16

23.6K 1K 136
                                    

Obudził mnie ruch po mojej prawej, przez co niechętnie otworzyłam oczy. Pierwsze co mnie zaatakowało to promienie słońca, wpadające przez szeroko otwarte okno. Cóż, przynajmniej wiem, że dziś będzie słonecznie. 

Drugim atakiem było  mała postać, która mocno tuliła się do mojego ramienia. Cholercia, zupełnie zapomniałam o Will'u. Zmęczenie wzięło w górę i odpłynęłam gdy tylko moja głowa dotknęła miękkiej pościeli. 

Spojrzałam rozczulonym wzrokiem na chłopca. Był taki słodki i niewinny, choć w przyszłości pewnie będzie to dobrze wykorzystywał na swoją korzyść, jeśli pójdzie w ślady swojego taty. Oby nie został kobieciarze, bo gdy tylko o tym pomyślę, aż mi szkoda się robi tych wszystkich dziewcząt, którym złamie serce.  Uśmiechając się lekko, odgarnęłam włosy z twarzy, niestety budząc przy tym malucha. 

- Dzień Dobry, mamusiu. - przywitał się, ziewając. 

- Cześć, Will. - uśmiechnęłam się szeroko, gdy piąstkami zaczął przecierać swoje oczka. - Przepraszam, że przyszłam do Ciebie wieczorem. 

- Nic się nie stało. Tatuś powiedział, że byłaś bardzo zmęczona.  - mruknął, bardziej wtulając się we mnie. - Przepraszam, że wczoraj tak uciekłem. 

- Nie się nie stało, skarbie. Każdy ma prawy by pomyć przez chwilę sam. 

- Ty nie dałaś mi pobyć sam, mamusiu. - zachichotał. 

- Tak... cóż, za bardzo się o Ciebie martwiłam, wilczku. - mały zaśmiał się, jednak po chwili posmutniał.  - Co się dzieje? 

- Nie chcę żebyś ciągle kłóciła się z tatą, mamusiu. - szepnął. 

- Oh, Will. Wiesz, ja też już nie chcę się kłócić z Twoim tatą. 

- A jednak się kłócicie. 

Westchnęłam głośno. - Nie chcę powiedzieć, że to wina twojego taty, bo tak nie jest. Trudno mu jest mi zaufać. 

- Dlaczego? 

- Boi się, że skrzywdzę Ciebie i wasze stado, Will. Wiele dla niego znaczycie. 

- Przecież Ty też jesteś teraz częścią watahy, mamo. 

Popatrzyłam na niego w szoku. Maluch tymi słowami słowami, a w moich oczach pojawiły się łzy. 

- Dziękuję, Willy. To wiele dla mnie znaczy. 

- Ale taka jest prawda, mamusiu. 

- Chciałabym, żeby Twój tata też mógł to powiedzieć. 

- To dlaczego się nie pogodzicie? - spytał, a jego oczka zamigotały z ciekawości. 

- Bo nie chcę być zamknięta w tym pokoju, Will. To nie jest dobre. 

- Czemu? 

- Ponieważ jestem człowiekiem, poza tym, też chcę coś robić. 

- Wiesz, moja prawdziwa mama robiła co chciała. - szepnął. - Każdym rządziła, aż zaczęli jej się bać. Musieli spełniać jej wszystkie zachcianki. Raz nawet widziałem jak uderzyła małą dziewczynkę bo nie zeszła jej z drogi. Bała się tylko mojego taty, ale z czasem i on przestał zwracać na nią uwagę. Czuł smutek stada i nic z tym nie robił, dopóki nie uderzyła mnie na jego oczach. 

 Patrzyłam na niego w szoku.  Miał dopiero siedem lat, ale gdy to mówił brzmiał jakby miał co najmniej dwadzieścia parę. Nie spodziewałam się, że było aż tak źle. Ta kobieta była prawdziwym potworem, jak można uderzyć dziecko.  Przytuliłam mocno Will'a do swojej piersi, po czym pocałowałam go w czoło. 

Jedyna (KOREKTA, DO 12 ROZDZIAŁU)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz