Wybiegłam ze swojej sypialni, zostawiając bez żadnego słowa Mandy. Musiałam go szybko znaleźć. Jeśli coś mu się stanie, nie tylko będę obwiniać siebie do końca życia ale też Aron mi tego nie wybaczy. Gdzieś w głębi wiedziała, że to nie moja wina, jednak moje sumienie było zbyt kruche by zastanawiać kto doprowadził mojego słodkiego aniołka do płaczu.
Gdy tylko usłyszałam głośne trzaśnięcie drzwiami frontowymi, wiedziałam, gdzie biegnie Will. Las. Jedyne miejsce, gdzie czuję się bezpiecznie. Można powiedzieć, że biegłam jak szalona. A przechodni schodzili mi z drogi, patrząc na mnie w szoku. Gdy tylko wkroczyłam między drzewa straciłam malucha z oczu. Niech to szlag.
Gdzie mógł pobiec? Nie znałam go wystarczająco długo by wiedzieć gdzie lubi pobyć sam. Biegłam jeszcze przez chwilę, w sobie tylko znanym kierunku i zanim spostrzegłam, stanęłam na znajomej polanie. Musiałam chwilę odsapnąć. Kolejnym punktem na mojej liście było zadbanie o swoją kondycje, ale o tym później.
Podniosłam wzrok i rozejrzałam się dookoła. Mała postać leżała skulona pod dużym drzewem po drugiej stronie łąki. Will. Starając się iść jak najciszej, chociaż wiedziałam, że to i tak na nic. Gdy tylko była niecałe dwa metry od chłopca, jego głowa podniosła się, a jego oczy wyrażały tylko smutek.
- Will...
- Zostaw mnie.
- Maluszku, proszę wysłuchaj mnie. - szepnęłam cicho, podchodząc bliżej.
- Nie. Idź sobie. - mruknął, obracając się do mnie tyłem.
Westchnęłam cicho, siadając tam, gdzie akurat stałam. Schowałam twarz w dłoniach.
- Nie musisz nic mówić, Will. Ale chciałabym Ci tylko powiedzieć, że jes...
- Nie prawda! - krzyknął. - Jak... jak tylko urodzi się kolejne d-dziecko, to... to o mnie zapomnicie. Ona zawsze tak mówiła.
- Oh, kochanie... - zaczęłam, a w moich oczach pojawiły się łzy. Niech to szlag weźmie moje emocje. - Nigdy tak nie będzie.
- Będzie. Nie jestem twoim dzieckiem i szybko o mnie zapomnisz. - oschłe słowa wypadły z jego ust, a mnie aż coś szarpnęło za serce. Szybko zerwałam się z miejsca i nie patrząc na protesty, przytuliłam wilczka do siebie.
- Teraz mnie uważnie posłuchasz. - powiedziałam groźnie, choć spokojnie. - Nigdy, ale to nigdy tak nie myśl. Po pierwsze. To, że ja Cię nie urodziłam, nie znaczy, że Cię nie kocham. Jesteś moim skarbem odkąd Cię spotkałam.
- Ja...
- Nie przerywaj mi, maluchu. - przytuliłam go do siebie mocniej. - Po drugie, gdy się kiedyś urodzi twoje rodzeństwo, choć nie mówię, że stanie się to szybko. To, razem z Twoim tatą będziemy kocham was tak samo.
Za szybko przyzwyczajam się do nowych sytuacji. Za szybko.
- Ale ona mówiła, że nikt już nie będzie mnie chciał, gdy pojawi się kolejne dziecko.
- Ona, nie dostrzegała jaki skarb miała przed swoim nosem. Poza tym, jej już nie ma, Will. Czy teraz Twój tata nie poświęca Ci więcej czasu?
- Poświęca. - mruknął, kiwając głową na znak zgody.
- Kocha Cię bardzo mocno, skarbie. Nawet bał się, że ja Ci coś zrobię.
- Nie dałabyś rady. - prychnął nieśmiało, po czym zasłonił sobie usta ręką. Wykapany tatuś. Jak nic. - Przepraszam.
- Nie się nie stało. - zaśmiałam się.
CZYTASZ
Jedyna (KOREKTA, DO 12 ROZDZIAŁU)
WerewolfAmanda Wooder to miłośniczka przygód i nieustraszona, 26-letnia pani doktor. Ale czy będzie taka odważna spotykając watahę wilków podczas swojej nowej przygody? 05.05.2023 #1 w O wilkłakach!!!!!! 12.03.2020 #2 w O wilkołakach!!!! 13.06.2018 #2 w O...