Zastanawiałam się czasami, jak to możliwe, że takie powalone sytuacje przydarzały się właśnie mi. I zanim zaczniecie mnie oceniać, wcale nie uważam się za jakiś pępek świata. Jednak pewne zdarzenia, których byłam uczestnikiem mogłyby być rodem z jakiegoś horroru, albo jakiejś słabej, romantycznej komedii. Możliwe też, że po prostu słabej komedii. Naprawdę niczego wielkiego nie oczekiwałam od życia. Chciałam tylko trochę przeżyć przed czterdziestką. Wiecie, trochę adrenaliny. Nic wielkiego.Obudziłam się ponad pięć minut temu i nadal leżałam wpatrując się w sufit. Sufit, który zdecydowanie nie należał do mojej sypialni. W powietrzu unosił się zdecydowanie zbyt męski zapach, zamiast mojej kochanej lawendy i szałwii. No i przede wszystkim różnica w pościeli.
Ugh, kto normalny w tych czasach śpi na tonie poduszek i satynowej pościeli. Nie ważne jak bardzo to było seksowne, to praktyczne już nie za bardzo.
Pierwszą moją myślą było, że znów dałam się namówić Chloe na wypad po barach i zaszalałam, idąc z jakimś facetem do łóżka. Lecz wspomnienia wyprawy do lasu za bardzo utkwiły w mojej pamięci, żebym dała się ponieść wyrzutom sumienia. I właśnie dlatego leżałam, nie wiedząc, co ze sobą zrobić. Przed oczami nadal miałam obraz wielkiego wilka zmieniającego się w człowieka. To było zbyt realne na sen. Przez pewien moment nawet przeszło mi przez myśl, że może faktycznie moja wyobraźnia mnie poniosła. Oprócz zamiłowania do medycyny, byłam również wielką fanką fantastyki. Być może mogłam akurat wyobrazić sobie jedną z akcji z książki o wilkołakach, spowodowaną stresem związanym ze spotkaniem groźnego drapieżnika. Jednak nadal to mi nie wyjaśniało, czemu znajdowałam się w męskiej sypialni.
W pokoju panował półmrok, jednak światło wpadające przez rolety jasno wskazywały na panujący za oknem dzień. Nie byłam tylko pewna czy nadal była niedziela, czy może już poniedziałek. Rzadko zdarzało mi się tracić przytomność i czułam się zdezorientowana całą sytuacją. Niestety jak bardzo było wygodne łóżko – oprócz pościeli – to nie miałam zamiaru przeleżeć kolejnych godzin i tracić czas. Mogłam coś zrobić, by wyjść z tej dziwacznej sytuacji. Wzdrygnęłam się na myśl o moim śmieszkowaniu o najdziwniejszym weekendzie jaki przeżyłam. To pobijało wszystko o głowę. Nie żartuję.
Zmusiłam swoje ciało do zmiany pozycji i podniosłam się do siadu prostego. Kolejną rzeczą, która mnie zaskoczyła była luźna, męska koszulka, którą miałam aktualnie na sobie. Od razu sprawdziłam, czy mam na sobie bieliznę i chwilę później mogłam odetchnąć z ulgą. Wszystko na swoim miejscu. No prawie.
Co tu się u licha dzieje?
Zeszłam z łóżka, kierując się w stronę okien. Odsłoniłam rolety, a moim oczom ukazał się całkiem zaskakujący krajobraz. O dziwo nadal byłam w lesie. Hura. Także możliwe, że byłam niedaleko domu. Jednak szansę na to były takie same, jak na to, że byłam od niego daleko. Gorzej jak jestem już w innym stanie albo kraju.
Do dupy z taką robotą. Wybaczcie, zaczynam gadać bez sensu przez stres. Oprócz masywnych drzew, na pierwszym planie znajdowały się dwa drewniane domki jednorodzinne. Wychylając się w drugą stronę mogłam zobaczyć kolejne budynki. Okey, wcale nie wyglądało to podejrzanie. Wręcz całkiem normalnie. Nie miałam pojęcia, że ludzie nadal budują się w środku lasu. Łatwiej ukryć dowody, wzdrygnęłam się na tą myśl. Ogólnie wyglądało to trochę jak jakiś kurort wypoczynkowy albo jakiś camping dla turystów. Kolejna sprawa-nie ma co uciekać oknem. Zabiłabym się na miejscu albo trwale uszkodziła kręgosłup.
Odkryłam z zaskoczeniem, że pokój jest dużych rozmiarów i ma własną łazienkę. Bardzo luksusową łazienkę; całkiem wygodną. Kiedy podeszłam do drugich drzwi, miałam nadzieję, że bez problemu się otworzą i wyjdę na korytarz. Niestety mój pech postanowił się znów odezwać i kiedy pociągnęłam za klamkę, ktoś z zewnątrz w tym samym czasie pchnął w moją stronę drzwi. Ledwo zdążyłam odskoczyć, tracąc przy tym równowagę. Z niezbyt normalną mimiką twarzy spojrzałam w górę na sprawcę tej zbrodni.
- Ty... W lesie... Wilk... Kurwa. – nawet normlanie nie umiałam się wysłowić. Przede mną, albo raczej nade mną stał wysoki brunet o niebieskich oczach. Przeklęłam się w myślach, za niekoniecznie grzeczne wyobrażenia.
- Ja. Tak. Tak. Gdzie? – prychnął, podając mi pomocną dłoń. Przyjęłam ją zaskoczona.
- Zabawne. – mruknęłam, starając się naciągnąć koszulkę na kolana. Zdecydowanie odkrywała za dużo.
– Gdzie jestem?
- W domu. – wzruszył ramionami. Oh, jak na nie lubiłam tego typu mężczyzn.
- Tego się domyśliłam, geniuszu. – powiedziałam oschle.
– Kim jesteś i co ja tutaj robię?
- Jestem Aron, maleńka. – przedstawił się. – A co tutaj robisz? Od teraz mieszkasz.
- Słucham? Proszę sobie tak ze mnie nie żartować. Oddaj mi ubranie i wracam do siebie.
- Podoba mi się to co masz teraz na sobie. I nigdzie nie wracasz.
- Wypraszam sobie. To jest porwanie.
- Porwanie? Nie przypominam sobie, żebym zaciągnął Cię tu siłą? Nie stawiałaś oporu. – jego kpiący uśmieszek naprawdę zaczynał działać mi na nerwy.
- Zgody też Ci nie udzieliłam, mięśniaku. Oddaj mi ubranie i mnie wypuść.
- Nie mam twojego ubrania. Prawdopodobnie zostało wysłane do pralni, a reszta twoich rzeczy właśnie tu jedzie. Będziesz musiała poczekać.
- Reszta moich rzeczy?! – wykrzyknęłam. – Jakim cudem?
- Normalnie. – wzruszył ramionami. – Przejrzałem twoje dokumenty, jakie miałaś przy sobie. Tam był twój adres. Kluczyki były w plecaku. Dom został już sprzedany, a moi ludzie z firmy mają być za godzinę z twoimi rzeczami.
Mistrzyni głupich min to zdecydowanie ja. Moje zdezorientowanie przekroczyło przyzwoity poziom, dlatego też stałam z rozdziawioną miną i patrzyłam na gościa oniemiała. Jak do tego doszło? Jak to możliwe, że to już drugi raz, gdy taka sytuacja miała miejsce w moim życiu. Ten pierwszy zawdzięczam moim rodzicom, ale to historia na inną godzinę. Dzień. Miesiąc. Rok.
- Jakim kurwa prawem sprzedałeś mój dom?! – wykrzyknęłam. – Kim Ty jesteś?!
- Już mówiłem. – westchnął, jakby spodziewał się podobnej reakcji. – Jestem Aron, kochanie. Jesteś moją bratnią duszą. Myślisz, że pozwoliłbym Ci mieszkać z dala ode mnie? Tak teraz sobie trochę pokrzyczysz i Ci przejdzie. Nie musimy już dyskutować na temat twojej przeprowadzki.
- Bratnią... czym? – sapnęłam. – Nie masz żadnych praw by za mnie decydować.
- Mam. I nadal będę to robił, skoro sama nie jesteś do tego zdolna. – warknął. Czy on poważnie to powiedział? Czy my kurwa wróciliśmy do czasów średniowiecza, gdzie kobieta nie miała żadnych praw? Po moim trupie.
- Jak śmiesz... - szepnęła, zaciskając pięści. – Jak śmiesz mówić mi, że nie jestem zdolna decydować za siebie?!
Naprawdę to był temat tabu, jeśli chodzi o moja osobę. Będąc pod wpływem emocji i adrenaliny rzucałam się na tego wielkiego, podświadomie zdając sobie sprawę, że dużych szans nie mam. Jednak cień satysfakcji pozostał. Moje pięści zetknęły się z jego klatką piersiową i gdybym pewnie oglądała to z boku, miałabym niezły ubaw. Teraz naprawdę miałam ochotę go pobić. I co z tego, że jestem lekarzem. Nie trwało to długo, jak zostałam złapana za ramiona i rzucona na łóżko.
- Uspokój się! – warknął, a ja miałam ochotę to zrobić. Posłuchać jego rozkazu. Cholera, co się tutaj działo? Niestety dla niego, to rozjuszyło mnie jeszcze bardziej. Do pięści dołączyły nogi. Kopałam na oślep, mając nadzieję, że choć raz trafie w jakiś czuły punkt i puści mnie.
- Co za uparte babsko. Nie pozostawiasz mi wyboru. – gdyby nie amok, w jakim byłam pewnie jego słowa by mnie zmroziły, ale nie teraz.
Nawet kły, które nagle się pojawiły nie przeraziły mnie tak bardzo jak to co się stało chwilę później.
CZYTASZ
Jedyna (KOREKTA, DO 12 ROZDZIAŁU)
WerewolfAmanda Wooder to miłośniczka przygód i nieustraszona, 26-letnia pani doktor. Ale czy będzie taka odważna spotykając watahę wilków podczas swojej nowej przygody? 05.05.2023 #1 w O wilkłakach!!!!!! 12.03.2020 #2 w O wilkołakach!!!! 13.06.2018 #2 w O...