Epilog

20.7K 727 96
                                    

Jak wspominałam, obiecałam sobie, że nigdy nie wyjdę za milionera.Jednak teraz to miało się zmienić. Stałam wpatrzona w siebie w wielkim lustrze, nie to że byłam narcyzem... ale, cholera.Wyglądałam przepięknie. Nawet ja sama musiałam to przyznać. A wszystko to zawdzięczam Mandy, Cassie i Chloe. Wszystkie trzy kobiety zadbały o to, bym na swoim ślubie wyglądała jak księżniczka.

Nie mogłam uwierzyć, że ten dzień spotkał i mnie. Właściwie tonigdy nie wyobrażałam siebie w białej sukni i tego, że będę wychodzić za mąż za zadufanego w sobie dupka. Tak, zdecydowanie ludzie się zmieniają.

Od momentu, gdy grzecznie wyprosiłam swoich rodziców z mojego... tak,teraz już mojego domu minęły dwa miesiące. W prawdzie, ślub był planowany trochę wcześniej, ale jak zwykle wyszło jak wyszło. W czasie tych dwóch miesięcy oficjalnie przyjęłam klinikę Doktora jak i zatrudniłam dwie młode dziewczyny z watahy. Sam i Glorie miały ukończony kurs pierwszej pomocy, będąc także na drugi mroku studiów medycyny. Ich pomoc była nieoceniona, były pełne zapału i chłonęły nowe doświadczenia niczym gąbka do zmywania naczyń... No dobra, to nie było zbyt dobre porównanie, ale wiecie o co mi chodzi.

Aron wraz z Kaydan'em zawarli sojusz i po dwóch tygodniach ciężkichprac, nasze wioski się połączyły tworząc jedną, dużą osadę.Jak się w końcu okazało, ich wataha była osiedlona niecałedziesięć kilometrów na zachód od naszej. Także nie było żadnychproblemów, gdy Aron zatwierdził budowę sprawnej drogi międzynimi. Wszystko układało się po naszej myśli, a ja spacerującmiędzy domami i nasłuchałam się wielu pozytywnych uwag na swój iAron'a temat, co nie tylko napierało mnie szczęściem ale też idumną.

Niezmiernie cieszyłam się iż czują się tu bezpiecznie i wkładają cząstek siebie do budowy naszej małej społeczności.

Mandy jakiś czas temu stwierdziła, że bez sensu jest jeździć do miasta oddalonego o prawie dwieście kilometrów... tak sama się dziwię,że przeszłam połowę tego w lesie, ale hej, szłam prawie dwa dni.No dobra, wróćmy do ogólnego tematu. Także po olśnieniu Mandy, Aron z Mickey'em stwierdzili, że to w sumie nie jest zły pomysł. Dlatego właśnie za tydzień mamy otwarcie miejscowego sklepu. Choć będzie to raczej sklep wielobranżowy ale i tak lepsze to niż jeżdżenie tych trzech godzin. Siostra Alfy sama stwierdziła, że będzie się nim zajmować co cieszyło mojego Czarnego Wilka. Przynajmniej miał pewność, że wszystko będzie sprawnie funkcjonować, bez żadnych spin i dramatów. Wybrano miejsce obok kliniki, żebym się nie nudziła gdy nie będzie żadnych klientów a zawsze będę mogła zajść do Mandy na pogaduszki.

William zaczyna zaraz szkołę, a raczej coś co przypominało ją u nas. A właściwie w wiosce Kaydan'a znajdowała się szkółka. Im także było daleko by dojeżdżać do miasta, więc sami uczyli swoje dzieci. Stwierdziła, że jest to dobry pomysł i razem odrestaurowaliśmy budynek tak by wyglądał na przytulny i co najważniejsze dostaliśmy na to zgodę od Ministerstwa Edukacji, w której pracował znajomy Aron'a. Nie mieliśmy żadnych kłopotów z zalezieniem odpowiednich nauczycieli, którzy oczywiście też wyli do księżyca w czasie pełni. W ten sposób przynajmniej nikt się nie martwił, że ich sekret wyjdzie na świtało dzienne gdy jakiś szczeniak pod wpływem emocji zmieni się w małego wilka. Sama zaproponowałam, że mogłabym uczyć biologii, jednak ludzie stwierdzili że i tak mam dużo na głowie jako Luna i główny lekarz w Klinice.

Co do mojego małego smyka. Willy był podekscytowany, że w końcu będę jego prawdziwą mamą i nic go teraz nie powstrzyma by tak mnie tytułować i szczerze? Niezmiernie się z tego cieszę. Sam chłopiec dnia dzisiejszego był bardzo zestresowany. Miał iść na przedzie i nieść obrączki, które wybraliśmy razem z Panem Aroganckim Dupkiem. Były to zwykłe, złote obrączki, mające wygrawerowane półksiężyce. Tak, tak... wiem, co możecie sobie o mnie pomyśleć. Ale księżyc dla wilkołaków ma ogromne znaczenie, a mi także podobał się ten wzór. Oprócz tego, na wewnętrznej stronie widniała data naszego ślubu.

- Wyglądasz niesamowicie, mamo. - sapnął z zachwytem William, wchodząc do pokoju Luny.

- Dziękuję, Willy. - odparłam, lekko się rumieniąc. Może i był małym chłopcem, ale jego zdanie także się dla mnie liczyło. Spojrzałam na niego. Granatowy garnitur, z czarnym krawatem leżał na nim idealnie, a włosy postawione na żel dodawały mu uroczego uroku.

Obróciłam się w stronę Cassie, która miała na sobie śliczną złotą sukienkę do kolan z krótkim rękawem. Na nogach miała srebrne sandały na niewielkim obcasie. Mandy, ubrana w czarowną, koronkową suknię przed kolana z czarnymi szpilkami na stopach uśmiechała się promiennie. Na koniec moja najlepsza przyjaciółka. Miała na sobie popielaty kombinezon, którego góra była zrobiona całkowicie z koronki podkreślała tylko jej dobrze zbudowaną figurę.

- Dziękuję, że mogę dzielić z wami ten dzień. Nie jestem pewna co bym bez was zrobiła. - powiedziałam, z wdzięczność w głosie.

- Nie ma za co, kochanie. To dla mnie przyjemność. - zaśmiała się delikatnie moja przyszła mama. Zrobiła mi wczoraj kazanie, bym na nią tak mówiła.

Zawsze mówiłam, że będę obecna na twoim ślubie, mała. - uśmiechnęła się Chloe, opierając ręce na biodrach.

- Teraz ja będę czekać na twój dzień. - dodałam, również śmiesznie poruszając brwiami.

- Już czas, moje drogie Panie. - powiedziała Mandy, spoglądając na telefon.

To strasznie, że czas tak szybko leci. Nawet nie zauważysz, gdy przeleci Ci całe życie przed oczami. Niedawno kończyłam studia, zaczęłam staż, potem praca... a teraz wychodzę za mąż za milionera, który w dodatku jest wilkołakiem. Wilkiem, który wije do księżyca... zachowując się w tym samym czasie jak napalony Bóg Seksu.

Dziewczyny wyszły pierwsze, potem Willy a na końcu wlokłam się ja. Przyznam, że trochę się stresowałam ale byłam również podekscytowana. Nie mogłam się doczekać aż będzie już po wszystkim i będę mogła nazywać Aron'a moim mężem.

Wyszłam na zewnątrz tylnym wejściem, prowadzącym na taras. Potem czerwonym dywanem doszłam pod sam ołtarz, po drodze posyłając kilka zdenerwowanych uśmiechów, ale gdy tylko spojrzałam na tego dupka, co miał zaraz stać się moją zmorą do końca moich dni... Cały ten stres wyparował. Stał tam. Ubrany w czarny garnitur, oddający kolor jego futra. Jego postawa wyrażała pełną dominację, jak na Alfę przystało. A na jego twarzy gościł tej jego arogancki uśmieszek, jednak w oczach widniała miłość i tyle innych pozytywnych emocji, zapewniających mnie o jego wierności i oddaniu, że jedyne co mi postało to... powiedzenie "tak".

- Ogłaszam was mężem i żoną. - powiedział kapłan z uśmiechem. Po czym spojrzał na Aron'a. - Możesz pocałować swoją żonę.

Na mojej twarzy pojawił się delikatny uśmieszek, który po chwili został przytłumiony przez usta mego męża. Nasz pocałunek nie trwał długo, gdyż został przerwany przez odgłosy wymiotów odegranych przez dzieci, a później szepty ich matek by tak nie robili. Oderwaliśmy się od siebie z chichotem na ustach, po czym odwróciliśmy się w stronę naszych gości.

Pierwszy podbiegł do nas William z gratulacjami. Od razu przytulił się do mojego brzucha.

- Nie mogę się doczekać naszej przyszłości. - zaśmiał się Aron, porywając swojego syna w ramiona.

- Tak. Tylko my i nasza czwórka. - odparł Will, a wszystkie głowy jeszcze bardziej się w nas wpatrywały... w tym sam mój mąż. Zaśmiałam się nerwowo, odruchowo drapiąc się po karku.

- Niespodzianka. Jestem w ciąży.







I takim sposobem kończymy Jedyną. Sama z początku myślałam, że rozdziałów będzie trochę więcej... ale myślę, że takie zakończenie jest w porządku. Może kiedyś napisze jakiś dodatek do tego, co było później. Ale jak na razie późniejsze losy naszych bohaterów możecie dopowiedzieć sobie sami :D

Niebawem zbliżają się wakacje, dlatego życzę Wam miłych, gorących i szalonych przygód! Ale z ostrożnością! Pamiętajcie, że wasz bezpieczeństwo jest najważniejsze ^^

Do zobaczenia, kiedyś!

ps. Chcielibyście bym napisała jakieś jeszcze opowiadanie o wilkołakach? A jeśli ktoś ma jakiś pomysł i ciekawą fabułę to piszcie śmiało!

Aki.



Jedyna (KOREKTA, DO 12 ROZDZIAŁU)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz