Wbiegłam niemalże pędem do gabinetu i zastałam tam dyrektora krzątającego się z niepokojem.
- Przepraszam. Musiałam wyjść do toalety.
- W takiej sytuacji raczej powinnaś mnie uprzedzić jeśli zamierzałaś wyjść.
- Rozumiem.
Pan Howard usiadł na obszernym fotelu i skinieniem głowy nakazał mi zająć miejsce na krześle na przeciwko.
- Panno Colleman, dostaliśmy informacje od pewnych źródeł, że handluje pani narkotykami. Niestety nasze obawy się sprawdziły...- Nie jestem dilerem.
- Dobrze. Skoro tak to skąd wzięły się u pani torebki z marihuaną i dopalacze?
- Nie mam pojęcia.
- Tak myślałem.
- Proszę pana ja przysięgam, że ten towar nie był mój.
- Wierze pani.
- Chwila... co? Może pan powtórzyć?
- Wierze pani. Pewna poufna osoba się za panią wstawiła więc jeśli to się więcej nie powtórzy nie zostanie wyznaczona żadna kara. Jednak będzie pani wyjątkowo nadzorowana i jeśli okaże się, że handluje pani narkotykami to wyciągniemy konsekwencje.
Czyżby Luke miał aż taką pozycję w tym ośrodku? Chyba, że chodzi o kogoś innego.
- Dobrze, rozumiem. Mogę już iść na zajęcia?
- Oczywiście. Do widzenia.
- Do widzenia.
Wybiegłam czym prędzej z gabinetu chcąc jak najszybciej znaleźć się w moim pokoju.
Kiedy otworzyłam drzwi moim oczom ukazał się wszechobecny niemalże idealny porządek. Nie było choćby śladu po przeszukaniu. Zaśmiałam się w duchu.
Niezła ekipa sprzątająca.
Natychmiast też podbiegła do mnie rozemocjonowana Zoe.
- Mój Boże dziewczyno co to miało być?! Pewnie zawiadomią policję, a ja cie już polubiłam, kochanieńka! - wykrzyczała mi do ucha przez co mimowolnie się wzdrygnęłam.
- Nic się nie stało. Nie będzie żadnej policji.
- Ale... znaleźli u ciebie dragi, przecież...
- Ja też tego nie rozumiem ale ktoś się za mną wstawił i dyrektor stwierdził, że mu wierzy.
- Strasznie dziwna sytuacja. Nie żebym się nie cieszyła ale chyba rozumiesz...
- Tak, tak dla mnie to też jest podejrzane. Zapomnijmy o tym.
- Pewnie! - odpowiedziała bardzo ucieszona podskakując z radości. - Idziemy na teatralne?
Odpowiedziała kiwnięciem głowy i chwytając mnie za rękę wyprowadziła nas z pomieszczenia.
- Chłopcy są już pewnie na miejscu.
- Okey.
Po chwili weszłyśmy do auli, w której odbywały się zajęcia teatralne. Zoe wciąż trzymała mnie za rękę i tym samym bez mojej zgody zaciągnęła mnie do kąta sali gdzie stał Leo. Próbowałam w tłumie znaleźć Lucas'a ale nigdzie nie umiałam go wypatrzeć. Bałam się tego co się stanie. Nie chcę żebyśmy przestali rozmawiać, a w końcu to obiecał dyrektorowi. Spróbuję się dowiedzieć co ich łączy.
Pani Bennet rozpoczęła zajęcia opowiadając nam o swoich doświadczeniach z teatru i pracy aktorki. Mówiła bardzo ciekawie ale nie potrafiłam się na niczym skupić. Moje myśli wciąż krążyły koło szatyna. Ktoś głośno trzasnął drzwiami tym samym przerywając moje przemyślenia. Podniosłem wzrok i ujrzałam chłopaka, który aktualnie przepełniał moją głowę. Szedł szybkim krokiem w moją stronę przez co nieco się zaniepokoiłam. Wyprostowałam się na krześle mierząc się spojrzeniami z Luke'iem. Kiedy przystanął naprzeciwko mnie oparł ręce na ławce i powiedział:
CZYTASZ
Magnetism of Hearts
Novela Juvenil-Narkomanka? - o mało z zaskoczenia nie potknęłam się o własne nogi. Odwróciłam się w stronę, z której dobiegał głos. Ujrzałam kontury osoby siedzącej na parapecie. Nie widziałam dokładnie, ponieważ światła były zgaszone. - Co? - odpowiedziałam zdzi...