki, w pierwszym momencie chciałam zacząć krzyczeć i ruszyć z impetem na niego. Lecz jego wielkie, zaszklone oczka patrzyły na mnie ze strachem. Wielkie, niebieskie jak czyste niebo tęczówki, wciągały mnie w swój świat. Nie powinno tak być. Ogarnij się, Amando. Jak zawsze masz jakieś urojenia, za dużo czytasz fikcji. Zdecydowanie za dużo.
Przede mną stał malutki, czarno-szary wilk. Z podkulonym ogonkiem zaczął do mnie podchodzić.
- Hola, hola mały! - powiedziałam głośno, na co ten się zatrzymał. - Jeśli masz zamiar mnie zjeść, to idź szukać dalej, słodziaku.
Szczeniak przychylił głowę w prawą stronę. Kurde. Po pierwsze, czy ja myślałam, że używając zdrobnień zapewnię sobie taryfę ulgową i jednak mnie nie zje? I po cholerę do niego gadasz, dziewczyno. Przecież i tak ci nie odpowie.
- Robisz to specjalnie, prawda? - westchnęłam zrezygnowana, siadając na swoje miejsce. Brawo, rozmawiaj z nim jeszcze więcej.
- No chodź tu. - poklepałam miejsce obok. Zwariowałam.
- Chyba mam jeszcze jakiś kawałek kurczaka. Albo cokolwiek co kiedyś mało w sobie mięso.
Maleństwo natychmiast się ożywiło. Podbiegło do mnie i zaczęło lizać po prawej dłoni. Okay, jest jeszcze bardziej uroczy niż myślałam. Może go sobie zatrzymam? Zawsze chciałam mieć psa. I nie wyobrażaj sobie za wiele, miłośniczko zwierząt. Podszedł, bo machałaś mu jedzeniem przed nosem. Po raz kolejny brawo, teraz na pewno się od Ciebie nie odczepi. Ugh, muszę przestać do siebie gadać w myślach. Tak, wiem. Nadal to robię. Wmawiam sobie, że to lepsze niż prowadzenie pamiętnika.
- Nie ciesz się tak. Coś musi zostać na jutro. – mruknęłam, gdy szczeniak zaczął zjadać resztki mojej obiadokolacji.
Tak na marginesie, to zawsze brałam ze sobą jakieś kiełbaski czy też kurczaka z pobliskiego marketu za dwa dolary. Nie był jakiś wyjątkowo pyszny, ale gdy człowiek po kilku godzinach chodzenia jest głodny to zje wszystko. Uwierzcie mi.
- Tyle powinno Ci starczyć. Ale jak obudzę się bez jednej ręki czy nogi to znajdę Cię nawet na końcu świata, kumasz? - wilk popatrzył się na mnie, a w jego oczach można było dostrzec iskierki radości.
- A jak twoja mama albo ktokolwiek z twojej rodziny mnie zje, to będę Cię nawiedzać do końca twoich dni. Rozumiesz?
Położyłam jeszcze na ognisku rondelek i nalałam do niego filtrowanej wody. Herbata przed snem to jest coś co lubię. Kątem oka patrzyłam na małego wilka, który powoli kończył jeść swoją porcję. Gdybym miała to komuś opowiadać, nie uwierzyłby mi. W sumie to nawet chyba lepiej. Włożyłam małą torebkę z liśćmi do kubka i zalałam wodą, gdy się parzyła, znów spojrzałam na niebieskookie zwierzątko, które leżało teraz niedaleko mnie.
- No chodź tu. - poklepałam miejsce obok, wzdychając.
- W grupie raźniej.
Zachichotałam, gdy czarno-szara kulka szybko do mnie poczłapała i położyła obok mnie.
Czy powinno mnie dziwić, że ten maluch mnie rozumie? Jak najbardziej. Czy mnie dziwi? Szczerze przyznam, że nie. Może powinnam udać się do psychologa, jak wrócę do domu? Tak, zdecydowanie powinnam. Znów spojrzałam na wilczka, który prawdopodobnie już spał albo czuwał.
Po wypiciu kubka herbaty, przygasiłam ognisko i wzięłam słodziaka na ręce. Wchodząc do namiotu, niebieskooki zwierzak nawet się nie obudził. Musiał być już mocno zmęczony, skoro zasnął przy człowieku. Może ktoś jednak w okolicy mieszka i ma udomowione wilki? Prychnęłam śmiechem na tą myśl.
Położyłam się na macie, przykryłam śpiworem i oddałam się w objęcia morfeusza.
CZYTASZ
Jedyna (KOREKTA, DO 12 ROZDZIAŁU)
WerewolfAmanda Wooder to miłośniczka przygód i nieustraszona, 26-letnia pani doktor. Ale czy będzie taka odważna spotykając watahę wilków podczas swojej nowej przygody? 05.05.2023 #1 w O wilkłakach!!!!!! 12.03.2020 #2 w O wilkołakach!!!! 13.06.2018 #2 w O...