Rozdział III

437 16 0
                                    


Kolejny koszmar gwałtownie wybudził mnie ze snu. Byłam cała zdyszana, a moje serce biło bardzo szybko. Czułam, że zbliża się kolejny atak paniki. Chciałam więc jak najprędzej się uspokoić, ponieważ trudno mi to potem powstrzymać. Zaczęłam powtarzać jak mantrę słowa:,, Spokojnie Ana, po prostu nie przyzwyczaiłaś się do nowego miejsca. Za parę dni będzie lepiej". Jednak tego nie byłam pewna co napawało mnie strachem,bo wiedziałam, że bez snu długo nie wytrzymam, a wtedy się zacznie.


Od dziecka miałam problemy ze stresem. Zaczęło się mniej więcej w wieku sześciu lat. W sytuacjach bez wyjścia kiedy moje emocje sięgały zenitu nie umiałam oddychać, czy choćby zapanować nad swoim ciałem oraz trzęsłam się mimowolnie. Rodzice na początku strasznie panikowali, wozili mnie po szpitalach i psychologach faszerujących mnie tabletkami uspokajającymi lecz z czasem zaczęli panować nad moimi atakami i wiedzieli jak zareagować. Mama wysłała mnie do tego ośrodka, a tata totalnie nas opuścił. Jedyne co mi po nim zostało to pojedyncze kartki na urodziny i święta, które schowałam w mojej szkatułce. Poczułam się sama, bez jakiegokolwiek wsparcia.


Kiedy udało mi się uspokoić opatuliłam się bluzą i wyszłam na balkon, aby zaczerpnąć świeżego powietrza. Cichutko przymknęłam za sobą drzwi, aby nie obudzić Alice i od razu wzięłam głęboki oddech. Pachniało tu drzewami iglastymi i trawą lekko wilgotną od deszczu. Bardzo mi tego brakowało w tętniącym życiem mieście, które ani na chwile się nie zatrzymywało.

- Pierwszy raz na wsi?

Z zaskoczenia odskoczyłam niczym przerażony kot na drugi koniec balkonu uderzając z dużą siłą plecami o poręcz. Jęknęłam cicho. Po chwili szoku i przerażenia spojrzałam w stronę sąsiedniego balkonu wciąż masując się po obolałym miejscu.

- Lucas? - zapytałam cicho, lekko zmieszana.

- Anastasia? - usłyszałam jego serdeczny śmiech.

- Nigdy więcej tak nie rób. Myślałam, że mi serce wyskoczy razem z ciałem poza balkon.

Znowu się zaśmiał.

- A więc co tu robisz o tej godzinie? Przyszłaś popatrzeć na wschód słońca?

- Szczerze mówiąc to nie. Obudziłam się bez powodu i chciałam zaczerpnąć świeżego powietrza - nie mogłam powiedzieć mu prawdy. Poznałam go wczoraj i nie chcę zrobić sobie opinii wariatki w całym ośrodku. Chociaż tak naprawdę widziałam tu już chyba każdy rodzaj buntowniczego/dziwnego nastolatka.

Każdy pokój posiadał swój własny balkon. Jednak aby prawdopodobnie uniknąć skoków samobójczych i przechadzek w nocy w pokoju do pokoju oddzielone były kratami. Lucas siedział dwa metry ode mnie na drewnianym rozkładanym krześle i robił coś na komórce. Oznaczało to, że jego pokój znajdował się obok mojego.Chwila, chwila. Skąd on ma telefon?

- Ym... skąd masz telefon?

Chłopak spojrzał na mnie z chytrym uśmieszkiem. Iskierki rozbawienia tańczyły w jego oczach.

- Ma się znajomości.

Po jego wyrazie twarzy widziałam, że jest ciekawy mojej reakcji.Zmarszczyłam czoło i spojrzałam na niego podejrzliwie.

- Zaczynam się bać.

Znowu się zaśmiał.

- Tak właściwie to chyba dobrze skoro jesteś w jednym budynku z trudną młodzieżą

- Przypomnę ci, że my oboje również należymy do ,,trudnej młodzieży"- po moich słowach chłopak ucichł na chwile i uśmiechnął się pod nosem.

Magnetism of HeartsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz