13

23.3K 1K 70
                                    

Nie spałam już od kilkunastu minut i zastanawiałam się, dlaczego jeszcze nie wstałam i nie zrobiłam czegoś pożytecznego z samego rana. Możliwe, że była to mała ręka obejmująca mnie z prawej strony za ramię lub duża głowa leżąca na mojej piersi od lewej.

Oboje mocno pochrapywali, a ja nie byłam osobą, która przerywa czyjś sen. No chyba, że ten ktoś jest pacjentem i akurat z rana ma jakieś badania. W każdym razie, było mi całkiem wygodnie. Ciepło i przytulnie. A przede wszystkim czułam się bezpiecznie. Nie powiem, że jakaś cześć mnie chciała doznać takiego ciepła już dawno lecz ta większa część mnie była zbyt zajęta pracą w szpitalu, aby o tym myśleć. 

Musiałam dziś porozmawiać z Mandy na temat więzi mate, gdyż wielki Alfa nie raczył mnie w międzyczasie poinformować o co z tym chodzi.  To trochę przerażające, mieć bratnią duszę. Racja, gdy się było nastolatkiem chciało się tej jedynej miłości aż po śmierć... a teraz, teraz mi się to przytrafiło. 

Do mojego wstania zmusił mnie dzwoniący telefon. Nie chętnie wyswobodziłam się objęć moich chłopców. Zaraz, moich?   Z resztą nie ważne.

Sięgnęłam po telefon leżący na nocnej szafce i nie patrząc co to za numer, odebrałam.

- Tak, słucham? - powiedziałam, przecierając oczy.

- Czy mogę mówić z Amandą Wooder? 

- Przy telefonie.  O co chodzi?

- Oh, dziecko! - głos po drugiej stronie wyraźnie był wzruszony. - Jak ja Cię dawno nie słyszałam!

- Mama? - spytałam, doskonale wiedząc jaka będzie odpowiedz. Spięłam się, ale czując ramiona obejmujące mnie wokół talii, trochę się uspokoiłam. - Po co dzwonisz?

- Przechodzisz od razu do rzeczy. Dobrze. Chcę żebyś wróciłam do domu. - jej ton głosu zmienił się momentalnie. Znów był oschły i  oziębły.

- Wybacz, ale jest mi dobrze tam gdzie jestem. - odparłam pewnie.

- Na pewno nie.  - a ona to wie najlepiej. - Poza tym, nie masz już do czego wracać. Dziś powinnaś dostać zwolnienie z pracy.

- Nie zrobiłaś tego. - warknęłam. Czy ona zawsze musi mieszać w moim życiu.

- Oczywiście, że zrobiłam. Poza tym, dobrze wiem, że nie masz męża. Twój szef mi wszystko powiedział.  Także, będę na Ciebie czekać za kilka dni. Poznasz mojego przyjaciela.

Rozłączyła się.

Nie pewnie spojrzałam na Aron'a, którego oczy były znów czarne. Przytuliłam się do niego, na co mruknął zdziwiony.

- Powinieneś się cieszyć, że nie będę jeździć do szpitala.

- Owszem, jestem. Ale czy ty nie jesteś zła? - spytał, muskając nosem zagłębienie mojej szyi. To było przyjemne.

- Jestem wściekła. Znów to zrobiła. Przekreśliła wszystko na co sobie zapracowałam. - westchnęłam głośno.

- Teraz przynajmniej będziesz z nami, Ami. - mruknął Will, wspinając się na moje kolana.

- Ami? - zaśmiałam się, głaszcząc go lekko po głowie.

- Tak... um, ja chyba nie mogę mówić na Ciebie cały czas "mamo" i ...

- Ależ oczywiście, że możesz. - odpowiedziałam szybko, przerywając mu.

- M-mogę? - szepnął, a w końcach jego oczy pojawiły się pierwsze łzy. Nie pewnie spojrzał na swojego tatę, który kiwnął zachęcająco głową. William mocno się we mnie wtulił. - Dziękuje, dziękuje, dziękuje...

Jedyna (KOREKTA, DO 12 ROZDZIAŁU)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz