Rozdział XVIII

217 12 0
                                    

Bez pukania, tak po prostu wdarli się do naszego pokoju trzej mężczyźni. Jeden z nich był cały w tatuażach i budził we mnie nie mały strach, a dwóch pozostałych wyglądało na zwykłych facetów po trzydziestce. Nagle zaczęli otwierać szafki w komodach i szafach wyrzucając zawartość i przegrzebując jednocześnie wszystko. 

- Hej! Co wy robicie?! Tak nie wolno! - wstałam od razu na nogi i zaczęła na nich krzyczeć. Zoe chyba też się nieźle wkurzyła, bo wyrywała mężczyźnie, który przeszukiwał jej część pokoju wszystko co tylko wziął to ręki. 

- Ej no! To naruszanie prywatności!- denerwowała się moja współlokatorka.

Co mam zrobić w takim momencie? Przecież oni są zbyt silni, nie zdołam wywalić ich za drzwi... A ciężko mi tak bezczynnie stać podczas gdy demolują nasz pokój!

-  Wara od mojej bielizny, kurwa! - spojrzałam na Zoe, która krzyczy na faceta podczas, gdy ten przeszukuje szafkę z jej bielizną wyrzucając z niej stertę stringów. 

Chodziłam z miejsca na miejsce trzymając się za głowę. Co ja mam do cholery zrobić?! 

- Możecie chociaż powiedzieć o co chodzi?! Dlaczego wtargnęliście sobie od tak do naszego pokoju i wszystko nam przeszukujecie?! - zaczęłam domagać się wyjaśnień, podczas gdy już się we mnie gotowało. 

- Mamy nakaz od pana Howarda - odezwał się jeden z nich. 

Jaki nakaz?! Dlaczego?!

- A-ale czemu kazał wam przeszukać nasz pokój? - zaczęłam się jąkać.

- Mam! - w pewnym momencie jeden z nich krzyknął wyciągając coś przy łóżku z pod mojego materaca. Pomachał foliowym woreczkiem przed nami wszystkimi. Po chwili wrócił do przeszukiwania łóżka i zaczął wyrzucać na środek pokoju kolejne woreczki. Stałam jak słup nie wierząc w to co się właśnie dzieje i tylko spoglądałam na kupkę paczuszek na podłodze.

- No nieźle - odezwał się jeden z nich patrząc na tak dużą ilość narkotyków na podłodze.

- Ana ty jesteś dilerką? - zapytała zszokowana Zoe.

Nie potrafiłam nic z siebie wydusić. Co mam im powiedzieć?! "To nie jest moje", na pewno nie uwierzą. Kto mnie w ogóle w coś takiego wrobił?! Kto podłożył mi stos narkotyków i do tego zgłosił to Howard'owi?! Nic z tego nie rozumiem. Mam ochotę się rozpłakać. Teraz to jestem w dupie. Nikt mi nie uwierzy.

- No proszę, proszę - po chwili odwróciłam głowę w stronę drzwi, gdzie wszedł wolnym i pewnym krokiem pan Anderson ubrany w garnitur - I kogo my tutaj mamy...

- P-proszę pana to jakaś pomyłka... T-to nie jest moje! Ktoś mnie próbuję wrobić! - poczułam napływającą złość i udało mi się wydusić z siebie choć trochę na swoją obronę. 

- Ahh Colleman... - powiedział rozbawionym głosem. - Przecież znaleźliśmy to w twoim pokoju... Do tego bardzo dobrze to schowałaś jak widać - zaczął podchodzić w moją stronę. Poczułam gulę w gardle. Nagle usłyszałam pukanie do drzwi po czym od razu bez odpowiedzi wszedł Luke.

- Wszystko oke... - przerwał widząc co się dzieje. Jego wzrok od razu przekierował się na pana Howarda po czym na podłogę. Zrobił zszokowaną minę i pomrugał kilka razy.

- Co tu się kurwa dzieję?! - popatrzał na wszystkich po kolei. - Anastasia? - skierował się niepewnie w moja stronę.

- L-luke to n-nie jest moje! Ktoś chyba próbuję mnie wrobić! Całkiem dobrze mu to wychodzi - próbowałam mu to jakoś wytłumaczyć widząc jego zdziwienie. Nie chce żeby brał mnie za właśnie taką osobę. Poczułam spływające łzy po policzku. Bałam się... Co teraz ze mną będzie?!

Magnetism of HeartsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz